ďťż

Alpy Austriackie 2011

cranberies
Ferraty w Alpach Austriackich
sierpień 2011 r.
kierownik imprezy: Wojciech Łozowicki





Zdjęcia w galerii Alpy Austriackie dnia Sob 17:59, 24 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy


27.08 – 5.09.2011
Tegoroczna wyprawa w Alpy Wschodnie w Austrii nie należała do łatwych. Poprzeczka trudności na ferratach podniosła się tym razem dosyć wysoko, osiągając najczęściej skalę „D”, a nawet niespodziewane „D/E” !
Na wyprawę pojechała grupa 12-to osobowa, 8 osób z Warszawy i 4 z Bielska-Białej. Aż 10 osób wspinało się na ferratach. Wszyscy uczestnicy stanowili prawdziwie dzielną i pracowitą grupę. Wspinaczki żelaznymi drogami były dla nas – jak zawsze - niemałym wyzwaniem i przygodą. Przyzwyczailiśmy się już do codziennego wysiłku w uprzęży, w kasku, w rękawiczkach i z karabinkami w ręce.
Nie ukrywam, że niektórzy z nas wspinali się na ferratach sporo lat: Wojtek na pewno co najmniej 10 lat, a najstarszy uczestnik tegorocznej wyprawy mający obecnie 74 lata – Andrzej G. wspinał się z nim na ferratach aż na 6 wyjazdach! Można więc skromnie napisać, że jest to już taki mały, ale i wielki jubileusz Warszawskiego Klubu Górskiego.
Każdy z nas zaczynał tę przygodę w innym czasie. Młodsi dołączają teraz do starszych i do tych bardziej starszych. To cieszy…
Tegoroczne ferraty w Austrii wzbudzały respekt, należały bowiem – jak wcześniej wspomniałam - do ambitnych i raczej trudnych. Wymienię je w skrócie:
Franz- Scheikl -Steig – trasa B-C (C); Bürgeralm-Panorama Klettersteig –trasa C-D/E; Wildenauersteig –trasa D1+; Teufelsbadstubensteig – trasa B; Haid-Steig –trasa C- D; Kronich-Eisenweg – trasa C-D; Reiffeisen-Klettersteig –trasa C-D; dodatkową ferratę zaliczył tylko Mateusz – Eisenerzer Klettersteig –trasa D. Wszystkim uczestnikom wyprawy należą się tu gratulacje!
Nie tylko ferraty i wycieczki górskimi szlakami były gwoździem programu. Dla urozmaicenia programu wyprawy przeszliśmy ciekawy Wąwóz Bärenschutzklamm mając do pokonania 2900 drewnianych stopni. Mieliśmy też możliwość pojechać do pięknej miejscowości pielgrzymkowej – do Mariazell. Jakże by tu nie być, kiedy z Neuberg an der Mürz do Mariazell było zaledwie 30 km. Trzy osoby skorzystały z tej niezwykłej okazji i były w Mariazell po raz pierwszy w życiu.
Wyprawa w Alpy Wschodnie trwała 10 dni tj. od 27 sierpnia do 5 września 2011 r., z tego 8 dni spędziliśmy aktywnie w górach. Pogoda nam sprzyjała (ta prawdziwa – meteorologiczna), dopisywała też pogoda ducha. Dlatego plan wyprawy lekko skorygowany udało nam się szczęśliwie zrealizować.
Cała nasza 12-tka podzieliła się w naturalny sposób na trzy grupy: pierwsza grupa to „zawodowi ferratowcy”. Do tej mocnej grupy należeli: Wojtek , Mateusz, Ewa i Wiesiek, obie Marty czyli mama z córką i Marcin; druga grupa była mieszana, chodząca po ferratach (nawet w skali D) i wędrująca po górach. Trzy wycieczki wysokogórskie miały różnicę przewyższenia 1100 – 1300 m. Dużo! Do tej grupy należeli: Andrzej, Stasiu i Celina, która zawzięcie broniła się przed ferratą z literką D, ale … jak się potem okazało - nie wiedząc o tym - pokonała trudności na ferratach C/D ; wreszcie trzecia grupa - turystyczna, nie chodząca po ferratach, ale za to świetnie poruszająca się po szlakach wysokogórskich: Zosia i Józek. Właściwie Zosia przeszła w bardzo dobrym stylu jedną ferratę w skali B – Teufelsbadstubensteig.
Na każdej wyprawie organizowanej przez Wojtka pojawiają się „nowi” uczestnicy. Tym razem byli to: Zosia i Stasiu z Bielska-Białej oraz młodziutki, obiecujący na przyszłość Marcin z Warszawy. Brawo! Spisaliście się wspaniale pod każdym względem! Napiszę też całą prawdę, że oni po tegorocznej wyprawie są już zarażeni tą formą turystyki wysokogórskiej. To było zresztą widać …
Zamieszkaliśmy w przeuroczym miejscu u Holendrów na skraju miejscowości Neuberg an der Mürz. Nad nami wielkie góry z Windsbergiem (1903 m n.p.m) na czele, pod nami miasteczko zabytkowe i przytulne, przedzielone rzeką Mürz . Przy naszym dużym domu oprócz pięknych widoków panował spokój, wokół pełno zieleni, wybieg dla koni i świat zwierząt (konie różnej maści, czarne i tłuste świnki, kozy, koty … itd.). Te żywe stworzenia, czyli najprawdziwsza natura była sympatycznym dodatkiem do każdego dnia spędzonego tu w Alpach. Gościnność, przestrzeń i uśmiech gospodarzy sprawiały, że po trudach górskich każdego dnia przybywało nam sił i rosły apetyty (oczywiście te górskie!). Ale … bądźmy szczerzy - tak jest zawsze na wyprawach górskich organizowanych przez Wojtka.
Na koniec tych wspomnień należy napisać serdeczne – specjalne podziękowanie dla naszego wieloletniego kolegi i organizatora tych ferratowych wypraw – Wojtka Łozowickiego.
Wojtek! To Ty byłeś i jesteś duszą i motorem wszystkich ferratowych wypraw! Tobie zawdzięczamy to, że zakosztowaliśmy innego rodzaju wspinaczki po skalistych, wysokich i przepaścistych górach Włoch, Austrii i Szwajcarii. Skosztowaliśmy i … zaraziliśmy się już na stałe, bez względu na to, ile mamy lat i jaki jest stan zdrowotny naszych kolan.
Dziękuję Ci za to w imieniu moim własnym i – myślę – w imieniu wszystkich uczestników tegorocznej wyprawy.
Jeszcze jedno życzenie – moje własne - dla nas wszystkich: aby zdarte kolana i nadwyrężone kręgosłupy nie utrudniały nam w najbliższej przyszłości górskiego życia. Niech niosą nas dalej po górach wysokich i niskich, po każdych górach! Bo góry dodają nam sił i chęci do życia, bo są kawałkiem naszego życia … Bo …„ tutaj w górach jest mój dom, śpią marzenia gwiazdy lśnią, tu przestrzenią karmię serce, żyć co krok pragnę więcej…” (z piosenki turyst. „Jak okiem sięgnąć”).
B-B, 27. 11. 2011 r.
Celina Skowron z Bielska-Białej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies