ďťż
cranberies
Postanowiłam zacząć z Chmurą niejako od początku. Wiem, fajny czas mamy, ale moim zdaniem nigdy na nic nie jest za późno. Chyba, że zdrowie na to nie pozwala. Ale Chmura akurat czuła się dobrze, może była trochę bardziej ospała, nie galopowała już tak często, ale trzymała się dobrze. Gdy przyszłam kucynka była jeszcze w boksie, lekko pozlepiana i pokołtuniona, ale widywałam ją w gorszych stanach. Wyprowadziłam obie klacze z boksu, Etiudę przekazałam stajennemu, sama zajęłam się Chmurą. Uwiązałam ją, wyczyściłam, rozczesałam i zaplotłam w doplatańca jej grzywę, przeczesałam ogon i wyskrobałam brudy z jej ładnych, kształtnych kopytek.
Wyszłyśmy ze stajni i skierowałyśmy się na lonżownik. Tam zdjęłam Chmurce kantar, z ziemi podniosłam lonżę i gestem odgoniłam klacz na drugi koniec placu. Łaciata czując presję ruszyła galopem przy ścianie, od razu kierując uszko w moją stronę. Zmieniłam gwałtownie kierunek jej ruchu i utrzymywałam agresywną postawę. Kucka już ustabilizowała swoje ucho i niezależnie od kierunku ruchu miała je skierowane w moją stronę. Po paru minutach pojawił się odruch przeżuwania, a po trzech zmianach kierunku mała zaczęła opuszczać łepetynkę do ziemi. W końcu klaczka galopowała z noskiem najniżej jak się dało, nawet po zmianie kierunku. Zmęczona już lekko zwolniła do kłusa, ale szła dalej energicznie, wyrzucając nóżki przed siebie. Widząc wszystkie oznaki wyrażające chęć porozumienia obróciłam się i przyjęłam łagodną postawę. Przez chwilę panowała kompletna cisza. Czułam tylko chłodne muskanie wiatru po twarzy i cierpliwie czekałam. Po chwili coś ciepłego musnęło moją dłoń. Była to Chmura. Przeszłam parę kroków w przód, a jej nosek nie odstępował mnie ani na chwilę. Skręciłam w prawo i potruchtałam kawałek, klaczka za mną. Ruszyłam czymś w rytmie galopu, a ona tuż obok. Gdy się zatrzymałam, ona również. Cofanie także. Powoli obróciłam się i pogładziłam Chmurkę po szyi. Powoli gładziłam każdą część jej malutkiego ciałka, a ona w pełni to akceptowała. W końcu odważyłam się spojrzeć w jej oczy. Były pełne spokoju, ciepła i akceptacji, nawet gdy obejmowałam kuckę za brzuch czy robiłam jakieś inne dziwne rzeczy. Mała zaakceptowała mój dotyk wszędzie. Wzięłam więc lonżę i nią gładziłam kobyłkę. Również pełna akceptacja nawet, gdy pasek polatał jej brzuch, szyję czy nogi. Zadowolona dałam kucynce kawałek jabłka i podniosłam z ziemi niebieską, szeleszczącą folię. Wzbudziła ona zainteresowanie małej, więc dałam ją do powąchania, ugryzienia, zbadania jak się da i potem zaczęłam delikatnie gładzić nią klaczkę po łopatce. Chmura obejrzała się z zainteresowaniem, napięła na chwilę mięśnie i odpuściła. Tak było z każdym podejściem, aż w końcu myszatka w pełni przyjęła obecność i dotyk folii, nawet, gdy ta była zawiązana na jej brzuchu, szyi bądź po prostu ułożona na całej długości ciała. Rozłożyłam płachtę na ziemi i przeszłam po niej. Chmura, która po join-upie nie odstępowała mnie na krok również. No to przebiegłam truchtem. Klaczka za mną. W końcu wykonałam coś a la przegalopowanie, a kucka jakby nigdy nic przeleciała po folii galopem nie przejmując się jej barwą czy szeleszczeniem. -Super malutka... Jesteś wspaniała - Powiedziałam kucając przy klaczce i biorąc jej łepek w dłonie. Podrapałam chwilkę po ganaszu i spojrzałam na zegarek. Było już późno, a tyle roboty przede mną! Szybko złożyłam folię, wzięłam lonżę i kantar klaczki i wyszłam z lonżownika, a Chmurka jak piesek za mną. Zaprowadziłam ją na padok, zostawiłam pod opieką Etki i Scarlet, sama poleciałam ogarniać wszystkie sprawy. |