ďťż
cranberies
Wróciłam z SC cała w skowronkach. Do niedawna nie było nawet sensu jeździć tam, gdy wszystkie konie miały swoich adoratorów. Siedziałam w WSR całe dnie, czasem gdzieś wpadałam, jednak czułam się znudzona. Dziś uśmiechnięta od ucha do ucha przyszłam pojeździć sobie lekko na Puniu. Rekreacyjnie, pokręcić się, porobić kilka lotnych itd i tyle. Kary czekał na mnie na padoku. Jego cienki głosik nietrudno rozpoznać. Przywitałam się z nim czule i zaprowadziłam do stajni. Bez uwiązywania rozebrałam z derki i wyczyściłam gdzie trzeba było. Zlepki miał jedynie na zadzie, więc szybko poszło. Grzywę i ogon rozczesałam z łatwością, z kopytami tez nie było problemów. Założyłam kucykowi ochraniacze na przody, ogłowie z oliwką i siodło wszechstronne tak dawno nie używane, zapięłam popręg przykryłam kuca derkę i dociągnęłam popręg. Opuściłam strzemiona i wsiadłam. Mały jest mały, więc spokojnie mogę jechać przez stajnię.
Stepem pojechaliśmy na półhalę. Nie warto było gnieździć się na hali, a maneż jeszcze nie nadawał się do jazdy. Postępowaliśmy 10 minut i zdejmujemy derkę. Odwiesiłam ją na ogrodzenie i nabrałam wodze na kontakt. Punio chętnie się pozbierał i kręcimy wolty w narożnikach jeżdżąc w obie strony. Do tego czasem zatrzymanie i ruszenie po kilku sekundach i w końcu sprawdzamy popręg. Podciągnęłam jeszcze o dziurkę i przyjechała do nas Martynix na Magicu. -O, a ty co tu robisz? - Spojrzałam nieco zdziwiona. -A postanowiliśmy dziś pojeździć ujeżdżeniowo, tereny nam się powoli nudzą, a na hali szkoda gnić - Odparła z uśmiechem. -No fakt - Powiedziałam - Co słychać?.... I tak sobie gawędziłyśmy przez dobrych kolejnych 10 minut, Punio szedł pozbierany, na kontakcie, nieco znudzony, ale nie marudził. W końcu opamiętałam się, że mam jeszcze 3 konie do jazdy i powiedziałam Martynix, że muszę pojeździć, więc kończę gadać. Przyjęła to z uśmiechem, sama zdejmując Magicznemu derkę i szykując się do kłusa. Przycisnęłam mocniej łydki i żwawy kłus na lekkim kontakcie. Kłusujemy sobie tak przez 5 minut i zaczynamy kręcić wolty różnej wielkości, przekątne, zmiany kierunków itd. Z czasem włączyłam przejścia do stępa, potem także do stój. Po rozgrzewce takie ćwiczonko: 10 kroków kłusa-10 stępa-w stój liczymy do 10 - 10 kroków stępa-10 kroków kłusa i na nowo. Puniek nie miał z tym żadnych problemów, więc 10 kroków kłusa-10 sekund w stój-10 kroków cofania-10 kroków stępa-10 kroków kłusa....Ku mojemu zdziwieniu również ten element nie był trudny dla karego. No, może na początku nie chciał się tak długo cofać, jednak szybko się dogadaliśmy. Popuściłam wodze i żucie z ręki. Jeździmy sporo w niskim ustawieniu wykonując dużo wolt, slalomów itp. W końcu byliśmy gotowi na galop. Usiadłam w siodło i w narożniku ruszamy w prawej nogi. Punio spokojnie ruszył do przodu, parskając z zadowolenia i na lekkim kontakcie, dość długiej wodzy galopował sobie spokojny i zadowolony. 2 koła lewo, potem do kłusa, zmiana kierunku przez przekątną i 2 koła w prawo. Jedno duże koło w środku, 4 w narożnikach i do stępa. Zmiana kierunku i zagalopowanie w lewo ze stępa. Udane, więc robimy koło na środku i 4 w narożnikach. Skróciłam nieco wodze i zaciągnęłam Punia na ósemkę. W pewnym momencie przełożyłam łydki i lotna. Bardzo ładna, więc jedziemy dalej. Przy przecięciu linii ósemki znów lotna. I tak jeszcze 6 zmian. Razem zrobiliśmy 8 lotnych. Postanowiłam spróbować czegoś innego. Na linii środkowej wykonaliśmy zmiany nogi co 5 fule, przy kolejnym podejściu co 4, potem co 3, co 2 i dałam Puniowi spokój. Kucyk fajnie chodził, jednak nie byliśmy na tyle ogarnięci, by wykonywać lotne co fulę. Poklepałam małego i puściłam w galopie wodze. Ręce rozłożyłam na boki i tak sobie galopujemy. Na przekątnej jedna lotna (nadal bez wodzy) i w drugą stronę. W końcu od dosiadu przejście do kłusa. Punio parsknął i kłusował żwawo, rozluźniony, ale nie rozwleczony. Ja oparłam ręce na bokach i siedziałam sobie jak królewna, czasem anglezując lub wykonując jakiś element. O dziwo udało nam się zrobić 2 ustępowania w kłusie, bez użycia wodzy. Poklepałam kucorka i jeszcze chwilę sobie truchtamy, a nawet próbujemy dodać. Punio sam z siebie się pozbierał, ustawił łepetynkę jak należy i pięknie dodał. Zdziwiona pochwaliłam go sowicie i dałam spokój. Wyjęłam nogi ze strzemion i spokojny, luźny kłusik. Po 2 okrążeniach do stępa. Przykryłam karego derką i stępujemy przez 10 minut. Martynix galopowała z Dancerem i próbowała go ogarnąć, na co humorzasty chłopak zareagował kilkoma buntami, jednak się jakoś dogadali. Minęło 10 minut, i zaczęli robić naprawdę widowiskowe i ładne lotne. Ja jednak byłam lekko poganiana przez czas, więc pożegnałam się i ruszyliśmy do stajni. Wjechaliśmy do środka. Zatrzymałam karuska przed boksem, poklepałam, zeskoczyłam na ziemię i zabrałam się za rozsiodływanie. Zdjęłam z niego kolejno ochraniacze, siodło, ogłowie, przykryłam derką i zaprowadziłam z powrotem na padok. Poklepałam go, przytuliłam, poczęstowałam jabłkiem i usiadłam na ogrodzeniu. Puniaczek stanął przy mnie oparł łeb na kolanach. Pogładziłam go po szyjce, łepku, uszach, których nie zabierał. W końcu zeskoczyłam na ziemię i powędrowałam w głąb pastwiska, po Etiudę, a kucyk tuż obok mnie, zaczepiający chrapkami maszerował dziarsko czasem tylko rozglądając się wokoło. |