ďťż
cranberies
Z rana zeszłam do stajni potargana, zaspana i zdemotywowana. Pospałabym jeszcze, ale obowiązki czekają. Potem się zdrzemnę. Na czuja poprawiłam wygląd swoich włosów, zimną wodą przemyłam twarz i szyję, umyłam łapki i poprawiając krzywo założone sztylpy powędrowałam w stronę siodlarni. Wyjęłam z niej ogłowie z nachrapnikiem szwedzkim, siodło ujeżdżeniowe z grubym padem i owijki z kolekcji "Chocolate Love", które dostałam kiedyś od Marcepanki. Chciałam pomęczyć Etiudę ujeżdzeniowo. Najwyższy czas nauczyć się ustępowań i przygotowywać do klasy P. Gnida stała jeszcze w boksie, niecierpliwie oczekując swojego wyjścia na dwór.
-No kochana, pobiegasz po trawce później. Teraz czas na pracę - Powiedziałam układając sprzęt przed jej boksem. Etiuda spojrzała na mnie, parsknęła i znów zwróciła się ku wyjściu ze stajni. ADHD moje. Otworzyłam boks, weszłam do środka z kantarem i uwiązem w ręce, założyłam na klacz, wyprowadziłam, uwiązałam i zabrałam się za czyszczenie. Wpierw dokładnie włosianką ciemną sierść młodej. Na szczęście nie dorobiła się zlepek od wczorajszego wieczora. Rozplątałam grzywę i ogon, wyskrobałam brudy z kopyt i siodłamy. Pozawijałam Etiudzie nogi, co wywołało serię machnięć niektórymi nogami, jednak bez przesady. Na grzbiecie ułożyłam pad i siodło, lekko zapięłam popręg i czas na ogłowie. Wędzidło oliwkowe smakowe dobrze działało na klaczkę. Niunia chętnie je przyjęła i spokojnie dała sobie założyć resztę ogłowia i pozapinać paski. Zadowolona spojrzałam na swój efekt - młoda po prawie 2 latach pracy wyglądała dużo lepiej. Nabrała mięśni (szczególnie grzbietu i szyi), urosła, wyładniała. Nadal pozostawała bardzo żeńska i delikatna jak na Holsztyna, pewnie przez dolew pełnej krwi. Poklepałam kobyłkę, podciągnęłam popręg i przed stajnię. Opuściłam strzemiona i lekko wskoczyłam na jej grzbiet. Chwila stania i ruszenie stępem od delikatnej łydki i ruchu bioder. Lekkim ruchem wodzy i łydkami skierowałam gniadą na czworobok. Nie było gorąco, słońce jeszcze z rana przyjemnie, delikatnie grzało więc nie szkodziło nam popracować na przeznaczonym do tego placu. Etiuda szła żwawo, mocno pchając zadem ale nie usztywniając się. Postanowiłam najpierw dobrze ją rozgrzać i powyginać we wszystkich chodach i dopiero spróbować ustępowań. Pierwsze 5 minut stępa Holsztynka miała luźną wodzę i dużą swobodę. Ja tylko od czasu do czasu zmieniałam kierunek albo prosiłam ją o wykonanie jakiejś prostej figury. Jednak laba się skończyła, czas na pracę. Płynnie i dość szybko nabrałam wodze na kontakt, przypilnowałam swoich "nadgarstków pianisty" i poprosiłam klacz o ustawienie się. Skrócenie wodzy jak należy, delikatna półparadka i koń na delikatnym, ale stabilnym kontakcie z ręką, międlący wędzidło. Przeszłyśmy do stępa pośredniego i zaczynamy wygięcia. Najpierw jadąc po ścianie prosiłam Etiudę o skierowanie głowy w lewo i podążanie w takim wygięciu do końca prostej. Jako, że wykonywałyśmy już tego typu gimnastyką klacz od razu poprawnie zareagowała na pomoce i pchana do przodu szła, rozluźniając się coraz bardziej w potylicy. Aby nie wyginać się tylko w lewo zmieniłam kierunek i znów do głowa środka, idziemy na wprost, wyginamy się w prawo. Ładna praca klaczki dodawała mi energii i pomagała się rozbudzić. Po paru takich wygięciach dla odpoczynku przejścia. Stęp pośredni-stęp swobodny-stęp pośredni, zatrzymania-ruszenia itp. Etiuda ładnie reagowała na dosiad, chociaż z początku nieco opornie wykonywała wszelkie zmiany, szczególnie w ustawieniu. Jednak gdy trochę ją to rozgrzało efekt był taki, jakiego oczekiwałam. Koń rozluźniony, łatwo zmieniający chód i ustawienie, na kontakcie, podążający i czuły na pomoce. Poklepałam Etkę i Jadąc po ścianie wyginamy głowę na zewnątrz. Nie chciałam, by kobyłce zaskoczyło, że wygięcia wykonuje się tylko do środka. Na początku spowodowało to większe usztywnienie, jednak po chwili Holsztynka pięknie się rozluźniła, opuściła głowę żując wędzidło i pięknie się zebrała. Pochwaliłam i w drugą stronę. Gdy to ćwiczenie wychodziło bez zarzutu spróbowałam czegoś takiego: jadąc po prostej wyginamy się na zewnątrz, następnie zmieniamy ustawienie i półwolta, wygięcie do wewnątrz na łuku, potem na zewnątrz po skosie do ściany i to samo. Ku mojemu zdziwieniu Etiuda nie miała z tym większych problemów. To ćwiczenie był w swym rodzaju przygotowaniem do ustępowań. Popracowałyśmy trochę nad nim w stępie i sprawdzamy popręg. Podciągnęłam go o jedną dziurkę, poprawiłam w siodle i ze stój ruszenie kłusem pośrednim. Na początek niskie ustawienie, parę zmian kierunku i wodze na kontakt, normalna praca. To samo co w stępie - wygięcie do wewnątrz, zmiana kierunku i to samo, potem na zewnątrz i ostatecznie półwolty z zmianami ustawienia. Etka szła chętnie do przodu, grzbiet miała zaokrąglony, początkowo usztywniała się w potylicy przy wygięciach, potem już spokojnie, luźno, w zebraniu. No to serpentyna o 3 łukach w kłusie ćwiczebnym. Utrzymując równe tempo, prostując się na prostych i lekko ustawiając na łukach dopracowałyśmy element do perfekcji. Poklepałam Etiudę za dobrą pracę i zatrzymanie z kłusa. Ładne, równe, chociaż musiałam dość mocno zamknąć dłonie na wodzach. Ruszenie stępem, ruszenie kłusem i przejście do stępa od dosiadu. Ładne, płynne więc pochwała. Zatrzymanie od dosiadu, ruszenie kłusem i po chwili zatrzymanie - bardzo ładne. Pochwała i ruszenie kłusem. Przejścia kłus roboczy-kłus pośredni-kłus roboczy. Spokojne, bez problemu. W takim razie zatrzymanie, cofnięcie 3 kroki i ruszenie stępem. Nawet nawet, jak na pierwsze próby. No to szybkie przejścia kłus-stój-kłus. Prościzna. Skoro tak, to przekątne i dodania w kłusie. Jako,że ten element znajduje się tez w klasie L, pracowałyśmy nad nim trochę, to wychodziły nawet ładne, jednak są jeszcze do doszlifowania. Stwierdziłam, że wystarczy nam tych elementów, zaraz się zakotłuje w głowie i do stępa. Parę minut stępowania a luźnej wodzy przed galopem. W końcu nabrałam wodze, ruszyłam kłusem i w narożniku galop. A raczej to, co miało nim być. Etiuda jak zwykle pobrykała trochę, raz mnie mało nie wysadziła i dopiero po długiej ścianie pełnej baranków i innych figur dynamicznych zaczęła ładnie, okrągło galopować. Rozgalopowałam ją trochę i wygięcie do wewnątrz. Od razu koń luźny, spokojny, zero problemów. Poklepałam Etkę i wyprostowałam, by aby nie zaskoczyła w wygięciu. Zwalniamy galop i mała wolta w narożniku. Pochwała i wydłużenie na ścianie. Nawet nawet jak na pierwsze podejścia. Ostatecznie przejście do kłusa. Chwila kłusa i na prostej zagalopowanie. Parę fuli galopu i do kłusa. Sporo kłusa i zagalopowanie. Próbowałam przekonać Etiudę, że nie musi przyspieszać przed zagalopowaniem na prostej. Udało się dopiero po paru okrążeniach z duża ilością przejść kłus-galop-kłus. Ostatecznie zmieniłam kierunek przez przekątną i galop w drugą stronę. To samo, lecz włączyłam przejścia galop-stęp-galop. Nie było z nimi problemów, więc nie chcąc już męczyć i tak spoconej z lekka klaczy przeszłam do kłusa, po chwili do stępa. Ustawiłam klacz na pomoce i zaczynamy ustępowania. Prawa łydka spycha, lewa wskazuje ruch do przodu, wodze zachęcają do zgięcia w potylicy, nie w szyi, dosiad równomierny, dobrze rozłożony pośrodku siodła. Jeden kroczek w bok, drugi, trzeci. Nie było to mistrzostwo, nasze ustawienie pozostawiało wiele do życzenia, ale przynajmniej klacz reaguje na spychającą łydkę. Pochwaliłam i po chwili odpoczynku znów. Zewnętrzna łydka spycha, dosiad prosty, równy, wodze wskazujące ustawienie, wewnętrzna łydka na popręgu zachęca do podążania naprzód. Lepiej, podobał mi się fakt, że Etiuda nie zostawia zadu poza pionem, idzie on najdalej w bok. Po paru kroczkach pochwała i zmiana kierunku. Chwila odpoczynku i na nowo. Dużo lepiej, pomoce zaczynają być delikatne, subtelne. Wykonałyśmy z 5 ładnych kroków ustępowania. Pochwaliłam młodą i jeszcze raz. Bardzo dobrze, lekkie pomoce i koń odchodzi od ściany. Na razie kąt mamy nieco mniejszy od wymaganego, ale i tak idzie świetnie. Poklepałam Holsztynkę i zmiana kierunku. Teraz coś ciekawsze i trudniejszego. Poprosiłam gniadą o ustępowanie w lewo. Wykonała parę kroków, więc pochwaliłam i jechała prosto. Po chwili pomoce do ustępowania, ale nie przy ścianie. Tu już pojawiły się problemy. Musiałam użyć wyraźnych pomocy, by Eti wykonała chociaż 2 kroki ustępowania. Natychmiast pochwaliłam i znów jazda po prostej. Po chwili pomoce do ustępowania. Lepiej, ale bardzo niepewnie. Poklepałam klacz i w drugą stronę to samo. Parę kroków od ściany i jazda po prostej, potem znów parę kroczków i prosta, parę kroczków i wjazd na ścianę. Ustępowania od samej ściany wychodziły nam już przyzwoicie, mogłyśmy pokonać w dany sposób pory kawałek placu. Ustępowanie od środka czworoboku nie było jeszcze pewne, ale Etka wykonywała parę kroczków w bok, kiedy dostała wyraźny sygnał. -Dobry konik - Powiedziałam klepiąc Niunię po szyi i dając luźną wodzę. Postępowałyśmy z 5 minut (ustępowania były tylko w stępie, więc zdążyłyśmy ochłonąć) i zatrzymujemy się przed stajnią. Zeskoczyłam na ziemię, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i wprowadziłam Młodą do chłodnego, zacienionego pomieszczenia. Zatrzymałam przed boksem, rozsiodłałam, rozwinęłam z owijek i na kantarku zaprowadziłam na myjkę. Dokładnie schłodziłam mocne nogi Holsztynki, ciepławą wodą opłukałam spocone miejsca i ściągaczką zdjęłam z nich nadmiar wody. Umyłam kopyta i powędrowałam z Etiudą na trawę obok stajni. Posiedziałam z nią trochę, póki nie podeschła i w końcu, po 30 minutach zaprowadziłam na pastwisko. Spuściłam z uwiązu, poklepałam po szyi i zamknęłam bramkę. Poszłam chwilę obok klaczy, bo miałam zamiar zgarnąć na trening Antarktydę. dnia Pon 9:16, 30 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy |