ďťż
cranberies
Pierwszy trening napisany przez mojego brata - Szymona któremu jestem wdzięczna za jazdy na ogierku
By uczcić pierwszy dzień wakacji postanowiłem się w teren pierwszy raz bez Zuzy. Jako pierwszy i jedyny na myśl przyszedł mi Sir Noxle. Na wszelki wypadek wziąłem: komórkę, namiot, śpiwór, termos z herbatą oraz talię kart. W końcu zacząłem robić Sir'a. Poszedłem do siodlarni i wziąłem siodło, uzdę i na wszelki wypadek derkę. Wróciłem się jeszcze po szczotki. I już można szykować Noxla do terenu. Najpierw się z nim pomiziałem, wyczyściłem i osiodłaniem. Z kiełznaniem było trochę kłopotu lecz się uporałem. No to jedziemy! Wyjechałem z Exodusa i UPS! Zapomniałem plecaka No więc jeszcze wróciłem po plecak i w drogę. Gdy dojechałem do skrzyżowania spotkałem Zuzę z Insidem w powozie. Oba konie się poznały niestety ku memu zawiedzeniu nie mogłem pozwolić na bliższy kontakt (od Z: bez skojarzeń!). Dałem łydkę i Noxle stawiając uszy ruszył kłusem. Wyjechaliśmy z lasu. Gdy tylko Noxle zobaczył SC żwawo ruszył w tym kierunku. Znacznie żwawiej niż gdy byliśmy w lesie, a ja nawet się nie musiałem zastanawiać dlaczego. Z trudem go powstrzymywałem a że nie chciało mi się z nim użerać. Dalej skręciłem w lewo. Wtedy Noxle wyraźnie zwolnił pomimo wyraźnych sygnałów łydką z mej strony. W połowie drogi do następnego skrzyżowania postanowiłem odpocząć na pobliskiej plaży. Bardzo konia ucieszyło że zrzucił z siebie ciężar jakim byłem ja. Odpoczynek był krótki gdyż robiło się chłodno, a ja nie wziąłem kurtki. Wsiadłem na konia i do skrzyżowania jechaliśmy galopem. Gdy dojechaliśmy do skrzyżowania skręciłem w prawo, potem znów w prawo, a następnie dla odmiany w lewo gdyż chciałem sprawdzić zaawansowanie prac budowlanych stajni WSR Inferno i pokazać Noxlowi jego przyszły dom. Wróciliśmy galopem gdyż Noxle się czegoś przestraszył. Na skrzyżowaniu jechaliśmy prosto, na kolejnym prosto, a następnym 100m w górę rzeki. Ok 200m po wjedzie do lasu spadł deszcz więc szybko przywiązałem ogiera do drzewa pod którym rozbiłem namiot. Wyjąłem śpiwór, założyłem koniowi derkę, położyłem się w śpiworze i mając oko na Noxla zagrałem w pasjansa. Koń się wkurzał bo ja suchutki a on mimo derki mokry. Gdy wygrałem pasjansa zacząłem grę w oczko która mi przerwała ładna pogoda. Zwinąłem obozowisko i ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy mijaliśmy skrzyżowanie Zuza z Insdem jechali z zachodu. Urządziliśmy wyścig zakończony remisem. Rozsiodłałem konia i zrobiliśmy ognisko na które zaprosiłem pensjonarjuszki. I tak się skończył mój pierwszy samodzielny teren. |