ďťż
cranberies
Łukasz po osiodłaniu Noxla usiadł jakoś obok mnie. Jechaliśmy po mydło ale było tak dużo kałuż że próba zręcznościowa też będzie. Jechaliśmy stępem.
-Łukasz masz kasę? -Wiesz gdzie jest najbliższy sklep? Ile to głupie mydło kosztuje? -Coś koło 3 złotych... wiem wiem. Za Deandrei jest wies i za wsią jes Bździszewo. My pojedziemy dzikim skrótem. -O matko jedyna... I w tym momencie zauważyłam kokardkę. Ktoś nam urządza małe podchody Odebrałam pierwszą wiadomość: „Zbierzcie wszystkie piłki z gazety. Tylko te które leżą na słupkach! Jedźcie galopem. Pamiętajcie! Widzimy was!” Na horyzoncie zobaczyliśmy jaskrawoczerwony słupek. Kazałam Łukaszowi iść na tyły a ja popędziłam Noxla do galopu. Zebraliśmy piłeczki. Byłam cała umorusana. Łukasz się z tyłu śmiał. To była jazda. Pobawiłąm się lejcami i przegalopowaliśmy przez kałużę. Do stępa. Spojrzałam na chłopaka: teraz on był mokry! Zaśmiałam się. Jakieś 100 metrów przed nami wisiała różowa kokardka. Chyba kolejne zadanie. Podkłusowaliśmy. Zatrzymałam konia wielkim „prrrrrrr”. Zerwałam kokardkę z gałęzi i przeczytałam zadanie: „Popytajcie się dzieci na wsi gdzie wiją kukułki gniazda. Cały czas was widzimy!” Istotnie. Wjeżdżaliśmy na droge asfaltową. Popędziłam konia do kłusa żeby szlufki dwoniły. Zobaczyliśmy plac zabaw. Zatrzymałam Noxla który zafascynowany dziećmi wyciągał głowę w ich stronę. Młode pokolenie podeszło i pogłaskało konia. Zapytałam się małej blondynki o tę kukułkę. -Kukułki wiją gniazda po drugiej stronie ulicy Ziemniaczanej. Co to miało znaczyć? Podziękowałam i pojechałam dalej. A może mam tam podjechać? No to zkręciłam w Ziemniaczaną. Jest zielona kokardka! Zerwałam ją podczas gdy Noxle zagryzał wisienką. „Już wiecie gdzie kukułki wiją gniazda? Zdobądźcie dla nas 5 wisienek, 2 jabłka i gruszkę od jednej z gospodyń. Ma na nazwisko Kukułka. Widzimy was!” To o to chodziło! Pojechalismy na koniec drogi. Na domofonie widniało” Kukułki”. Zadzwoniłam. Poczciwa staruszka wyszła z koszykiem dóbr. Przeliczyłam. Brakło jednej wisienki. Starsza pani już poszła. Trudno. W koszyku znalazłam kokardkę. Otworzyłam liścik. „Luksja na was czeka! Jedźcie tam gdzie liście spadaja z drzew. Cały czas was obserwujemy!” To było łatwe. Ulica Jesienna. To była prosta droga. Zauważyłam siatkę przewiązaną kokardką w kolorze pomarańczowym. Z radością wzięłam mydło i rzuciłam do tyłu. Zapomniałam że tam siedzi Łukasz ^^' -Walnęło cię? -Nie było innej opcji. Lepiej zobacz co jest w tym karteluszku. Odwinęłam papierek. Znalazłam cukierek dla konia i dwa ciacha dla nas. Wszamaliśmy je. W moim znalazłam karteczkę. „Przywieźcie do nas dwa ananasy. Będziemy w lesie pod wzgórzem!” Nie wiedziałam co to za ananasy. Nie dostaliśmy podpowiedzi! Trudno. Może to wzgórze? Cmoknęłam na karego by pojechał kłusem. Dojeżdżaliśmy do wzgórza. Zobaczyłam ekipę Inferno. Machali rękami. -Sory ale nie mamy ananasów i wisienki. -Wy to takie ananasy a wisienkę zjadł Noxlu! Zaśmialiśmy się. Poczęstowałam ludzików owocami i pojechaliśmy z powrotem w błocie. Potem oczyściłam konia szlauchem i wprowadziłam do boksu kładąc słuszną porcję siana. |