ďťż
cranberies
Ponieważ jeszcze chwila i by się nam to całe ujeżdżenie przejadło zupełnie postanowiłam pod wieczór pojeździć z Eterem po drągach i cavaletti. Bułan, już czyściutki czekał na mnie raźno wyglądając z boksu. Przywitałam się z nim, wyprowadziłam i uwiązałam, zdjęłam derkę i zaczynamy siodłanie. Odziałam bułana w ochraniacze i kaloszki, na grzbiet wrzuciłam mu czaprak i siodło, na nie derkę, w końcu zamieniłam kantar na ogłowie, ubrałam siebie i na halę!
Tam tradycyjnie dociągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i lekko wsiadłam na ogiera. Ruszyliśmy stępem swobodnym po połówce hali raz na jakiś czas zmieniając kierunek i jeżdżąc po drugiej, pełnej drągów. Po jakimś czasie zaczęłam nabierać wodze na kontakt i zbierać bułanka. Bezproblemowo wykonał polecenie. Oj czuło się efekty pracy pod okiem Nojki. Zaczęliśmy się wyginać we wszystkie strony, robić przejścia, z czasem włączyliśmy drągi i cavaletti. Eter szanował belki, wysoko podnosił nogi i dobrze się spisywał. Mimo iż przy przejazdach w wygięciu miał drobne problemy, to starał się nie na miarę swoich możliwości nie pukał ich. Drążki były w najróżniejszych rozstawach - na stęp pośredni, zebrany, wysokie, niskie, prosto, na kole. Dla wzmocnienia reakcji na łydkę tuż przed nimi zatrzymywałam ogiera, następnie ruszałam, przejeżdżałam i gdy tylko ostatnia noga przenoszona była nad drągiem zatrzymywałam. Po udanych kilku próbach poklepałam bułanka, zdjęłam derkę i przygotowanie do kłusa. Przyłożyłam lekko łydki i płynne, bardzo ładne przejście. Od razu się wyginamy, kręcimy po obu połówkach hali, przejeżdżamy między drągami. Od czasu do czasu dla przypomnienia i rozluźnienia żucie z ręki, zmiany kłus roboczy-kłus pośredni-kłus roboczy i kłus-stęp. Bardzo przyjemna, lekka praca, z czasem jednak pojawiły się chody zebrane i wyciągnięte, co spowodowało u ogiera chęć parcia naprzód i wyciągania się. Musiałam z nim chwilę powalczyć i robimy takie ćwiczenie: jadąc kłusem zebranym wykonujemy serpentynę o 4 łukach, przy czym 2 razy przejeżdżaliśmy przez drążki. Po nich wracaliśmy na ścianę, przejście do kłusa pośredniego, wyjeżdżamy narożnik i na przekątnej dodanie. I tak po 2 razy na stronę. By nie zanudzić ogiera teraz zaczynamy drągi - najpierw na kłus roboczy, w niskim ustawieniu, ale najazdy z małego zakrętu i od czasu do czasu ćwiczenia na refleks (zatrzymanie tuż przed, kłus, drągi i zatrzymanie/do stępa). Na początku pokracznie, drągi nieszanowane, koń rozkojarzony, zero współpracy. W końcu dostał parę razy batem w zad i zaczął podnosić te swoje nogi. Gdy w końcu zaczęło nam to wychodzić pochwała i nabieramy już stały, tradycyjny kontakt, skracamy kłus i drągi podwyższone na przemian z jednej strony na kłus skrócony. Tu także przejścia przed i po, ciasne zakręty, duże zakręty i inne udziwnienia. Za pierwszym razem musiałam pyknąć go bacikiem po zadzie, potem świetna praca. No to coś innego. Cavaletti na kłus pośredni ustawione w taką jakby ósemkę. Tu już zawodowe podnoszenie nóg, zaangażowanie zadu. Fajnie fajnie, od początku dobra robota. Szybko odstawiliśmy ten element na rzecz drążków po owalu, które (zależnie od kąta i ustawienia przy najeździe najeżdżaliśmy głównie kłusem wyciągniętym, czasem zebranym, a rzadko roboczym. Nadal sporo przejść, do przerywników włączyliśmy też proste ustępowania. Eter coraz chętniej się wyginał, zbierał, wyciągał i zrobił się koniem bezproblemowym, bez granic fizycznych i psychicznych. Postanowiłam odpuścić już kłus i na chwilę do stępa, luźna wodza, duża swoboda i łapiemy oddech. soon dnia Sob 19:00, 05 Lut 2011, w całości zmieniany 5 razy |