ďťż
cranberies
Przywitałam się z Gniadą i szybko wyczyściłam gdzie należało, zawinęłam nogi, założyłam ogłowie z nachrapnikiem szwedzkim i wędzidłem gumowym podwójnie łamanym, na koniec usadowiłam jej na grzbiecie inny, suchy czaprak pasujący pod to siodło, futerko i ostatecznie ujeżdżeniówkę świeżo zdjętą z Latającego. Pozapinałam wszystko, okryłam konia derką i na dwór. Tam podciągamy popręg i w siodło.
Lekka łydka i spokojny stęp na luźnej wodzy w stronę hali. Pana Ryśka jeszcze nie było, pojawił się po 5 minutach i po spytaniu się ile czasu już jeżdżę nakazał rozpoczęcie pracy w stępie. Nabrałam wodze na kontakt i półparadkami zachęciłam Holsztynkę do odpuszczenia w potylicy. Poszło gładko, ona w przeciwieństwie do Francaisa była w wyjątkowo dobrym nastroju. Zaczęło się kręcenie. Dużo zmian kierunków, kół, wolt, serpentyn, po dłuższym czasie przejść. Póki co byłam zadowolona z niuni, zachowywała się wzorowo. Podjechałam do trenera. -No ładnie ładnie, przynajmniej nie walczy - Skwitował szybko. - Ale nie ufa ręce, co? Taki typ wrażliwca. Przytaknęłam. Uśmiechnął się lekko i wziął derkę z zadu Gniadej, która natychmiast znalazła się parę metrów dalej. -I do tego wypłosz?! - Dodał na tyle głośno, bym usłyszała. -Nooo. -Dobra. Chody boczne jakie umiecie. Uspokoiłam Etiudkę i na początek łopatki. Od razu parę uwag, korygujemy i stopniowo coraz lepiej. Gniada zapomniała już o swoich strachach, zajęła się pracą. Gdy ten element został doszlifowany dostałam znak że czas pokazać ustępowania. No to jazda. Ku mojemu zdziwieniu trener nie przyczepił się do niczego, a nawet pochwalił wykonaną pracę. -No to cofania i zwroty. Przód i zad. I NIE MÓW MI ŻE ONA NIE UMIE. Westchnęłam i bez słowa wykonałam cofanie, zwrot na przodzie w obu kierunkach i próbę zwrotu na zadzie. -Jeszcze raz. Pewniej działaj tymi pomocami! Jak jeszcze raz to jeszcze raz. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się wyegzekwować od Etki nieco kanciasty zwrot na zadzie w obu kierunkach. Pan Rysiek zwolnił nas z pracy nad tym elementem i nakazał parę przejść stęp pośredni-stęp swobodny-stęp pośredni. Wykonywałam je na przekątnych długich, na przekątnych krótkich, na prostych i na dużych kołach. Potem nakazano mi kłus. Lekka łydka i już jedziemy. Parę półparad bo Etiuda zadarła łepetynkę do góry i jeździmy. Po prostych, po przekątnych, kołach, małych woltach, serpentynach, no co tylko się dało. Przejścia, potem jakieś dodania, skrócenia, kłus pośredni. Klaczka zaczęła się ogarniać. Po paru przejściach nie zadzierała już głowy tylko ładnie pozostawała w ustawieniu. No to na polecenie trenera żucie z ręki. Na prostej i na dużym kole. Parę uwag, poprawek i po "prawidłowym" wg pana Rysia żuciu łopatki. od początku ładnie, musiałam tylko trochę mocniej działać wewnętrzną łydką i tyle. No to ustępowania. Tu koń się usztywnił i chwilowo zablokował. Receptą było parę ćwiczeń rozluźniających i spokojne wejście w to ustępowanie. Jedziemy. Dużo lepiej. W drugą stronę. Super. Jeszcze po razie na stronę i polecenie zagalopowania. Usiadłam w siodło i przyłożyłam odpowiednie pomoce. Hop, jedziemy. Parę półparad bo klaczka się usztywniła, jakieś koła, wolty i potem już na spokojnie. Troszkę przejść z kłusem i stępem związanych, tak w obie strony. No to dodania i skrócenia. Początek walki. Trener dał parę uwag, po czym sam wsiadł na buntowniczo nastawioną Holsztynkę. Przepracował ją tak, że ja nawet nie marzyłam o tak chodzącym koniu. Wsiadłam i teraz. Łydeczka - dodanie, lekka parada i skrócenie. Zwykłe zmiany nogi przez kłus i potem przez stęp, parę lotnych i kontrgalopy. Z początku jak na srebrze - poprzez wężyki. Potem już inne kombinacje, w tym półkola w kontrgalopie. Były z tym drobne problemy, bo Gniada na początku pięknie zmieniała nogi zamiast jechać dalej tak jak dyktowałam. Z czasem jednak załapała i voila. Pan Rysiek stwierdził, że nie ma co tu maglować, poprosił tylko o próbę galopu zebranego jak w klasie N. Powolutku, stopniowo dochodziłam do coraz większego skrócenia fuli kobyłki pozostając jednak przy tym samym impulsie i w rozluźnieniu. Zaprezentowałam go w obie strony, potem galop wyciągnięty i do kłusa. -No dobra. To porób parę kombinacji z chodami bocznymi. Może spróbować trawersów. - Stwierdził gdy przejeżdżałam obok. Tak też zrobiłam. Wiele różnych kombinacji z ustępowaniami i łopatkami, jakieś ciche podejścia do trawersów. Gdy tylko zaczynało świtać - przerwa i pochwała. Ostatecznie byłyśmy w stanie wykonać parę ładnych, trawersowych kroków, jednak gdyby nie uwagi pana Rysia... Byłoby ciężko. Przeszłam do stępa, dostałam od trenera parę uwag, zalecenie przejechania paru P-tkowych programów i po ogarnięciu Etiudy wzięcie na trening Scarlet. Rozstępowałam Etkę w 10 minut, była tylko lekko spocona. Wróciłyśmy do stajni, gdzie rozsiodłałam i zajęłam się nią należycie, Filipowi zaś poleciłam wyczyszczenie Scarletki. Schłodziłam Holsztynce nogi, dałam marchewkę i odstawiłam do boksu w polarze, który po 15 minutach Filippo miał zamienić na zwykłą derkę. Sama Znów wyszukałam suchy pad ujeżdżniowy, złapałam siodło ujeżdżeniowe, ogłowie Scarlet i jakieś owijki polarowe. Wszystko zaniosłam do boksu i dałam sobie 5 minut odpoczynku między treningami. dnia Nie 19:33, 16 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz |