ďťż

09.01.2011 - Teren u boku Punia

cranberies
"Ahh...piękny mamy poranek" westchnęłam w myślach wchodząc do stajni. Przywitało mnie kilka rżeń, w tym jedno bardzo charakterystyczne, Puńkowate. Uśmiechnęłam się, dałam każdemu rumakowi marchewkę i przyniosłam sobie z siodlarni ogłowie i ochraniacze karego, do tego długą linę dla Chmurki. Kuckę dałam Filipowi do ogarnięcia, sama zabrałam się za czyszczenie karosza. Iglakiem rozczesałam zlepki na sierści, następnie całego kuca przeczesałam włosianką. Puniek lubił tego typu zabiegi, a szczególnie drapanie przy grzebieniu szyi. Gdy doczyściłam jego skarpetki wzięłam grzebień i dokładnie rozplątałam skołtunioną grzywę oraz ogon. Wałaszek zaczepiał mnie czasem chrapkami, albo się oglądał, ciągle szukał kontaktu. Ach te kucyki Smile Na koniec zostały mi kopyta. Kary ładnie podał wszystkie nogi i grzecznie czekał, aż wszystko dokładnie wyszoruję. Znalazłam w jednym kopycie mały kamyczek, na szczęście nie uciskał nic i Puniaczkowi nic nie było. By zapobiec katastrofom wkręciłam mu w każdą podkowę hacele. Nie przepadał za nimi, jednak nie walczył. Poklepałam go i odziałam w ochraniacze. Były to czarne skokówki, komplet. Na koniec ogłowie polskie z oliwką. Bardzo ładne przyjęcie wędzidła, potem poczekanie na zapięcie pasków.
-No kochanie, jesteśmy gotowi - Uśmiechnęłam się klepiąc karusa po szyi. Postanowiłam od razu wsiąść. Zebrałam wodze, oparłam dłonie o grzbiet małego i lekko odbijając się od ziemi wgramoliłam się na jego niski grzbiet. Filip podał mi gotową na szaleństwa Chmurę i ruszamy.

Konie będące uprzednio na karuzeli były już jako-tako rozgrzane, jednak postanowiłam postępować sobie, póki droga jest jeszcze trochę śliskawa. Wjechaliśmy do lasu od nieco innej strony. Nie było tam ani bramki, ani nic, po prostu nagle pojawiał się las i droga. Punio pobudzony, z uszami do przodu szedł energicznie, a śnieg chrzęścił pod kopytami. Chmurka również zaciekawiona szła tuż obok. Stępem pokonaliśmy odcinek ok. 800 m w głąb lasu i kłus.
Puniek pobudzony, pełen energii kłusował sobie wesoło, podnosząc wysoko nóżki, a noskiem w dole (jeździliśmy na luźnej wodzy) trącał śnieg. Chmurka biegła żwawiutko obok, ginąc w śniegu i parskając. Pokłusowaliśmy sobie po zawiłej nieco ścieżce i ukazał nam się w sumie niewielki pagórek. Przeszłam do stępa. Powoli wdrapujemy się na niego. Koniska nie miały z tym żadnych problemów. Tak samo było z zjazdem. Ukazała nam się szersza droga, prowadząca nieco naokoło do baardzo długich pól na dziki galop. Zakłusowaliśmy sobie, jednak na spokojnie, by Chmura jakoś nadążała na swoich szkitkach. Bez żadnych sensacji jechaliśmy sobie przez las, nawet czmychający gdzieś w krzaki zając nie spowodował popłochu. Pokonaliśmy około 2 km, gdy postanowiłam zagalopować. Do pól zostało nam nieco ponad 3 kilometry.
Przyłożyłam delikatnie łydki, na co Puniek zagalopował energicznie i machnął raz głową z radości. Obok nas Chmurka biegła leciutko po niewielkiej warstwie śniegu. Galopując z lewej nogi spróbowałam wykonać sobie na luzie ustępowanie. Przyłożyłam odpowiednio ustawione łydki i udało się! Bardzo fajne, równe ustępowanie. No to lotna. Punio bryknął leciutko, a Chmurka uskoczyła z brykami w bok. Na szczęście luźna lina nie ściągnęła mnie z kuca. Po chwili wszystko się uspokoiło i oba konie wykonują ustępowanie w prawo. Chmurka miała tendencję do papugowania, szczególnie po Puniu, więc chętnie wykonywała ten element. Przeszliśmy do kłusa i ustępowanie w lewo. Byliśmy już blisko, a przydałoby się złapać oddech. Fajny krok Puńka, kucyk luźny i chętny do wykonywania wszystkiego. W drugą stronę to samo. Chmurka próbowała naśladować nas, jednak nie za bardzo jej to wychodziło. W końcu odpuściła i po prostu się przesuwała. W pewnym momencie do stępa. Zakręt w prawo i naszym oczom ukazały się łąki. Ogromne, puste, białe pola.
Oba kuce się pobudziły, widać było, że tylko czekają na znak, by pognać przez wolną przestrzeń. Przyłożyłam łydki na galop i pozwoliłam zwierzakom obrać tempo. Sama po prostu trzymałam się na grzbiecie pędzącego rumaka. To, jaką frajdę miały te konie z wysokiego śniegu,z susów, z pełnego galopu, z bryków było nie do zrozumienia. Na szczęście mocno przyczepiłam się do grzbietu Punia i siedziałam dzielnie. W końcu przejęłam inicjatywę. Przyłożyłam łydki i pełny, dziki galop. Tuż obok nas, ale nieco z tyłu Chmurka dawała z siebie wszystko. Potem zwalniamy i spokojny galopik na złapanie oddechu. Miniaturowy pagórek i po nim znów dzida. Śnieg sypał się po prostu wszędzie, konie parskały, Chmurka pobrykiwała i dawała susy przez większe zaspy, ale droga się kończyła. Zwolniliśmy do spokojnego galopu i wjechaliśmy w las. Pokonaliśmy jeszcze z kilometr w tym chodzie i do kłusa.
Nieźle mną zarzuciło, jednak jakoś się utrzymałam. Mieliśmy z 5 km do stajni więc jeszcze sporo pokłusowaliśmy. Konie zmęczone, zadowolone i spokojne kłusowały równo obok siebie z głowami w dole. Pokonaliśmy sobie takim kłusem 3 km, następnie do stępa. Pogładziłam Chmurę po grzbiecie i szyi, Puniaczka poklepałam, sama odetchnęłam i wracamy sobie na luzie do stajni. Od razu wjechaliśmy do pomieszczenia, zdążyliśmy się dobrze występować.

Od razu przywitała nas coraz śmielsza Xena. Psisko tylko czekało aż zsiądę z kuca, by zacząć wpychać swój pysk pod rękę, przykleiła się do mojej nogi i nie opuściła nawet, gdy Puniek nieco poirytowany wystartował w jej stronę z zębami. Zdjęłam karemu ochraniacze, ogłowie, Małej kantar i oba kuce wpuściłam do boksu. Grzecznie weszły, ja zahaczyłam siatkę i dałam wariatom po marchwi.
-A macie, cieszcie się - Uśmiechnęłam się gładząc pycholki przez chwilę, następnie pozbierałam sprzęt, odniosłam i poszłam z Xeną poćwiczyć chodzenie przy nodze i na smyczy.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies