ďťż
cranberies
XXXIX Rocznicowka – Węgierska Górka
28.04 - 03.05.2012 Kierownictwo imprezy Celina Skowron – Bielsko Biała Andrzej Głażewski – Bielsko Biała Włodzimierz Tymowski – Warszawa Zdjęcia w galerii Beskid Żywiecki dnia Czw 15:00, 22 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz XXXIX Rocznica powstania Warszawskiego Klubu Górskiego im. prof. Walerego Goetla Beskid Żywiecki – Węgierska Górka 28 kwietnia – 3 maja 2012 r. „…Wśród gór i potoków przemija czas Beskidy swym pięknem wołają Was. Wśród lasów zielonych życie nam mknie Znów kiedyś spotkamy się…” (z rep. Estrady Regionalnej „Równica”) Uff! Jak gorąco! Jak pięknie i zielono zrobiło się w Węgierskiej Górce. Na miejscowych rondach i skwerach zakwitły kolorowe tulipany. Wiosna – prawdziwa wiosna – zawitała też do ogrodu naszych miłych Gospodarzy. Zakwitł na różowo judaszowiec, zakwitły jabłonie, wiśnie i inne drzewa … Poranne – głośne – koncerty ptaków mogliśmy słuchać codziennie budząc się o stosownej porze. W górach Beskidu Żywieckiego w niższych partiach zazieleniły się buki, modrzewie, zakwitły kaczeńce i fiołki. Trochę wyżej kwitły zawilce i pierwiosnki, a jeszcze wyżej i najwyżej bukowe drzewa miały dopiero pąki, a pod naszymi nogami śnieg i roztopy… Zima zrobiła w tych stronach swoje! Połamała sporo zielonych, żywych świerków, a silne wiatry powywracały duże i osłabione drzewa. W takich to oto warunkach uczestnicy XXXIX Rocznicówki WKG spędzili czas wolny od pracy, zwanym „majówką” w pensjonacie „IRYS” u Pani Barbary Firlej w Węgierskiej Górce przy ul. 3-go Maja. Program imprezy obejmował trasy turystyczne tylko w rejonie Beskidu Żywieckiego. Naszą bliską sąsiadkę – Baranią Górę zostawiliśmy na inne czasy, bo to już jest inny Beskid – Beskid Śląski. Widoki ze wszystkich naszych tras przy tak pięknej pogodzie zapierały dech w piersiach. Obejmowały horyzont od Baraniej Góry po Skrzyczne, od Beskidu Małego z Magurką i Czuplem po Babią Górę, Pilsko, Romankę, Rysiankę, Lipowską, Halę Boraczą, Rycerzową, Muncuł, od Wielkiej Raczy po Magurę i Kikulę, Rachowiec i Oźną… itd. itd. Za granicę patrzyliśmy najczęściej w kierunku gór słowackich: na Małą Fatrę z Wielkim Rozsutcem i Stohem na czele, na Krywań Fatrzański, na pojedynczą górę nad Dolnym Kubinem – Wielkiego Chocza, na Tatry Zachodnie z Rohaczami i dalej w kierunku Tatr Wysokich (słabsza widoczność) zatopionych jeszcze w głębokim śnie zimowym. Na pewno widzieliśmy też lekko zamglone Niskie Tatry z Chopokiem i Wielką Fatrę. Po stronie Czech widzieliśmy nawet Łysą Horę. Wypada dopisać tu słowa piosenki: „Wokół góry, góry i góry…”, bo tak naprawdę było! Pierwsza grupa wędrowała dzielnie pod opieką Celiny, drugą grupą opiekował się Andrzej. Podzieliliśmy się trasami sprawiedliwie, a wszystkie one były jednakowo atrakcyjne. To właśnie my – mieszkańcy Bielska-Białej – mieliśmy zaszczyt pokazać przyjaciołom i turystom z Warszawy i innych miejscowości najpiękniejsze zakątki Beskidu Żywieckiego. Była też trzecia grupa, która organizowała sobie pobyt we własnym zakresie spacerując po okolicach atrakcyjnych miejscowości górskich. W tej grupie z konieczności znalazł się prezes Krzysztof Głażewski. Ale o tym opowiem później. Cztery dni naszej górskiej aktywności w Beskidzie Żywieckim przedstawiały się następująco: 29 kwietnia 2012 – niedziela I grupa: Żabnica Skałka - Rysianka 1290 m (schr.) – Lipowska (schr.) – Hala Redykalna – Hala Boracza 854 m (schr.) – Dol. Milowskiego Potoku za osuwisko. II grupa: Żabnica Skałka – Hala Boracza (schr.) – Prusów 1010 m – Cisiec – Węg. Górka. III grupa: Milówka – spacer po Milówce i po dolinie Milowskiego Potoku do osuwiska. 30 kwietnia 2012 r. – poniedziałek I grupa: Rycerka Kolonia - Wielka Racza 1236m (schr.) – Magura – Kikula 1087 m – Zwardoń. II grupa: Sól – Rachowiec 954 m – Zwardoń. III grupa: Spacer po okolicach Zwardonia (przy granicy). 1 maja 2012 r. – wtorek I grupa: Rycerka Kolonia – Przeł. Przegibek 1000 m (schr.) – Będoszka Wielka 1144 m – Przeł. Przegibek – Wielka Rycerzowa 1226 m (bacówka) – Soblówka szl. czarny. II grupa: Dol. Rycerki – Młada Hora 873 m – Przeł. Kotarz 975 m – Soblówka. III grupa: Spacer na Mładą Horę i potem po okolicach Soblówki. 2 maja 2012 r. środa Wszystkie grupy: Przejazd przez Żywiec, Korbielów na Przeł. Glinne 809 m (granica) do Oravskiej Polhory (Słowacja). Pobyt w Oravskiej Polhorze ok. 1 godz i powrót w kierunku granicy. I grupa: Przeł. Glinne – Pilsko 1557 m czerwonym a potem niebieskim szlakiem. Zejście żółtym szlakiem na Halę Miziową 1330 m (schr.) i do Korbielowa. II grupa: Przeł. Glinne 809 m (granica) – Hala Miziowa 1330 m (schr.) – zejście żółtym szlakiem do Korbielowa. III grupa: : Przeł. Glinne 809 m (granica) – zejście drogą do Korbielowa i spacer po okolicy. Plan Rocznicówki został prawie w całości zrealizowany, za wyjątkiem ostatniej wycieczki na Pilsko. Z powodu dużej ilości śniegu na Pilsku, trasa od słowackiej strony mogła być nie tylko trudna, ale przede wszystkim ryzykowna. Idąc w tak licznej grupie po trasie zasypanej śniegiem można się było łatwo pogubić (co akurat doświadczyliśmy w ub. roku na zbiorowej licznej wycieczce z PTTK). Tegoroczna zima trwała długo i nie śpieszyło się jej z odejściem. Śniegu zamiast ubywać – przybywało! Stąd też plan trasy został skorygowany. Tradycyjnie mieliśmy też uroczyste spotkanie rocznicowe przy świecach, serniku i lampce wina z licznymi nagrodami i krótkimi przemówieniami. Było też ognisko w ogrodzie wśród kwitnących jabłoni. Na to ognisko przybył zaproszony nasz kolega z Bielska-Białej – Janusz Kwiatkowski z gitarą, którego niektórzy znają ze wspólnego wyjazdu w Dolomity w 2000 roku. Dzięki niemu prześpiewaliśmy przy ognisku wieczór do godziny 23-ciej. Gdyby nie to, że następnego dnia była wycieczka do Oravskiej Polhory i wejście na Pilsko i Halę Miziową, to z pewnością śpiewalibyśmy jeszcze dłużej. Sceneria kwitnących jabłoni przy ognisku była niezapomniana i romantyczna, a upieczone kiełbaski jeszcze bardziej wszystkim smakowały. „Idę w góry cieszyć się życiem…”, a także „I znów zakwitły jabłonie, zielenią pokrył się gaj …” i inne piosenki śpiewaliśmy pełną piersią. Nie tylko góry towarzyszyły nam podczas pobytu w Węgierskiej Górce. Zaraz w pierwszym dniu po przyjeździe, po kolacji wyruszyliśmy drogą zwaną „cesarką” na spacer do pobliskiej miejscowości Cisiec. W końcu należało wyprostować kości po wielogodzinnej jeździe z Warszawy do Węgierskiej Górki. Droga po drugiej stronie Soły doprowadziła nas do mostu na Sole i dalej do centrum wsi znanej z niezwykłej historii budowy kościoła w ciągu jednego dnia i jednej nocy. Działo się to 40 lat temu – 5 listopada 1972 r. Udało nam się wejść do wnętrza tego kościoła pw. św. Maksymiliana Kolbego i posłuchać w skrócie jego historii z ust księdza wikarego z tej parafii. W niedzielę mieliśmy możliwość udziału we mszy św. w Ciścu (odprawił ją budowniczy i proboszcz ks. Władysław Nowobilski), a w święto 3-go Maja w Cięcinie w starym, drewnianym, XVI wiecznym kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Niezwykłe świadectwo ludzkiej dobroci okazał nam nasz wspaniały kierowca autobusu firmy „Panorama” p. Sylwester. To on, z własnej inicjatywy zawiózł sporą grupę chętnych tam i z powrotem do Ciśca i do Cięciny, aby razem z nami uczestniczyć w obu nabożeństwach. Za ten piękny przykład bezinteresownej pomocy jeszcze raz mu dziękujemy. Pobyt w Węgierskiej Górce był szczęśliwy – myślę – dla wszystkich uczestników tej imprezy. Nikomu nic się nie przydarzyło, nogi i kolana wytrzymały, za to z butami było gorzej. Było nas 47 uczestników, wielu po raz pierwszy w życiu w Beskidzie Żywieckim. To cieszy! Na nudę nie było czasu! Ogromnego pecha miał nasz Prezes Krzysio Głażewski, któremu zaraz na początku jazdy z Warszawy do Węgierskiej Górki podczas nagłego hamowania autobusu i uderzenia w nogę, naderwał się mocno paznokieć dużego palca. Zabandażowany palec i ostrożne stąpanie na pięcie nie pozwalały na długie wycieczki. Nie poddawał się jednak nieszczęściu i wędrował wraz z Basią (i innymi) swoimi ścieżkami, swoim tempem, i nie zmarnował czasu przeznaczonego na aktywny wypoczynek. Brawo! To też jest dobry przykład dla nas wszystkich. Turysta musi być dzielny, a to właśnie pokazał nam Krzysio. Nasze starania szły w tym kierunku, ażeby każdy uczestnik Rocznicówki zabrał ze sobą z Beskidu Żywieckiego do domu wszystko to, co najpiękniejsze, przede wszystkim: góry, prześliczne panoramy górskie, doliny, śnieg i szmer potoków górskich, liczne schroniska, smak szarlotki i kawy , zdrowy ruch, słońce i uśmiech radości. Jeśli choć cząstkę z tego zabraliście ze sobą do Warszawy i okolic, i jeśli nadal jeszcze byliście chociaż myślami w Węgierskiej Górce i Beskidzie Żywieckim, to dla nas, prowadzących i organizujących ten pobyt jest największą nagrodą. Wdzięczność i szczególne podziękowanie należą się naszym Gospodarzom. Dzięki ich staraniom mieliśmy nie tylko dobrą bazę dla tylu uczestników, wyśmienite i smaczne posiłki, pięknie zorganizowany uroczysty wieczór Rocznicówki i niezapomniane ognisko. Pani Gospodyni pełna ciepła i uśmiechu spełniała chętnie każdą naszą prośbę. Czuliśmy tu wielką gościnność. Gdy na zakończenie naszego pobytu powiedziała nam mniej więcej takie słowa: „Ja was podziwiam za to, że przez tyle dni chodziliście po górach, że nie byliście grupą siedzącą koło domu, że ognisko i śpiewy trwały tak długo”, wtedy było nam bardzo miło słyszeć te słowa. Poczuliśmy, że tu – w Węgierskiej Górce ubyło nam parę lat. Każdemu, bez wyjątku! Widać, było, że mimo naszego na ogół średniego wieku jeszcze nie jest z nami tak źle! Pisząc te słowa wyrażam wielkie uznanie dla głównych organizatorów tej imprezy pod nazwą „Rocznicówka”: dla Prezesa Krzysztofa Głażewskiego i Włodka Tymowskiego. To właśnie oni, rok w rok mobilizują członków WKG do aktywnego spędzania czasu w różnych miejscach górskich naszego kraju. Widać też było przeglądając ogromny i ciężki album nr 6, ile różnych imprez plenerowych (i nie tylko) odbywało się każdego roku. Nasze wielkie gratulacje także dla pozostałych aktywnych członków WKG. Jeśli kogoś nie wymieniłam – z góry przepraszam. Włodku! Niezliczona ilość telefonicznych uzgodnień na linii Warszawa – Bielsko-Biała oraz Warszawa – Węgierska Górka, nie wspominając już o innych działaniach organizacyjnych, to Twoja praca! Twój spokój, opanowanie i zawsze dobry humor były wielkim wsparciem XXXIX Rocznicówki. Za to Ci teraz – myślę, że w imieniu wszystkich uczestników – jeszcze raz pięknie dziękujemy! Uroda Ziemi Żywieckiej od dawna ściągała w te strony turystów i wczasowiczów. Poeta, geograf i etnograf Wincenty Pol tak oto sławił uroki Żywiecczyzny: „Na jednej stronie opadała Barania Góra czarnym wierchem, kędy biją źródła Wisły, po drugiej stronie odkrywała się oczom prześliczna żywiecka dolina – jak ogród uprawna, zasiana wiankami wiosek, miasteczek, kościołów i domów. Bity gościniec przewijał się malowniczo wzdłuż doliny ku Żywcowi na całe mile widny dla oka, a jakiś głuchy i stłumiony szum dolatywał czasami od jazów i wodospadów Soły”. Zgrzani (czytaj: przegrzani) upalną majówką uczestnicy XXXIX Rocznicówki szczęśliwie powrócili do swoich domów w godzinach popołudniowych. Do zobaczenia na czterdziestej, jubileuszowej Rocznicówce. Bielsko-Biała, 6 maja 2012 r. Oprac. Celina Skowron |