ďťż
cranberies
Nim pojedziemy w las chciałam mieć nad Latającym pełną kontrolę na placu. Co prawda była nim nasza skromna półhala, ale zawsze coś. Kary stał w boksie, cały w już dzisiejszych zaklejkach. Przywitałam go, wyprowadziłam i szybko, ale dokładnie wyczyściłam. Wkurzał się, miał wyraźnie z lekka drażliwy nastrój. Trudno. Rozczesałam ogon, dokładnie oczyściłam kopyta i w końcu odziałam w szory. Przykryłam derką, bo dzień był chłodny i idziemy do naszej bryczki. -FIIILIIIIP! - Wydarłam się.
-Czego? - Wychylił się z okna nad stajnią. -Armaniego kurcze... Chodź tu no, boja z koniem czekam! - Krzyknęłam. -Arrgh... - Dało się usłyszeć a potem jakieś burknięcie typu "Już idę" i po chwili chłopak był obok mnie. Podczepiliśmy karosza do bryczki i ja wgramoliłam się na miejsce prowadzącego. Filip opatulił się mocniej swoim polarem i spojrzał na mnie pytająco. -Jedziesz czy będziesz tak stał? Mam tu ciepły koc ;] - Powiedziałam -Eh... Przekonałaś mnie. - Odparł i władował się na miejsce obok mnie. Szybko opatulił się po uszy kocem a ja cmoknęłam na karego. Ogier ruszył do przodu, machając ogonem. Okrążyliśmy plac i ruszyliśmy na półhalę. Wjechaliśmy do niej i po paru okrążeniach zatrzymałam ogra, by zdjąć mu derkę. Musiałam zsiąść, zdjąć z niego polar, dać go Filipowi, wsiąść i znów wszystko poprawiać. W końcu jednak ponownie ruszyliśmy stępem. Zrobiłam dwa okrążenia i przekątną zmieniliśmy kierunek. Całkiem nieźle z tym sterowaniem. Dwa okrążenia i znów przekątna. Potem duże koło. Największe, jakie się dało. Trochę pomęczyłam to koło i w końcu powrót na ślad. Zmiana kierunku przez środek ujeżdżalni i koła w drugą stronę. Dużo lepiej. Spojrzałam na zegarek - 15 minut stępujemy. Zaczynamy kłus. Słowa "kłus Lotek" i jedziemy. Po śladzie, na spokojnie. soon. |