ďťż
cranberies
Dziś znalazłam chwilę czasu dla Noxla. Postanowiłam że dość rutyny! Zajmiemy się powożeniem! Ponieważ był już zajeżdżany pod powożenie wyprowadziłam go na halę gdzie czekała na niego nowiutka bryczka z nowiutkim kompletem. Ogier popatrzał ciekawie. Spuściłam go z uwiązu żeby sobie powąchał i pochodził. Ja w tym czasie go kontrolowałam. Serek chodził i chodził wkoło bryczki aż w końcu się odważył podejść bliżej i bliżej... I nagle usłyszałam rżenie. Tupał kopytami i parskał. No cóż. Wzięłam ogłowie, szory i zaprzęgłam go do wozu. To Noxle zaczał się szarpać. Dałam mu sygnał do startu. Noxle posłusznie ruszył. Zatrzymałam go gdyż zorientowałam się że by wypadało jeszcze jakieś słupki ustawić. Wysiadłam i ustawiałam. Serek posłusznie stał. Ustawiłam mu coś prostego.
Ruszyłam kłusem. Poprawka chciałam ruszyć ale Noxle nie chciał jechać. Pewno przeraziły go te słupki. Cmoknełam ale tym razem uzyskałam reakcję w postaci kłusa. I zaczęliśmy tor.Pierwsze cztery słupki nie zostały strącone. Ogier skupiał się i to było widać. Wydłużyłam mu wodze i ruszyliśmy galopem na dwóch ostatnich słupkach. Koń parsknął i ruszył galopem. Krótkim ale pełnym gracji. I puściłam go na całkiem luźnej wodzy żeby się rozpędził i pojechał takim dłuuugim galopem naokoło hali. Wykonał moje polecenie z nadgorliwością: ruszył wydłużonym krokiem ale najpierw bryknął i chyba trochę wgniótł bryczkę. Ale jechałam dalej z szalonym ogierem który mógł się wyszaleć. Zwolniłam Sera do kłusa. Ten znowu wypuszczał potoki śliny ale chyba był szczęśliwy: uszy postawione, ogon w ruchu. Ponieważ czas naglił powoli kończyliśmy trening. Zwolniliśmy do stępa. W stępie jeszcze raz przejechaliśmy tor i wysiadłam z bryczki. Sir cały czas parował. Żeby ochłonął zdjęłam z niego szory i ogłowie i założyłam kantar. Wiem że Serek nie lubi skakać ale trochę ruchu w tym kierunku się przyda. Puściłam go luzem po hali a ja zaczęłam montować korytarz. Sir sobie chodził stępem i wąchał po dłoże lub dzikim galopem brykał. Ja ustawiłam belki i wzięłam konia za kantar. Weszliśmy w korytarz. Noxle pochylił łepetynkę i prychał. Puściłam mu kantar i wpędziłam w korytarz by przeszedł sam. Musiałam mu trochę popędzić tempa. I przeszedł. To dałam mu na końcu niską przeszkódkę. Może czterdziestkę. Musiałam z tyłu mieć bat bo podchodziliśmy cztery razy. W końcu rozmontowałam tor twierdząc że nic z tego nie wyjdzie i założyłam derkę koniowi. Wzięłam go za uwiąz i zaprowadziłam do boksu. W stajni zobaczyłam Joanne która czyściła Damę z Łasiczką. Pogadałyśmy chwilkę i weszłam do stajni dla ogierów. Zdjęłam Noxlowi derkę i go zaczęłam rozczyszczać. Uniknęłam chapnięcia w ramię. Założyłam derkę z powrotem i wyprowadziłam konia na pastwisko do kolegów. |