ďťż
cranberies
Pod wieczór przyszłam sprawdzić jak miewają się moje koniska. Zauważyłam, że panowało wśród nich poruszenie. Zaniepokojona szukałam wzrokiem przyjacielskiego łebka Chmurki. Kobyłka leżała na słomie, cała mokra i oglądała się na brzuch. Natychmiast weszłam do środka nie zważając na stojącą razem z nią Etiudę i jednocześnie dzwoniąc po pomoc do Filipa zmusiłam myszatą do podniesienia się. Szybko wyprowadziłam klaczkę z boksu i ostatkami rozumu zamknęłam drzwiczki, by Etiuda nie wyszła. Zaczęłam spacerować z ledwo trzymającą się na nóżkach kobyłką. Po chwili przyleciał Filip z apteczką, w której miałam zastrzyki na rozkurcz mięśni. Bez wahania wstrzyknęłam klaczce odpowiednią dawkę i z pomocą Filipa przykryłam derką, następnie oprowadzałam po stajni. Chmura ledwo szła, mało nie pokładając się na ziemi. Czas przelatywał nam przez palce, a lek jeszcze nie zaczął działać. Gdy kobyłka nie miała już zupełnie sił kazałam Filipowi odstawić ją do boksu, sama zajęłam się masowaniem jej brzucha. Wpadając w trans masowania rozmawiałam cały czas z kucynką, która słabła w oczach. Obawiałam się najgorszego. Podałam jeszcze jedną dawkę leku i dalej masowałam. Po chwili perystaltyka jelit małej zaczęła wracać do normy. Kolka minęła. Odetchnęłam z ulgą i pogładziłam małą po mokrej szyjce. Flip przyniósł mini-kaptur do derki, który założyliśmy Chmurce, aby się nie przeziębiła. Dałam jej pić, a gdy nabrała sił zaprowadziłam na lonżownik, gdzie nie miała nic do jedzenia. Przyprowadziłam jej Etiudę, by nie czuła się samotna i wyczerpana poprosiłam Filipa, by wszystkiego nadzorował.
Rano dowiedziałam się, że z klaczką nic się nie działo, zmęczona tylko leżała przez większość czasu, a Etiuda stale dotrzymywała jej towarzystwa. |