ďťż
cranberies
Czasem koń musi popracować inaczej niźli pod jeźdźcem. Dziś właśnie coś takiego spotkało Etiudę. Przyszłam do niej po treningu z Scarlet i wyciągnęłam z boksu. Wyczyściłam dokładnie, do tego wytuliłam i w końcu ubrałam w komplet ochraniaczy, ogłowie i na koniec czaprak, a na nim pas do lonżowania z pessoa. Klacz stępowała już w karuzeli, i była na padoku, to też założyłam jej patent, dopasowując odpowiednio. Holsztynka zdziwiła się nowym "ubiorem", cofnęła o krok, ale potem nie sprawiała większych problemów.
Powędrowałyśmy na lonżownik. Puściłam ją stępem po dużym kole. Zachęcając do żwawego stępowania obserwowałam, jak klacz próbuje się uporać z patentem. Pierwsze koła były niezbyt udane - Etiuda drobiła, trochę walczyła z 'tym czymś co ją ciągnie i ogranicza', jednak po paru zmianach kierunku zauważyłam, że kobyłka się rozluźnia, a tylne kopyta zaczynają naprawdę mocno przekraczać ślady przednich, co jednogłośnie świadczyło o większej pracy zadu. Postępowałam ją jeszcze chwilę i poprosiłam o kłus. Początek był dość podobny. Etka ruszyć ruszyła, ale poszła z łbem do przodu, co zaowocowało napieraniem drugiej części patentu, więc zdenerwowana przyspieszyła. Uspokoiłam ją i starałam nakłonić do prawidłowej postawy. Po paru minutach, przejściach i zmianach kierunku wreszcie gniada zaczynała rozumieć, jak to działa. Podstawiła zad, zaokrągliła grzbiet, szyję i zaczęła iść chodem, o jakim niejeden koń mógłby pomarzyć. Zachęcałam ją do większego impulsu, co z czasem i konsekwentnością stawało się coraz bardziej naturalne dla kobyłki. soon. dnia Pon 18:21, 03 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz |