ďťż
cranberies
No cóż, czas trochę polatać nad przeszkodami mającymi ponad 135 cm. I to nie pojedyncze sztuki, a cały parkur. Znałam Etiudę, jej możliwości, to zaryzykowałam. Przyszłam z całym potrzebnym sprzętem do gniadej, wyciągnęłan z boksu, uwiązałam i poczochrałam grzywkę. Gdy chwila piszczy zaczęła się przedłużać, potrząsnęłam pustą głową i szybko chwyciłam szczotki. Oczyściłam klacz z zlepek i słomy, rozczesałam grzywę, ogon i wyczyściłam wszystkie 4 kopyta. Otrzepałam ręce i założyłam Holsztynce komplet ochraniaczy, czaprak, futerko pod siodło i skokówkę, z fartuchowym popręgiem. Zapięłam na pierwszą dziurkę i ogłowie z napierśniko-wytokiem. Poprzypinałam co trzeba, podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam z pomocą stołka. Stępem na luźnej wodzy pojechałyśmy na maneż, gdzie postawione były niewielkie przeszkody na rozgrzewkę.
Rozstępowałam klacz w 10 minut, następnie zebrałam wodze, złapałam kontakt i po sprawdzeniu popręgu ruszamy kłusem. Na początek roboczym, w niskim ustawieniu, rozciągamy mięśnie i otwieramy się. Robimy duże koła, ósemki, zmiany kierunków i tak przez 7 minut. Po owym czasie skróciłam wodze do tradycyjnej długości, pchając przy tym łydką i na tak prawidłowo zebranej kobyłce zaczęłam robić przejścia do stępa. Pach, pach, pach, trzy półparadki i stęp. Potem zakłusowanie. Zmiana kierunku/wolta/inna figura i stęp, znów jakiś element albo przejście do kłusa i tak dalej. Po 5 minutach pojawiły się też zatrzymania, bardzo ładne i pod kontrolą. Gdy kłusowałyśmy już dobrych 15 minut wykonałam wydłużenie na przekątnej, potem przejście w kłus pośredni i w następnej kolejności skrócenie na wolcie. Etiuda była bardzo fajnie postawiona na pomoce, optymalna energicznie i skupiona na pracy. Poklepałam ją po raz któryś dnia dzisiejszego i po jeszcze paru dodaniach, skróceniach przeszłam do stępa na 2 minuty. Odsapnęłyśmy na długiej wodzy i powrót do ustawienia, ruszenie kłusem, ogarnięcie się i zagalopowanie w lewo, na kole. Pararam, pararam, spokojny, pozbierany i okrągły galop na kole, podczas którego bawimy się w wyginanie. A to do środka, a to na zewnątrz. Wciąż w ustawieniu, rozluźnieniu, zebraniu. Potem to samo na ścianie. Parę małych wolt i zmiana kierunku przez przekątną, z lotną w X. Takie samo ćwiczenie w tą stronę, po czym ponowna zmiana nogi i wydłużenia, skrócenia. Parę jednych i drugich, zmiana nogi i w drugą stronę, po czym przejście do stępa i minuta odpoczynku. Ochłonęłyśmy ciutkę i kłus. Najeżdżamy na kopertę 60 cm z wskazówką. Rytmiczny, energiczny najazd, naskok nad drążkiem i skok. Bardzo ładnie. Jeszcze dwa skoki i stajenny chowa wskazówkę, zostawiając nas z kopertą dobrą na oba chody. Wybieram galop. Spokojnie, równo, okrągło. Idzie łatwo, więc ląduję na prawo i mocno zakręcam o 180 stopni, zgrabnie wyrabiając się przed ścianą, następnie galopuję sobie równo i spokojnie do stacjonaty 90 cm. Raz, dwa, trzy i hop. Gładko, lekko, z dobrym odskokiem. Jeszcze raz i zmiana nogi, w drugą stronę. Dwukrotnie oddałyśmy poprawne skoki z idealnym punktem odbicia, następnie nakierowałam gniadą na szereg stacjonata 80 cm (fula) okser 100 x 100 (fula) stacjonata 90 cm. Spokojny najazd, okrągły galop i już pokonujemy pierwszy człon. Koń zamknięty w pomocach i drugi, potem trzeci. Bardzo ładnie. Jeszcze raz, po czym skierowaliśmy Etkę na stacjonatę 120 cm. Ładny najazd, lekki skok i po sprawie. Zmiana nogi i jeszcze raz. Po wylądowaniu równym galopem idziemy na oksera 120 x 120. Dodanie na ostatniej fuli i fajny, mocny skok. Mocny, ciasny zakręt w prawo i krótki najazd na oksera. Gniada wyraźnie nie była zadowolona z takiego wymysłu, ale skoczyła zgrabnie i czysto. Poklepałam ją i okser wzrósł do 130. Jedziemy raz, drugi i potem ponownie trik z zawinięciem i bardzo krótkim najazdem (praktycznie na niecałą fulę) i baardzo fajny koń, który nie ma oporów przed takimi wyczynami mimo swojego wieku. Poklepałam Etkę i jedziemy stacjonatę 140 cm, z drążkiem na 2 fule przed. Równo, energicznie, okrągło. Ostatnie trzy fule, dwie, jedna... I fajny, mocny skok. Bez zawahania, świetny technicznie, normalnie pierwsza klasa. Pochwaliłam kobyłkę i jeszcze raz, potem nacieramy na oksera tej samej wysokości. Impuls, impuls, wyraźny, okrągły galop by klacz miała się z czego wybić i bardzo fajne podejście do przeszkody, mocne wybicie i bardzo fajny, płynny skok. Przeszłam do stępa klepiąc klacz i zaplanowałam sobie prosty, krótki parkur: 1. okser 140 x 120 2. linia na łuku: okser 140 x130 (5 fuli) stacjonata 140 3. linia: stacjonata 140 (4 fule) mur 140 4. szereg: stacjonata 130 cm (fula) okser 140 x 100 (fula) stacjonata 130 5. bramka 145 W porównaniu z niektórymi parkurami C-tkowymi, to była prościzna. Bramkę 145 ustawiłam, by sprawdzić jak Etka się przy czymś takim zachowuje (jak wiadomo jokery bywają najróżniejsze). Jedyną rzeczą, której się obawiałam był szereg, ale wierzyłam, że przy dobrym wjeździe pójdzie gładko. Postępowałam jeszcze chwilę, następnie pozbierałam klacz do kupy i zagalopowałam w prawo na wolcie. Poprawiłam co trzeba by uzyskać prawidłowy galop na takie wysokości i ruszyłam ku okserowi. Widząc, że nie pasuje wydłużyłam fulę gniadej i uratowałam odskok, który w innym wypadku wypadł by baardzo daleko albo baardzo blisko. teraz wypadł ciut za daleko, ale Holsztynka przy swoich umiejętnościach bez problemu dała sobie z nim radę. Klepnęłam ją po wylądowaniu i średniej wielkości łukiem zawinęłam na linię. Okser stojący przed nami był naprawdę duży, ale czułam, że klacz sobie poradzi. Pilnowałam jej do końca, nie rozpuszczałam do przodu ani nie skracałam, najechałam równo co zaowocowało bardzo ładnym i poprawnym technicznie skokiem, bez choćby puknięcia. Od razu po skoku dodałam i wprowadziłam klacz na łuk,by po 5 dłuższych fulach idealnie wybić się na sztalkę. Lądowanie było nieco twarde, ale wyszłyśmy z niego cało. Zawijamy na lewo wzdłuż ściany i druga linia na przekątnej, tym razem po linii prostej. Ładne wyjście na stacjonatę, potem cztery lekko skrócone fule i wyraźne odbicie na mur. Oddałam wyraźnie rękę, czując jak Etiuda pracuje szyją. Nie chciałam jej broń boże zablokować przy pierwszych lotach nad takimi wysokościami. Musiałam być bardzo uważna. Po lądowaniu znów przy ścianie na prawo i długi, ładny najazd na szereg. Jechałam równo, nic nie dodawałam, nic nie skracałam, pilnowałam Holsztynki, która już już by wypruła do przodu i dzięki temu dobrze wjechałam w najtrudniejszą kombinację na dzisiejszym treningu. Jedna stacjonata, wyraźne pchnięcie do przodu w stronę oksera i wysoki, szeroki skok z całkiem przyzwoitym lądowaniem, a po nim znów do przodu i kolejna stacjonata. Udało się, więc pochwała dla konia, ciasny łuk 180 stopni i długi, prosty najazd na bramkę. Postanowiłam trochę dodać, jednak bez rozjeżdżania. Trzymałam kontakt, pilnowałam, by galop był okrągły i ostatnie dwie fule jeszcze trochę wydłużyłam, by pasowało. Na odskoku mocno przyłożyłam łydkę i poczułam, jak Gniada odbija się mocno, jak pracuje grzbietem, szyją i składa wszystkie cztery nogi możliwie najmocniej. Wylądowałyśmy miękko, a Etiuda przy następnych dwóch fulach bryknęła sobie radośnie. Puściłam jej wodze i wyklepałam mokrą i lekko spienioną już szyję, po czym przeszłam do kłusa na luźnej wodzy. Rozkłusowałam ją dokładnie, rozstępowałam i zsiadłam jeszcze na placu. Wyklepałam, dałam cuksa i poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona, by następnie ruszyć ku stajni. Zatrzymałyśmy się przed boksem klaczy. Tam zdjęłam z niej siodło, ogłowie i ochraniacze, założyłam kantar po czym zabrałam na myjkę. Zimną wodą schłodziłam nogi, letnią zlałam całą niunię. Dokładnie oczyściłam jej sierść z potu i innych brudów, następnie ściągnęłam nadmiar wody i taką Holsztynkę odstawiłam do boksu. Ponieważ czas naglił zabrałam sprzęt i ruszyłam dalej. dnia Sob 18:47, 11 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz |