ďťż
cranberies
Po treningu z Baro wybrałam się na trening z Incognito. Na dziś zaplanowałam powtórkę z LL. Na hali ustawiłam mały tor.
1. krzyżak 60cm 2. stacjonata 70cm 2B. stacjonata 70cm 3. okser 65cm 4. stacjonata 60cm 4B stacjonata 60cm 4C okser 65cm (wszystko w 4 skok wyskok) Poszłam po klacz i szybko przygotowałam. Dzisiaj wzięłyśmy nasze ochraniacze, czaprak, ogłowie, siodło oraz wyjściowe kaloszki w razie czego. Wyszłyśmy na halę. Tam podciągnęłam z ziemi popręg i wsiadłam ze stołka, bo inaczej nie dałabym rady. Ruszyłyśmy szybkim stępem. Ince nie przeszkadzało to, że często chodzi. Trochę się uspokoiła dzięki temu. I dobrze. W stępie nie chodziłyśmy po ścianie tylko krążyłyśmy między przeszkodami. Dzisiaj nie było Łukasza, więc w razie czego to nie mamy przeszkody. Po stępie pojeździłyśmy w kłusie. Również między przeszkodami. Inco szła raźno i w ładnym tempie i rytmie. Widziała przeszkody, to chciała je skakać, proste. W kłusie trochę potuptałyśmy sobie między przeszkodami. Nie było sensu przedłużać więc skontrolowałam popręg, zebrałam wodze i do roboty. Najechałam na krzyżak na rozgrzewkę. Klacz nastawiła uszy i cała drżała z niecierpliwości na skok, skoczyła strasznie wysoko i słabo technicznie. Wzięłam na woltę i trochę uspokoiłam, po czym ponownie kłusikiem. Musiałam przytrzymać przed tym neiszczęsnym krzyżakiem, poklepałam kiedy dobrze skoczyła. Zahamowałam ją do kłusa, jedziemy narazie powoli. Nakierowałam klaczydło na stacjonatę. Wybiła się wysoko i nie strąciła, utrzymałam ja w galopie na dwie fule i następna stacjonata. Powolnym galopem na okserek. Ładnie się wyciągnęła, ale źle odmierzyłam odległość. Dalej ciągle spokojnym galopem na stacjonatę. Chyba ogarnęła o co chodzi i starała się ładnie wybijać i nie spłaszczać skoków. Następny był skok wyskok. Trochę przyspieszyłam i przehopsałyśmy bez zrzutek. Poklepałam ją i przyspieszyłam galop. Nastepna część treningu to przejechanie na tempo. Raczej do LL nie będziemy już wracać, więc trzeba dzisiaj wykorzystać czas. Ruszyłyśmy z całej siły. Nareszcie Inco mogła się wyszaleć, ale starałam się ją kontrolować jednak. Krzyżak. Skoczony płasko. No kurczę. Wjechałam na woltę i uspokoiłam ją trochę. Klacz parsknęła i znów ruszyłam szybkim galopem. Tym razem już dałam sygnał łydką przed skokiem. Musimy poćwiczyć nad techniką kiedyś. Szereg zrobił się skok-wyskok, więc belka się zachwiała, Incognito leciała jak świr. Okser skoczony ładnie i nawet z zapasem. -Dobrze kobył! Jechałyśmy na skok wyskok. Tutaj ją mocno skróciłam, bo byśmy wleciały. Wyjechałyśmy na szczęście bez ofiar w koniach i ludziach. Poklepałam ją mocno i przekłusowałam na luźnej wodzy, a potem na poluźnionym popręgu stępa dużo. Ponieważ było ciepło do stajni pojechałam sobie przez plac. Na myjce rozsiodłałąm klacz, obmyłam nogi i kłąb i na pastwisko. Przeszkody posprzątałam, sprzęt również. |