ďťż
cranberies
Z rana chciałam zrobić ostatnie treningi u wuja. Po nich wyruszamy do domu, na drugi kraniec Polski. Na początek miałam poskakać z Etiudą, zaczynającą już swobodnie latać nad N-kami. Gniada stała w boksie, z zainteresowaniem śledząc każdy ruch w pobliżu. Na mój widok zarżała donośnie.
-No hej niunia, zaraz sobie polatamy - Powiedziałam odkładając przytargany z pokoju sprzęt, następnie pogładziłam Holsztynkę po zgrabnej głowie o dużych, wyrazistych oczach. Otworzyłam drzwiczki boksu i z ogłowiem na ramieniu sprawdziłam, czy na pysku klaczy nie ma żadnych zlepek mogących doprowadzić do obtarcia. Czyściutko. No to zakładamy ogłowie z naszym ulubionym smakowym podwójnie łamanym wędzidłem. Eta przyjęła je bez sprzeciwów i ze spokojem dała założyć, dopasować resztę ogłowia. Przez tych parę lat nauczyłyśmy się sobie ufać, chociaż kontakt na wędzidle często sprawiał nam jeszcze problemy, szczególnie gdy trafiał się gorszy dzień. Po zapięciu podgardla, nachrapnika i skośnika wyprowadziłam młodą na korytarz i nogą otworzyłam skrzynkę ze szczotkami. Wyciągnęłam iglaka i włosiankę, po czym dokładnie przeczesałam nimi potężne ciałko kobyłki. Poszło gładko, Etiuda z reguły w nocy nie babrała się jak prosiaczek . Odłożyłam szczotki, wzięłam grzebień i zgrabnie, szybko rozczesałam jej grzywę i ogon. "Trzeba będzie przyciąć, bo zarastamy" pomyślałam biorąc do ręki kopystkę i prosząc gniadoszkę o podanie lewego przodu. Etiuda ładnie podała nogę i dała sobie wyczyścić, tak samo poszło z resztą. Zadowolona zamknęłam skrzynkę przed psiakami, które uwielbiają brać wszystko w pyszczek i latać z tym po całej stajni i sięgnęłam po ochraniacze. Pozakładałam na nogi Holsztynki i na grzbiecie ułożyłam jej siodło skokowe z czaprakiem i futerkiem. Zapięłam popręg na pierwszą dziurkę, sama założyłam rękawiczki i wychodzimy na dwór. Podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i za pomocą schodków wgramoliłam się na klacz. Delikatne przyłożenie łydek i żwawy stęp do przodu, kierujemy się w stronę maneżu. Na początek 5 minut luzu, potem sprawdzamy popręg, ruszamy stępem i zaczynamy pracę. Wygięcia, stopniowe zbieranie, rozgrzewka w stępie. Etiuda ładnie pracowała, tylko raz się tak na serio usztywniła, ale szybko wróciłyśmy do normy. Po jakiś 5-7 minutach pracy w stępie przyłożyłam łydki i delikatnym ruchem bioder wprowadziłam klaczkę w kłus. Etiuda jak zwykle szła chętnie do przodu, mocno wkraczając tylnymi nogami pod kłodę. Na początek parę okrążeń w obie strony po śladzie, potem pierwsze wolty i częstsze zmiany kierunków. Gnida ładnie pracowała, chociaż parę razy zaakcentowała swoje niezadowolenie. Z czasem włączyłyśmy w obroty sporadyczne przejścia do stępa i stój. Musiałam parę razy poprawić tą pozycję, co znów nie spodobało się nabuzowanej Etiudzie i powoli zaczynała się coraz bardziej kręcić. W końcu mając dość tego wszystkiego zakłusowałam i dodania w kłusie. Trzymałam klacz na kontakcie, mocno dojeżdżałam łydką i nie pozwalałam zadzierać łba. To, jak ona wyrzucała nogi przed siebie przechodziło moje pojęcie o tym koniu. W końcu znalazłam sposób na naprawdę udane dodania w kłusie. Gdy klacz się naprawdę rozluźniła i pozbierała w kłusie, bardzo dobrze wyginała i nawet przestały ją denerwować wszelkiego rodzaju poprawki pochwaliłam i chwila stępa. Gdy klaczka chwilkę odsapnęła ruszyłam kłusem i na drągi. Bardzo ładnie, utrzymując tempo mimo ich sporej ilości (8 drągów). Poklepałam niunię, półwolta i znów najeżdżamy. Ładnie, pod koniec lekkie zachwianie ale w porządku. Jedno okrążenie bez drążków, kłusem pośrednim i potem znów jeden przejazd, drugi przejazd i chwila wolnego od drągów. Tym razem jednak poprosiłam gnidę o parę kroków ustępowania. Kobyłka zainteresowana odmianą wykonała ją chętnie, ostatnimi czasy z uporem szlifowałam ten element. Po wróceniu na ścianę w końcu poczułam, że Gniadoszka porządnie się oparła na wędzidle i przyjęła prawidłowy kontakt. Od razu na mojej twarzy zawitał uśmiech, ale nie przeszkadzał w przejechaniu drążków po raz kolejny 4 razy z rzędu i potem wykonaniu ustępowania w drugą stronę. Etka naprawdę fajnie pracowała, chociaż nie mogłam pozwalać sobie na monotonność, bo wtedy Holsztynka zaczynała kombinować. W końcu mogłyśmy zagalopować. Usiadłam w siodło i w narożniku za pomocą łydek i lekkiego ruchu bioder zagalopowałam. Etiuda podrzuciła lekko zadkiem i chętnie ruszyła okrągłym, pełnym swobody chodem. Po paru fulach bardzo ładnie zebrała się od delikatnej półparady i na spokojnie, powolutku wykonujemy 3 okrążenia. Po nich robimy 2 większe wolty w galopie i do kłusa. Zmiana strony i galop. Robimy 3 okrążenia, 2 wolty i do kłusa, zmiana strony. Zagalopowanie i chwila jazdy po wolcie. Etiuda miała dziś tendencję do wypadania zadem, ale pilnowana przez ze mnie posłusznie utrzymywała wygięcie. Gdy chwilę pogalopowałyśmy w ten sposób wyjechałam na prostą i przełożyłam łydki, jednocześnie wyginając lekko klacz w drugą stronę. Ładna, lekka lotna i galopujemy dalej. Znów wyjeżdżamy na prostą, zmiana pomocy i lotna. Jeszcze dwie powtórki i do stępa, klepiemy konisko. Chwila odpoczynku przed skokami, luźna wodza, rozciągamy mięśnie. Postanowiłam na wstępie skoczyć z kłusa kopertkę 60 cm, potem zabrać się za jeden jedyny szereg, który udało mi się ustawić z tutejszych stojaków, których ilość w porównaniu z większymi stajniami była naprawdę niewielka. Gdy oddech klaczki się unormował skróciłam wodze, pozbierałam Gnidę do kupy i zagalopowanie ze stępa. Pochwała, do kłusa i najeżdżamy na kopertę. Lekki łuk, koń zamknięty w pomocach, podejście bliskie i ładny, lekki skok. Pochwaliłam i znów najeżdżamy. Ładnie, z zapasem. Po lądowaniu skręcamy w drugą stronę i jedziemy kopertę. Przedwczesne wybicie, ale spokojnie wyratowane, to nie są wysokości dla Etki. Po przeszkodzie zagalopowanie i jeden skok z wolnego, równego galopu. Dojechałam klaczkę do końca i bardzo ładny, spokojny skok. Pochwała i do stępa. Teraz czekał nas jeden szereg, który będzie stopniowo podwyższany przez Ewelinę, która już od parunastu minut siedziała na jednym z murków i uważnie przyglądała się naszemu treningowi. Spojrzałam ostatni raz na szereg, wyglądający tak: - koperta 70 cm (skok-wyskok) koperta 70 cm (fule) stacjonata 90 cm (dwie fule) okser 90 x 100 -Musisz poprowadzić dziś skoki mi i Nutrii - Powiedziała, gdy przejeżdżałam obok. -Hm... Nie wiem czy zdążę... To po ostatnich skokach polecisz po nią, szybko wyszykujesz i wsiądziesz, a ja odprowadzę Etkę i wezmę Etera. Właśnie, mogłabyś go wyczyścić? - Odparłam kręcąc się wokół dziewczyny. -Okej. Czyli wyczyścić bułanego i wsiadać na Nutrię? -Si. Po tych słowach nabrałam wodze na kontakt, wykonałam z Etiudą jedno ustępowanie i ruszamy galopem ze stępa. Zakręciłam na szereg i zamknęłam Gniadą w pomocach. Koperty na skok-wyskok wypadły fajnie, potem nieco za blisko podeszłyśmy do stacjonaty, ale Holsztynka umiejętnie nas wyratowała i potem do oksera już się wpasowałyśmy. Zawinęłam w drugą stronę i jeszcze raz. Spokojny najazd i hop-hop-fule-hop-fule-fule-hop. Bardzo ładnie, wszystko pasowało. Poklepałam Gniadoszkę i jeszcze raz. Znów poszłyśmy na czysto, pochwaliłam klacz i poprosiłam dziewczynę o podniesienie stacjonaty i oksera do metra. Gdy dziewczyna wypełniła moją prośbę zagalopowałam i najechałam na początek z lewej nogi. Spokojny najazd, równe tempo i hop-hop-fule-hop-fule-fule-hop. Bardzo ładnie, na luzie myknięte tak od niechcenia trochę. Po lądowaniu zmiana nogi i z prawej. Ładnie, wszędzie pasowało, więc podwyższamy do 110. Tu już Etiuda się rozbudziła i jak wysadziła na stacjonatę, tak do oksera nie pasowało i zrzutka. Szybkie poprawienie przeszkody i jeszcze raz. Tym razem Holsztynka posłuchała moich pomocy i bardzo zgrabnie pokonała kombinację. Poklepałam ją i z drugiej nogi. Tym razem za bardzo skróciłam klacz i do oksera wypadło nam za daleko, jednak niunia dzielnie wyratowała skok. Poklepałam ją i poprawiamy. Optymalne tempo, równe, ręka spokojna, podążająca w skoku. Poszłyśmy na czysto, wszystko pasowało, to stawiamy 115 cm. Przed przejazdem jednak chwila przerwy, na złapanie oddechu. Po 5 minutach skróciłam wodze i zagalopowanie w lewo. Najeżdżamy spokojnym tempem na szereg. Etiuda widząc wyższe przeszkody wyraźnie się pobudziła, jednak trzymana w ryzach mogła tylko zacząć podskakiwać jak jakaś piłka w tym galopie. Już na pierwszej kopercie poczułam jak wzrosły ambicje kobyłki. Składała się jakby stało przed nami jakieś 120 cm, jednak mimo lekkiej szarpaniny po skoku-wyskoku dała się prawidłowo podprowadzić do stacjonaty, następnie do oksera. Wylądowałyśmy na drugą nogę i z prawej strony jedziemy. Już spokojniej, bez szarpania, bardzo dobrze wybrane miejsca odbicia. Poklepałam gniadą i poprosiłam Ewelinę o podwyższenie stacjonaty i oksera o 5 cm, a kopert o 10-15. Gdy dziewczyna zameldowała wykonanie zadania wykonałam długi, prosty najazd i po pierwszym skoku dałam Etiudzie samej wymierzyć odległości. Klaczka ku mojemu zdziwieniu ładnie wpasowała się do każdej przeszkody, przy czym skakała z takim zapasem, że spokojnie mogłybyśmy jechać GP . Poklepałam ją i z drugiej nogi. Tym razem ja dobrałam odległości i bardzo ładnie, z zachowanym jakimś zapasem, ale już bardziej ekonomicznie i po lądowaniu lekkie bryknięcie. Zaśmiałam się i klepiąc Holsztynkę po spoconej szyi przeszłam do kłusa. Dałam Ewelinie znak, że jest wolna i spokojnie rozkłusowałam kobyłkę w 7 minut. Przeszłam do stępa i po 5 minutach na placu pojawiła się kuzynka w kasku, a obok niej rosła, malowana kasztanka. Dziewczynka zgrabnie i lekko wskoczyła na grzbiet klaczy i ruszyła stępem. Pojeździłyśmy obok siebie z 7 minut, po czym ja pojechałam do stajni, a Ewelina dostała polecenie ruszenia kłusem po zrobieniu jeszcze 5 okrążeń w stępie. Zatrzymałam Etiudę przed jej boksem, zdjęłam z niej siodło, ochraniacze i w końcu ogłowie, założyłam kantar i szybko na myjkę. Zlałam nogi, odprowadziłam do boksu i poleciałam osiodłać Etera. dnia Wto 14:23, 02 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy |