ďťż
cranberies
Od rana byłam nieco poddenerwowana. Dziś z Niemiec miał przyjechać do mnie ogier, należący kiedyś do Marc. Dziewczyna nie mając czasu wysłała go tam na trening, ale przyszedł czas na jego powrót. Ponieważ Marc odeszła, zgodziłam się przejąć karosza. Rano razem z stajennym wyszykowaliśmy mu przytulny, zadbany boks. Stał dalej od klaczek, w końcu był ogierem i to z ponoć niezłym temperamentem.
Pod wieczór na parking WSR Aurum Animus podjechał duży, nieco zabłocony koniowóz. Ponieważ ja po Niemiecku ani be ani me, rozmawiał z nimi Filip. Po 5 minutach rozmowy w przyczepie rozległ się donośny huk. Latający zaczyna się nudzić. Zostawiłam chłopaka z kierowcą, sama razem ze stajennymi poszłam do ogiera. Lotek słysząc głosy zaczął lustrować uszami i nasłuchiwać. Weszłam bocznymi drzwiczkami i podeszłam do karosza. -Hej przystojniaku - Powiedziałam gładząc wyraźnie zainteresowanego Selle Francaisa. Spojrzenie miał bystre, z ognikami. Po chwili próbował mnie podskubać, ale nie dałam się. W końcu dostałam sygnał do wyprowadzania. Odwiązałam karego i powoli wycofywałam po rampie. Latający pewnie wycofał się z przyczepy, następnie stanął dumnie, z głową wysoko uniesioną, wciągnął parę razy głośno powietrze po czym zarżał głośno. Pogładziłam go po umięśnionej, długiej szyi i podeszłam do Filipa. -I jak? - Spytałam łapiąc chłopaka za ramię. -Wszystko już uregulowane i wyjaśnione, możesz go zabierać. - Odparł przejmując uwiąz karosza. - Zdejmij mu te transportery tylko. - Dodał. -Oki - Powiedziałam z bananem na twarzy i migiem pozdejmowałam Holenderowi ochraniacze. Oddałam je kierowcy, podziękowałam serdecznie i przejęłam konia od Filipa. Oprowadziłam go chwilę po placu i weszliśmy do stajni. Zaciekawione spojrzenia mojej gromadki i Lotek zaczął się puszyć, caplować, rżeć. Pilnując go i uspokajając wprowadziłam karego do jego boksu. Odpięłam uwiąz, pogładziłam rumaka po głowie i zamknęłam drzwiczki. Po godzinie zajrzałam i spostrzegłam, że ogr czuł się jak u siebie w domu. Po wieczór wzięłam go na trening. Dziś ujeżdżeniowo, lekko, dla rozruszania. Bardzo fajny z niego konik, ale rzeczywiście ognisty. Ma raczej przyjemne chody, chociaż do galopu będę się musiała przyzwyczaić. Pod koniec treningu jednak skoczyłam parę niskich przeszkód, mających jakieś 80, max. 100 cm. Lotek pykał je spokojnie, nic go nie ruszało poza tym, że stoi przeszkoda. Niestety, ale słyszałam od nich, że na skoki musi mieć mocne wędzidło. Wywiózł mnie parę razy na drugi koniec hali, ale parę zatrzymań przed i po przeszkodzie takich "na chama" i grzeczniejszy, ale dalej trudny do utrzymania. Woląc nie ryzykować zdecydowałam się skakać na nim na pelhamie. On znał to wędzidło, ja po części też, a przynajmniej się nie pozabijamy na wyższych przeszkodach. Ujeżdżeniowo fajnie zrobiony, jak nie ma przez co skakać robi się przyjemniutki, elastyczny, masełko. Chętnie się zbiera, ładnie dodaje i wyciąga, podąża za kontaktem i żaden element na poziomie L-ki i P-tki nie jest dla niego trudny. Ponoć umie też elementy N-ki, ale wolałam go dziś nie forsować. Po treningu wrócił do boksu, gdzie czuł się tak swobodnie, jakby mieszkał tu od urodzenia. na hali też nie sprawiał żadnych problemów. Tylko w drodze na nią wystraszył się traktora, który furkocząc stał nieopodal. Jestem pozytywnie nastawiona do tego konia, mam nadzieję, że się dogadamy. |