ďťż
cranberies
-Witaj Ini!
Posłałam mojego konia na samobójstwo. Biedny nieświadomy Zaczęłam czyszczenie. Potem osiodłałam. Trzeba się postarać o drugi czaprak. I wyszliśmy na dwór. Na parkurze poustawiałam kupkę gałęzi i jeszcze do tego był żywopłot! Jakieś kamienie, długa kałuża. I stół! Oraz jakieś stojaki jako slalom. Chyba wszystko. I jeszcze decha oparta pośrodku o pniak. Wjechałam przez bramkę na parkur. Okej wszystko wygląda solidnie. Zrobiliśmy okrążenie żwawym stępem. Zroiłam woltę i przejechaliśmy przez kładkę. Jak zaczęła się przechylać Inside się cofnął lecz wystarczyła łydka i odrobina wodzy by przejechał. Poklepałam go. Wjechaliśmy w kałużę. Pikuś. Zakłusowanie i wjazd po raz kolejny na kładkę. Inside jechał ostrożnie z podniesioną głową. Prawie ją przeskoczył no! W ramach tłumaczenia wjechaliśmy wolniej. Tym razem przejechał. No ślicznie. Poklepałam go. Jechaliśmy kłusem i zrobiliśmy woltę oraz zmieniliśmy kierunek. Najechaliśmy na kładkę z drugiej strony. Również w porządku. Odetchnęłam z ulgą i przeszliśmy do galopu. Znów przejechaliśmy przez kałużę i najechaliśmy na żywopłot. Inside zahamował i odmówił skoku. Z anielską cierpliwością zagalopowałam znowu i skoczyliśmy. Potem najazd na chaszcze i z zakrętu sterta kamieni. I nagle słyszę... -Ale ładnie! To Euforia! Nareszcie! Udało mi się ją przedrzeć do Rysualnego świata wyobraźni! Powiedziałam by osiodłała Sir Noxla. Opisałam jej go i poszła. Ja tymczasem przeszłam do kłusa i do stępa. Czekałam na Euf. Mieliśmy zaplanowany wyjazd w teren. Niedługo potem przyszła Euforia z Kaloszem w ręku. Jeszcze niewyraźnie wyglądała, jakby się wahała czy z nami zostać w Rysualu lecz pewnie usiadła w siodle i... -Jedziemy! -Ale dokąd? Przecież tu nic nie ma... -Właśnie że jest! Skup się i pomyśl... I przed dziewczyną roztoczył się przepiękny widok. Wjechałyśmy do lasu. Koleżanka rozglądała się i chyba nie wierzyła własnym oczom. Taaaak. Przypomniałam swoje czasy nowicjusza. Przytuliłam Insida. Dałam sygnał do kłusa. Mieliśmy w planach objechać jezioro lecz zobaczyłam krople deszczu. Ojej. Mamy kłopoty. Jechałyśmy kłusem a Noxle coraz pewniej się czuł pod Euf. Dziewczyna wrzasnęła z radości. I zagalopowaliśmy. Jechałyśmy mając deszcz w nosie. Jakby to istniało... naprawdę. Za nami i przed nami ściana deszczu a my wjechałyśmy na plażę. Zatrzymałam Iniego z galopu wzbijając tumany błota. Też wrzasnęłam. Inside i Noxle staneli deba i wjechałyśmy w jezioro którym przejechałyśmy na drugi brzeg skracając drogę. Zaczęło się przejaśniać. Kłusując dojechałyśmy do lasu i zwolniliśmy do stępa. Zaczęłysmy rozmowę zakończona obustronnym stwierdzeniem wykrzyczanym światu: -Rysual jest świetny! Juuuuchu! I zaczęłyśmy śpiewać. Na padoku czekali Szymon, Klaudia, Wika, Jadzia, Ania i Julia. -Witamy w Rysie! I przed naszymi oczami ukazał się piękny tort marchewkowy. Po rozsiodłaniu usiedliśmy z końmi na padoku i świętowaliśmy wstąpienie kolejnego członka ekipy. |