ďťż
cranberies
Poszłam do SC żeby zrobić z Noxlem jakiś join-up. Zajrzałam do konia. Lizał sobie lizawkę. Spojrzał na mnie i wyglądał jakby usiłował sobie przypomnieć skąd mnie zna. Pogłaskałam go i weszłam do boksu. Wzięłam szczotki i zaczęłam go czyścić. Dziś byłam bezpieczna gdyż Noxle był za bardzo zajęty lizawką. I po półgodzinie czyszczenia wzięłam uwiąz. Koń położył po sobie uszy. Ja się tym nie zraziłam. Zapięłam mu uwiąz i cmoknęłam. Ogier zaskoczony podążał za mną aż pod halę. Tam zauważyłam Evov i Sonador. Przywitałam się. Przy okazji otrzymałam informację że już kończą. To postanowiłam że sprawdzę konia w ręku. Koń chodził grzecznie dopóki nie zobaczył Sony. Zaczął rżeć i się popisywać. Ev zsiadła i odprowadziła klacz do boksu. A ja spuściłam konia z uwiązu. Ser zaskoczony nową sytuacją kłusujac rozglądał się ciekawsko. Ja wzięłam bat i pogoniłam go. Ten machnął energicznie głową i obnarzając zęby rzuciłby się na mnie gdybym nie podniosła rąk w górę. Koń ładnie stanął dęba jakby ktoś z nim to ćwiczył. Stanął na ziemi i znów się zamyślił. I spojrzał na mnie. Takim ciekawym spojrzeniem. Cmoknęłam w przestrzeń i Serek ruszył ostrym galopem. Miał jakby nieobecny wzrok i patrzał naprzód tak jakby to by były jego ostatnie chwile życia. Ja go poganiałam batem. I w pewnym momencie jego oczy odwróciły się w moją stronę podobnie jak jego ucho. Rzuciłam bat. Poszłam na środek i odwracając się tyłem do konia czułam napięcie. I w chwilę później poczułam coś innego. Oddech Noxla. Przytuliłam do siebie jego łeb. I postanowiłam że join-up to za krótko jak na trening. Zdecydowanie podczepiłam wodze na kantar. Zaprowadziłam go pod stołek i wsiadłam... na oklep. Nie spodziewałam się takiej decyzji no ale cóż jak już siedzę... Czułam się trochę nieswojo. Wiatr huczał za oknami a Noxle jakoś dziwnie nie sapał. Ruszał się tak jakby stąpał po niepewnym gruncie- delikatnie i ostrożnie.
I w tym samym momencie lawina śniegu spadła z dachu. Noxle nie wydawał cienia zainteresowania. Jakby nie było świata. Przytuliłam go z jego grzbietu. Ten zaskoczony podniósł głowę i prychnął. Ja ruszyłam go do kłusa. Kłusem znowu porobiliśmy wolty i serpentyny. Myślałam czy nie zagalopować. A raz kozie śmierć. Przycisnęłam łydki i ruszyliśmy. Serek bryknął a ja zleciałam. Ten zrobił woltę i się zatrzymał przy mnie. Pochylił głowę a ja dałam mu całusa w chrapy. Wsiadłam z powrotem i ruszyliśmy znowu. Tylko że tym razem na wstępie zrobiliśmy woltę i było okej. Przeszliśmy do kłusa. Jakaś wolta i jedziemy stępem kiedy zsiadłam gdy Noxle stępował. Zatrzymałam go i odczepiłam wodze. Poklepałam go po szyi i odprowadziłam go do boksu . Rozczyściłam i założyłam derkę po czym dałam mu kostkę cukru. Następnym razem zobaczymy kolego co umiesz w terenie. I pojechałam do domu. |