ďťż

10.04 - Skoki: trochę gimnastyki

cranberies
Z rana postanowiłam wsiąść na jedynego rudzielca w stajni - nowo przybyłą Antarktydę. Klacz przeszła w moje ręce, gdy Szetlandka nie zajmowała się nią jakiś czas. Nie miała czasu czy chęci, i wysłała klacz na rok do pobliskiej stajni, na trening skokowo-ujeżdżeniowy. Niestety gdy folblutka wróciła, chodząc skoki N i ujeżdżenie P nie zastała już właścicielki. Stała w Ahorze, miała jakiś lekki ruch, jednak zapomniała wielu rzeczy i trzeba zacząć pracę praktycznie od nowa. Wczoraj popracowałyśmy trochę ujeżdżeniowo - na poziomie mocnej L-ki, ale oszczędnie. Dziś chciałam poskakać.Ustawiłam na hali dwa szeregi i jedną linię. Wróciłam do stajni i poszłam po sprzęt. Wzięłam siodło z osprzętem, czaprakiem i futerkiem, ogłowie z wielokrążkiem i ochraniacze klaczki. Szczotki były już pod boksem. Poukładałam wszystko jakoś logicznie i ruszyłam po klaczkę. Folblutka była akurat na padoku, stała jakieś 20 metrów od bramki i skubała trawę. Zawołałam ją. Uniosła łeb, zastrzygła uszami i stępem ruszyła w moją stronę. Na powitanie delikatnie skubnęła mnie w rękę, spojrzała przyjaźnie i spokojnie dała zapiąć uwiąz do kantara, następnie sprowadzić do stajni. Zatrzymałam przed boksem, wyczyściłam z panierki, rozczesałam rude włosy, wyczyściłam dokładnie kopyta z ziemi i zaczęłam siodłać. Na początek komplet ochraniaczy, potem siodło z osprzętem, na koniec ogłowie z wytokiem. Zapinamy paski, dopasowujemy i przed stajnię.

Podciągnęłam popręg, ustawiłam sobie strzemiona i wskoczyłam na grzbiet rudej. Ta już ruszała stępem, jednak czując dość mocny nacisk wodzy stanęła. Kazałam jej 'za karę' stać w miejscu przez minutę, dopiero wtedy przyłożyłam łydki i stępem pojechałyśmy na halę. Na rozgrzewkę 10 minut stępa, przy czym 5 na zupełnym luzie, przez kolejne 5 stopniowo coraz większa praca, zebranie itd. W końcu przyłożyłam delikatnie łydki i ruszenie kłusem. Antardi ruszyła mocno do przodu, łeb wzięła w górę stwierdzając, że "nawet nie marz, ja łba w dół nie wezmę". Zaczęłam męczyć ją woltami, wygięciami, spróbowałam rozluźnić ją poprzez jazdę w niskim ustawieniu, częste żucia z ręki i przejścia w dół. Niestety skutki były marne i w końcu mając dość wyraźnych fochów rudej zebrałam się w sobie i mocno zamknęłam w pomocach. Dopiero wtedy ruda, czując presję uspokoiła się i zaczęła stopniowo ogarniać. Gdy już wróciłyśmy do formy, tj. Zgranej jazdy w kłusie włączyłam do pracy najrozmaitsze przejścia, duże ilości drągów na kłus roboczy itd. Stopniowo, w miarę czasu kasztanka rozluźniała się i odprężała, a jej zastane z lekka stawy zaczynamy pracować prawidłowo. Podwyższyłam drążki na 30 cm i przejeżdżamy. Pojeździłyśmy sobie trochę po koziołkach i gdy w sumie kłusowałyśmy 20 minut przeszłam do stępa i dałam folblutce chwilę odsapnąć. Gdy jej oddech się uspokoił nabrałam wodze, przyłożyłam łydki i szyki, lekki kłus do przodu. Lekko przytrzymałam, usiadłam w siodło i galop. Ładne przejście, ale sam chód nieziemsko szybki i usztywniony. Wzięłam klacz na koło i uspokoiłam, następnie rozluźniłam, co zajęło trochę czasu. Pogalopowałyśmy w obie strony zmieniając nogi w zwykły sposób, ale także za pomocą lotnych. Pochwaliłam Rudą i zaczynamy skoki.
Na początek szereg 2 kopert 50 cm w rozstawie na dwie średniej długości fule, ale jechać mogłyśmy też na jedną wyciągniętą i trzy skrócone. Kasztanka widząc przeszkody postawiła uszy na sztorc i chętnie na nie pogalopowała. Przytrzymałam ją, wzięłam na siebie zaokrąglając galop (co się nie spodobało i zaczęła machać głową) i dobrze pokonany, równym tempem i dobrą fulą. Poklepałam i jeszcze raz, potem dwa razy z drugiej nogi na 2 fule i po razie na 3 i 1 fulę. dnia Nie 10:01, 19 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies