ďťż
cranberies
Osiodłałam i wyczyściłam tego syfiarza. Trochę kręcił zadkiem, aczkolwiek nie powiem, był bardzo grzeczny. Jak na siebie. Złapałam go za wodzę i zaprowadziłam na halę. Miałam ciągnąć na ujeżdżalnię, ale śnieg był taki... eee... żółty. Wsiadłam. Dałam mu łydkę, Ruszył świńskim kłusem, więc go trochę ściągnęłam. No co to ma być, mały, he?! Jak idziemy, to idziemy, a nie sie opierniczamy! Zastanawiałam sie iloma krokami przemierzy ujeżdżalnie wokół. Liczę.. jeden, dwa, trzy, cztery, pięć... ee a co było dalej? Dobra, nieważne. Jedziemy dalej. Z tej dziesięciominutowej nudy, przestępującej z lewej nogi, to na prawą prawie usnęłam. Ocknęłam sie na łuku, bo zaszczekał ten śmierdzący i zapyziały kundel sąsiada rozwaliduchy. Litości. Zadzwoniła moja 'ceglasta Nokia z jesieni średniowiecza 1997ego'. No taaa... Good night, travel well, of course. Muszę zdecydowanie zmienić ten dzwonek. Ciekawe co dziś na obiad? Jak znów makaron, to ja zaczne żreć pajdy ze smalcem, no i oczywiście z kiszonym ogórem. Nie, nie tym Ogórem z przedmieścia, tylko kiszonym ogórkiem. A, właśnie? Dlaczego ogórki są zielone? Zapytam sie pani. Albo cioci Wikipedii, bo wujek Google ostatnio mnie zawiódł. Dlaczego? Zapomniałam. Bądź co bądź mam traume z tego powodu. Lekcje zrobiłam? Och, zapomniałam! Aj tam, zawsze sie znajdzie jakiś jeleń co zrobi za mnie. Po co się przemęczać? Ooo, przypomniała sie sie piosenka! No to śpiewajta! I raz, i dwa, i trzy...
How can I decide what’s right? when you’re clouding up my mind I can’t win your losing fight, all the time How can I ever own what’s mine, when you’re always taking sides But you won’t take away my pride, no not this time Not this time… How did we get here When I used to know you so well But how did we get here I think I know The truth is hiding in your eyes and its hanging on your tongue Just boiling in my blood Bu...* ..o mój boże! Ale ja jestem przecież na koniu! Ok, no to chyba ta końska niedołęga już rozgrzana. Można kłusować. Nie w sensie polowania, oczywiście. No to kłus. Trach trach, łydka w ruch i idziem w kłus! Doszłam do wniosku, że nawet fajnie telepie. Umpa Umpa Umpa.. A właściwie, czemu ja nie anglezuje? Bo jadę wysiadywanym. Kto taką nazwę dał, tego nie idzie wysiedzieć, więc telepie sie jak Żyd po pustym skelpie. Ot co. Cicho, cicho, albo mam wrażenie, że lepiej wysiaduje, albo ten koń jakoś lepiej ciśnie. Dobra, stwierdziłam. Koń lepiej idzie. Oj, mój, mały, mój maleńki, weź nie sikaj do wanienki.. Jakie ja myśli mam, łooo! Jestem mistrzem rymów! I mistrzem ciętej riposty. Coś już mi tak sie nie chce telepać, części przednie mnie na to nie pozwalają. Ok, galop. Jedzieemy! Tarata tarata tarata uhuu! Ale jazda! Kto nie spróbował ten debil! Reeewelacja. Dobra, w kłus. Ale tym razem nie zezwalam na masakre. Idziemy jak ludzie, no i nie-ludzie. Dupa w górę, dupa w dół, dupa w górę, dupa w dół, dupa w góręęęę.. i sie pogubiłam. Nieważne, dojdę do tego jeszcze. Koniec tego, stęp musi być. Wodza w tył, i stęęęęęp. Hmmm... Ale z tego BiDzi fajny facet jest. Jakby tylko nie robił z siebie imbecyla na każdym kroku i nie wyrywał nauczycielki to bym się za niego wzięła. Albo nie, zmieniam zdanie. Ostatnio śmierdział jak cap. Chyba żadna nie chce mieć faceta o nazwie 'samiec kozy'. I ma krzywe zęby. O, to już jakiś powód jest. Ej, zaraz, która właściwie jest godzina?! 16:40. Koniec jazdy, kobyle w jego wieku nie wolno chodzić dłużej niż tę godzinę i dwadzieścia dwie minuty. Stóóóój. Zsiadam. Ciągnę młodego do stajni, omijam żółty śnieg. O, fuj. W stajni go rozsiodłuję, daję dere i zaciągam do boksu. Daje mu hot kissa na pożegnanie i żegnaj, kochanie, do jutra! *Paramore 'Decode' |