ďťż
cranberies
Dziś nie było na nic czasu. Trzeba było się wybić z bułanym klasę wyżej. Szybko coś zjadłam z Łukaszem się cmoknęliśmy i poszłam do stajni. Pod boksem rzuciłam siodło i ogłowie z ochraniaczami. Dziś sobie z deczka poskaczemy wyżej. Wparowałam mu do boksu i szybko przejechałam szczotami. Oczywiście pięć razy źle zakładałam ochraniacze przednie. Nachrapnik to już w ogóle straciłam cierpliwość i odpięłam. Wzięłam ogierka na halę.
Tam dopięłam mu popręg i wyregulowałam strzemiona. Wsiadłam i ścisnęłam łydki patrząc na przeszkody. Kompletnie nie miałam na nic czasu ni chęci ni cierpliwości. Po pożądnym rozstępowaniu przyszedł czas na kłus i skok małego krzyżaka. Ogier się rozpędził przed przeszkodą i bez zaokrąglania się położył się prosto i przeskoczył płasko. Niefajnie. Jeszcze raz. W narożniku zagalopowałam i skoczyliśmy ładnie z kolei. Zwolniłam go do stępa. Koń sapał. Uspokoiłam go trochę i znów zagalopowaliśmy i nakierowałam go na stacjonatę 110. Koń podniósł głowę i zrobił niewiarygodny skok. Zrobiłam nim ostry wiraż lecz się potknął i zleciałam. Psiakość. Bolało mnie kolano. Puściłam głuchacza do Łukasza. Przyleciał szybko i rozstępował konia w ręku. Ja pokuśtykałam do domu masując kolano. |