ďťż
cranberies
Ja też Ach, czasy gimnazjum... Zanim zdemoralizowała i wyczerpała mnie psychicznie szkoła średnia
Przeniesione z "Dyskretne pytanie o wiek" Mnie już wystarczająco gimnazjum zdemoralizowało Ja wręcz przeciwnie, za diabła nie wróciłabym do liceum. Do gimnazjum jak najbardziej, ale liceum... Prawdą jest, że w szkole średniej jest mniej materiału, a i presja lżej daje się we znaki. Z drugiej strony, jak sobie przypomnę, że zakuwać musiałam absolutnie wszystko, albo wręcz uczyłam się czegoś tylko po to, by na następny dzień zapomnieć to aż mnie coś bierze. Teraz przynajmniej uczę się mniej więcej tego, co mnie interesuje. Liceum...- zgiń, przepadnij siło nieczysta! Najgorszy okres w moim życiu! Bleee... Na studiach było fajnie Liceum jest... cóż, dopiero dopiero od niedawna poznaję jego "uroki". Ale wiem jedno - po maturze nie będę za nim tęskniła. Nigdy, przenigdy w ciągu trzech lat w gimnazjum nie zakuwałam tyle materiału, jak przez te pół roku w liceum. A i tak większość i tak mi się nie przyda w przyszłości. Ja tam będę bronić liceum. Jasne, nauki jest sto razy więcej niż w gimnazjum, ale w zasadzie większość przedmiotów niematuralnych odpada w III klasie. A zakuwanie? Ja potraktowałam nielubiane przedmioty: byle zdać, a skupiłam się na tych, które lubię i które mi się przydadzą. Świadectwo co prawda marne (zestawienie 5 i 2/3), ale za to więcej czasu na spotkania ze znajomymi, książki, itd. Poza tym, trafiłam w liceum na fajną klasę, wiecznie coś się dzieje - koncerty, próby.. I TheTosterMaster ma zdrowe podejście. Co z tego, że będę miała 4 z biologii skoro po pierwsze: nikt nie zwróci na to uwagi, po drugie: dzień, dwa po sprawdzianie cała wiedza wyparuje i odleci w niebyt? Niektórzy mówią mi, że jak się nauczę do sprawdzianu i dostanę wtedy dobrą ocenę to będę miała satysfakcję. Ja jakiejkolwiek oceny bym nie dostała reakcję mam raczej taką samą. A satysfakcję mam nie ucząc się z powodu milej spędzonego wieczoru. Ach... słodkie czasy liceum ^^ Na szczęście ja mam taki pusty umysł, że tam wszystko właziło ;] Nie musiałam się zbytnio uczyć, by wyciągać oceny na te kosmate 3 ;] Tylko dwa razy, na całe trzy lata nauki, sięgnęłam po książkę i poszłam na korepetycje ;] Po książkę sięgnęłam jak przyszedł czas na zaliczenia z chemii, której kompletnie nie rozumiem - umysł humanistki, rozumiecie xD A na korepetycje to poszłam do mojego ex faceta, bo matma u mnie też kulała. Ale facet był niezły ^^ Tak mi wszystko wytłumaczył (wolę nie opowiadać jakim sposobem xD), że do tej pory wiem jak obliczać rachunki prawdopodobieństwa ;D Ale fakt. Lepiej skupić się na przedmiotach, które się lubi i są potrzebne dalej ;] I tak moim zdaniem, to powinni w klasie maturalnej wałkować jedynie przedmioty, które na maturę się wybiera ;D Popieram- ja np. w klasie maturalnej nadal będę miałą godzinę historii tygodniowo, a że na moją przyszłą uczelnię liczy się (zaraz po punktach z matury) średnia ocen na świadectwie maturalnym- zamiast przyłożyć się porządnie do biologii i chemii, będę musiała zakuwać nocami historię czy polski Serio? Gdziekolwiek patrzyłam to liczą się tylko procenty z matury... no u mnie na uczelni też patrzyli na oceny, nie pamiętam jakie dokładnie ale to była chyba geografia i coś tam jeszcze. Geografia - najgorszy przedmiot pod Słońcem, nie wiem jak ja z niego pozytywną ocenę dostałam głupi to ma szczęście. Co do czasów mojego technikum to uważam, że nie było źle ale na 100% chciałabym wrócić do gimnazjum tam to dopiero się działo, z tamtych czasów to brakuje mi tego poczucia, że na wszystko mam czas, że zdążę i człowiek o nic takiego się nie martwił a teraz..... Wijara a co chcesz studiować, że chemią się bawić chcesz, u mnie chemia leży tam gdzie geografia...ble na samą myśl o niej. A polski zawsze Ci się przyda, choć może treny Kochanowskiego i inne pierdoły nie bardzo Serio? Gdziekolwiek patrzyłam to liczą się tylko procenty z matury... UM w Poznaniu Często wielu kandydatów ma tyle samo punktów z matury, a miejsce zostaje np. jedno- wtedy bierze się średnią ze świadectwa maturalnego... Kinia- marzy mi się medycyna po cichu Dobrze, że u mnie na to nie patrzą, bo nie miałabym najmniejszych szans.. Gimnazjum - zło. Beznadziejna klasa, beznadziejna szkoła, znienawidzone mundurki, zeschizowana dyrektorka, kontrola, wieczna kontrola.. czułam się prawie jak w jakimś obozie pracy! Wszędzie kamery, wyjść normalnie ze szkoły nie można, normalnie się ubrać też nie można, a co do farbowania włosów, makijażu czy piercingu, to już w ogóle lepiej nie wspominać.. Na zakończenie gimnazjum i odebranie świadectwa (z paskiem) postanowiłam coś "odwalić". I przyszłam w glanach. Całe szczęście pani dyrektor nie opanowała jeszcze sztuki zabijania spojrzeniem, bo z całą pewnością, byłabym trupem. A za oczoje**ą zieloną koszulę na testach gimnazjalnych o mało nie wyleciałam z sali.. Więc rozumiecie już, dlaczego za gimnazjum nie tęsknię. A tak nawiasem (dzień bez offtopu, dzień stracony): Kinia, a ty co studiujesz? Ja mam tak po*ebaną klasę w gimnazjum, że szkoda gadać... I jeszcze w tym roku pkt. z zachowania wprowadzili i mnie to kiedyś wykończy. w tym semestrze nie staram się o 100%frekwencji Dzień wiosny trza będzie uczcić w tym roku A ja za gimnazjum tęsknię. Nie musiałam robić nic a nic. Nie było problemów z tym jak się ubrać. Chodziłam jak chciałam. Mundurki były... działy przez tydzień ;> Ogólnie lajcik. W liceum tez nie jest źle. Tylko trzeba się odpowiednio ustawić. Z tym, że po feriach wraca moja wychowawczyni. Zastanawiam się co powie na to, że nie było mnie w szkole cały styczeń. Ona ma skłonności do czepiania się :/ U mnie w gimnazjum też był problem z makijażem i malowaniem paznokci, koczyk o ile był w uchu, to się nikt nie czepiał... No i mundurki były jeno w teorii A klasę miałam bardzo podzieloną, ale w sumie nienajgorszą, choć moja obecna fajniejsza jest TheTosterMaster ja studiuję administrację i rachunkowość W gimnazjum pełny luz był jak się patrzy, nawet balejaż i 4 kolory na głowie miałam i co no nic, kumpele podziwiały, a coś mi się wydaje że nauczycielki też, bo one nie mogły a mnie mundurki całkowicie ominęły, a szkoda chciałabym co poniektóre osoby ujrzeć w takim to mundurku, wiem złośliwa jestem ale tak to już moja natura Wijara dobrze, że mówisz wiem teraz do kogo się zwrócić z pytaniami o zdrowie..... co do studiów to ciężkie ale później to już tylko chwała i życie jak w Madrycie życzę powodzenia i wytrwałości Wow, ambitnie. Całe szczęście tylko przez rok musiałam chodzić w mundurku. Jak dla mnie - o rok za długo. Nie dość, że beznadziejna kamizelka - ścierka i kretyńska spódniczka, to jeszcze jakieś dziwne koszulki w obrzydliwych kolorach na wf. No i zawsze miałam brak stroju, bo jeśli ćwiczyłam, to tylko w czarnych. Ta chwała i życie jak w Madrycie do mnie przemawiają. *rozmarzona* Mnie na szczęście mundurki ominęły szerokim łukiem, chociaż kiedyś miałam na nie fazę i bardzo chciałam, by takowe wprowadzili do nas do szkoły. Ale to jeszcze w podstawówce ;] W gimnazjum zaczęło się szukanie własnego stylu, co zapewne mundurki by mi uniemożliwiły xD A na makijaż to krzywo patrzyła tylko nauczycielka w-f'u. Jak któraś umalowana była to dawała zmywak - serio, stary zmywak xD - kazała iść do łazienki i wszystko zmyć, a później, w ramach kary, dodatkowe ćwiczenia, okrążenia i takie inne sportowe sprawy ^^ Ale póki nie nakładało się na twarz tony tapety nauczyciele nie zwracali na to uwagi ;] A w liceum nauczyciele stwierdzili, że mundurki to totalna głupota i nie chcą ich w swojej szkole xD Wow, ambitnie. Całe szczęście tylko przez rok musiałam chodzić w mundurku. Jak dla mnie - o rok za długo. Nie dość, że beznadziejna kamizelka - ścierka i kretyńska spódniczka, to jeszcze jakieś dziwne koszulki w obrzydliwych kolorach na wf. No i zawsze miałam brak stroju, bo jeśli ćwiczyłam, to tylko w czarnych. Ta chwała i życie jak w Madrycie do mnie przemawiają. *rozmarzona* Spódniczki? Jej, u mnie były tylko marynarki! Wiecie, w gruncie rzeczy ja nadal mam mundurki w szkole... Chodzę do dość prestiżowowego liceum z ponad 100-letnią tradycją i mundurki się nosi tutaj od dziada pradziada... Ale, całe szczęście, są całkiem w porządku- granatowe marynarki, na dni galowe bordowy krawat jeszcze Ja w podstawówce miałam mundurek że ot, mamy nosić granatowe lub czarne koszukli - własne a na gimnazjum się nie załąpałam... eee ja tam bym wolała takie z prawdziwego zdarzenia z kiecką/spodniami i jakąś górą, która by zakrywała co trzeba np. golf (w szczególności latem by się nadawał) bo widzicie moje drogie u mnie w technikum były takie "ładne" panie, którym mama/ktoś inny nigdy nie powiedział, że nie pokazuje się wszystkiego na raz. Oraz tego iż faceci w większości to dość prymitywne stworzonka i rzucą się na byle kości nie pytając czy na sprzedaż - mam nadzieję, że rozumiecie Tak a kiecka powinna też zakrywać co nieco bo taka o szerokości paska to nie spełnia swojej funkcji zakrywczej, za to spełnia funkcję wypadkową...... Szczerze to nawet się cieszę, że mnie ominęły ale zobaczyłabym je chętnie w takim stroju. No pomarzyć mogę bo raczej do podstawówki już cofnąć się mnie nie da rady...... z kolorków to kojarzę tylko iż każda klasa miała swój kolor na w-f ale były przystępne nic typu różowy - nie chcę nikogo obrażać, ale dla mnie ten kolor mógłby nie istnieć Oooo, jak najbardziej znam takie typy dziewczyn ^^ Cycki i dupy na wierzchu. Nie dość, że koszulka z głębokim dekoltem, iż gdyby nie stanik, to sutki byłoby widać, to jeszcze krótka do pępka - chorobo nerek, przybądź! I spódniczki mini. ;/ Masakra. Ja rozumiem wszystko, a przynajmniej tak mi się wydaje xD Kobieta czasem potrzebuje zwrócić na siebie uwagę innych i do tego celu wykorzystuje swoje ciało, ale przez pięć dni w tygodniu?! Nic dziwnego, ze u nas sprzątaczki miały masę roboty w szkole, jak faceci ciągle się ślinili xD I weź tak co chwila ze szmatą biegaj i podłogę ścieraj ;P Uuu.. taki stwór z nerkami i Rowem Mariańskim na wierzchu siedzi przede mną w ławce.. To boli!!! Widok tak straszny i obrzydliwy, że nawet chłopcom zbiera się na wymioty. Ona powinna nosić mundurek za karę! Wijara, te spódniczki to były tylko na specjalne okazje: święta, apele, itp. Mundurki w prestiżowej szkole z tradycjami to całkiem inna sprawa. A w kiepskim gimnazjum, z dyrektorką (o niespełnionych ambicjach - powinna iść do policji) chorującą na nadmiar władzy , te ścierki z beznadziejnego materiału wołały o pomstę do nieba. Uch, miałam w podstawówce paskudny mundurek. Była to tunika na suwak... Nie będę go bardziej opisywać, bo muszę odpędzić te okropne wspomnienia. Ciekawi mnie tylko, co teraz się z nim dzieje. Jest na strychu albo dawno już przemienił się w popiół. Mam nadzieję, że to drugie, bo nie chcę go już nigdy oglądać. Teraz roku w mojej szkole nie ma już takich dziewczyn, jak opisujecie. No, trochę zostało, ale bardzo mało, a w zeszłym roku było ich sporo. A w mojej klasie był chłopak, który nosił takie spodnie, że powinien mieć dłuższe bluzy, żeby siedzić. Oszczędziłby mi tego widoku... Chłopak nosił takowe spodnie? O.o To ciekawe xD U mnie w szkole to faceci ubierali się tak, że nie było na co popatrzeć. W sumie - bardzo dobrze ;] Miałam jednego takiego tylko, co w obcisłych spodniach śmigał i tenisówkach w kratkę. Te buty to furorę zrobiły, bo całą zimę w nich zasuwał xD Później to się tego gościa po butach poznawało xD A klasę miałam tak zróżnicowaną, że głowa mała. Mundurki są be! W Gimnazjum były wory a`la leśniczy, w liceum na szczęście się to skończyło. I czy ja wiem czy liceum jest lepsze? I tak nie zdam w tym roku... Łaj, kuszu? Fizyka. No jak można z 6 zlecić na sam dół... I nawet podręcznik nie pomaga... Ech... Ledwo na półrocze 2 mam. Jakoś to będzie... Oj tam oj tam, wyciągniesz się. To już niestety nie gimnazjum, żeby na piątkach lecieć Za dwójki będę całować rączki! I jeszcze matma. I angielski. Na kiego chu... ligana jest mi to potrzebne? Bo muszę być wykształcona? Przecież i tak nie będę tego pamiętała! Uwaga uwaga, będę leczyć was z nadciśnienia czasem present simple, a w ramach raka proszę rozwiązać zadania z trygonometrii. Fuck! Uwierz mi, ze znam ten ból. W mojej szkole też nauczyciele nie rozumieją takiego słowa jak priorytety, chociaż sami używają go często i chętnie Czyli siłą rzeczy jestem zmuszona i tak uczyć się wszystkiego, jakby analiza obrazu czy biografia Eratostenesa miały mi rękoma kierować przy wstawianiu bajpasów... Oj tam oj tam, wyciągniesz się. To już niestety nie gimnazjum, żeby na piątkach lecieć To ja jakaś tępa muszę być, że piątki to z kilku przedmiotów mam. I ostatnio był sprawdzian z chemii, na którym pewnie tylko 2 odpowiedzi mam dobre. I to w pytaniach zamkniętych, bo zadania z treścią były dla mojego umysłu calkiem niezrozumiałe. Chyba muszę zapisać się na korepetycje, jeśli chcę zdać . Ja tam miałam w gimnazjum 5.4.... Nie narzekajcie, poczekajcie jak pójdziecie na studia tam to dopiero będziecie się głupot uczyć i nikogo nie będzie obchodziło coś takiego jak priorytety. Studiując administrację miałam taki przedmiot jak Etyka, Statystyka i tak naprawdę nic z tego nie pamiętam bo i po co??? idąc do pracy w urzędzie, nikt mnie nie będzie pytał: a ten Sokrates to w którym wieku żył??, czy też a jaka jest mediana tego??, a statystycznie rzecz ujmując to co to znaczy dla mnie??? Bosz, totalna czarna dup... ale zasada 3xZ działa "zakuć, zdać, zapomnieć" Kinia, ja się na medycynę wybieram- gdybym miała stosować Twoją zasadę 3xZ, to uwierz mi- nie chciałabyś być moją pacjentką Ja będę urzędniczką (mam taki zamiar) i wierz mi też byś nie chciała być "moją" petentką w zasadzie 3xZ. Tylko, że tą zasadę stosuje się wybiórczo. Wiadomo do takiego prawa podatkowego, prawa administracyjnego to trzeba się przyłożyć i zrozumieć podstawy, więc tu ta zasada nie przejdzie, to tak jak u Ciebie anatomia czy co tam będziesz miała - Tu obowiązuje zasada też 3xZ tylko "zakuć, zdać, zapamiętać". Za to do takiej etyki będziesz mogła ją zastosować bo po co Ci to?? Wychodzę z założenia, że jak coś mnie zainteresuje to sama sobie poszukam informacji o tym. A nie na siłę pchać coś takiego co Cię nie obchodzi totalnie i z góry wiadomo, że pożytku z tego nie będzie. Nie lubię sobie zaśmiecać i tak zaśmieconej głowy Też nie lubię A ja idę na ekonomię Znaczy się, trochę później bo na razie nie Wybaczcie, przeniosłam tą rozmowę tutaj. Także kontynuujcie, kontynuujcie.... Zelko, jeszcze nie wiesz, czy idziesz- uwierz mi, że plany Ci się jeszcze 4 razy zmienią Wierze... Ja już w wieku 7 lat wiedziałam, że idę na studia. I trzeba powiedzieć, że marzyła mi się kosmetologia, a zaczęłam w ogóle z innej beczki. I tylko mam nadzieję, że dokonałam dobrego wyboru.....może znajdę pracę i zostanę paskudną urzędniczką i będę się znęcać nad innymi jak oni nade mną w tych urzędach Ja już w wieku 7 lat wiedziałam, że idę na studia. I trzeba powiedzieć, że marzyła mi się kosmetologia, a zaczęłam w ogóle z innej beczki. I tylko mam nadzieję, że dokonałam dobrego wyboru.....może znajdę pracę i zostanę paskudną urzędniczką i będę się znęcać nad innymi jak oni nade mną w tych urzędach Ykhm, nie o tym była moja CZY idziesz, tylko NA CO idziesz... Ja tam nigdy nie miałam planów skończyć mojej edukacji na szkole średniej i nie sądzę, żeby moi rodzice mi na to pozwolili Moja matka powiedziała, że rób co chcesz, ale nie pozwolę pójść ci pracować do piekarni albo szwalni. Wijara zrozumiałam o co Ci chodziło i dlatego również napisałam, o tym jak mi się plany zmieniły. Moja wypowiedź była potwierdzeniem Twoich słów. Chyba, że nie były to sorrki.... A ja osobiście, w pewnym momencie brałam pod uwagę skończyć swoją edukacje po technikum. Dostałam pracę, z której zostałam zwolniona po 5 m-ch, wtedy studia z zaocznych zrobiły się dzienne i cieszyłam się, z tego że je zaczęłam kuszumai moja mi tylko powiedziała, że mi nie pozwoli zostać kucharką i to nie dlatego, że źle gotuje tylko ona sama nią jest i zna ten zawód, który do "łatwych" nie należy A sama zapędów na piekarza czy też krawcową nie miałam więc się ograniczyła do tego. Moja też jest kucharką i chce jednocześnie żebym skończyła studia i zaczęła zarabiać już teraz, bo kuzynostwo i dzieci znajomych przecież od dawna zarabiają.. chore.. Ostatnio się zastanawiam czy aby studia to na pewno dobry pomysł.. mój angielski to totalne dno (zdałam sobie z tego sprawę w tym tygodniu), więc szanse przyjęcia maleją.. Ja zdawałam niemiecki na maturze(z racji tej, że od podstawówki go miałam i trochę bardziej się go osłuchałam, niż angielski przez te 4 lata) a mój niemiecki na studiach to była porażka, babka umiała mniej niż my, przynajmniej takie sprawiała wrażenie :/ I sam język nie przekreśla planów pójścia na studia, nawet jak zdajesz maturę w tym roku to dasz radę, tylko musisz się przyłożyć do słownictwa(najlepiej rozmówek). Pamiętam jak nas babka w technikum tyrała z angielskiego, raz lub dwa razy w tygodniu był sprawdzianik ze słówek i zdałam tylko dlatego, że maturę pisałam z niemca i mi trochę odpuściła(nie pisałam wszystkich sprawdzianów). Janko, jedyne wyjście to pójść na studia, na których matura z języka nie wlicza się do rekrutacji Ale u mnie się WLICZA.. Niestety w większości opcji . Chyba, że jednak pójdę na słowianistykę na UŚ ; wtedy tylko rosyjski. Łohoho A do Łodzi sie któraś nie wybiera? Rozważam Łódź jako jedną z opcji. Znalazłam jakiś nowy pokręcony kierunek: filologia rosyjska z francuską (ruski zaawansowany, francuski od podstaw). Papiery złożę, a co potem - zobaczymy.. Łooo jezu, to Ty nadal nie wiesz dokładnie na co chcesz? Wiem - lingwistyka stosowana w Lublinie. Reszta to warianty awaryjne, na które na 100% się dostanę w razie klapy z Lublinem. U mnie mundurki były rzeczą straszną, ale na szczęście tylko rok w podstwówce i była to tylko granatowa tfu! tunika....No w każdym razie w gimnazjum mam tak beznadziejną klasę, że gorzej już nie można, a jak była zbiórka na nowe kamery i zaczełam się kłócić z wychowawczynią, że nie uważam aby wogóle kamery były potrzebne i nie mam zamiaru dokładać jeszcze na nowe, to facetka rodziców wezwała...paranoja jak w państwie totalistycznym normalnie, żadnego własnego zdania... Przyzwyczajaj się Nie no, własne zdanie możesz mieć tylko go nie wypowiadaj na głos<lol> A z tymi "kłótniami" to zależy jaki jest nauczyciel. Nie jeden będzie się cieszył, że głąby nie rosną i zwoje zdanie mają, jeżeli ono jest wygłoszone w sposób kulturalny. A inni z góry powiedzą: "ryby i dzieci głosu nie mają" heh życie jest piękne... jak się je pokoloruje. Wybór studiów to straszne zadanie, a gdzie?, a na co? itp pytania krążyły mi po głowie do listopada, tak jeszcze miesiąc po rozpoczęciu myślałam czy by ich nie zmienić. A teraz zaczynają mi krążyć pytania a gdzie ja zrobię tego magistra i czy w ogóle go robić??? heh jeszcze trochę czasu mam do zastanowienia.... zakładam Poznań ale czy tam się dostanę ??? pytanie życia. Ja tam już wiem gdzie i na co, grunt to się dostać, bo łatwo nie jest Wijara, jak ambitnie! *a gdzie chcesz tak konkretnie?* U mnie nagle połowa klasy 3 miesiące przed maturą zmieniła przedmioty, które będzie zdawać. Oprócz kilku zdecydowanych osób, ludzie mają kosmiczne pomysły: od łódzkiej filmówki, przez szkołę gotowania za granicą, po rzucenie wszystkiego w diabły i wyjazd do pracy. Masz rację, Kinia, wybór studiów to straszne zadanie.. A co do magistra - już nawet wiem, gdzie chcę go robić (-> UJ). ^^ Agata, ten twój szkolny terror do złudzenia przypomina mi moje gimnazjum, "mała, ruda i wredna gwiazda śmierci" zakładała kamery gdzie się tylko dało, nawet w toalecie.. Poznańskim UM |