ďťż

InuYasha

cranberies
InuYasha



Wszystko zaczęło się od pożądanego przez ludzi i demony Klejnotu Czterech Dusz. Jest on symbolem władzy i daje nieśmiertelność i potęgę. Tytułowy pół-demon Inuyasha zostaje zabity strzałą w samo serce przez kapłankę Kikyo, swoją ukochaną. Kikyo umiera tego samego dnia, w którym uśmierciła kochanka, zabierając ze sobą Klejnot Czterech Dusz do grobu. Pięćdziesiąt lat później ziemianka Kagome zostaje wskutek przypadku przeniesiona w czasie poprzez magiczną studnię. Trafia do innego świata, świata, gdzie żyją nie tylko ludzie ale i demony. Jeden z potworów atakuje dziewczynę. Uciekając, napotyka drzewo, do którego jest przybity Inuyasha. Wyciąga strzałę, tym samym łamiąc zaklęcie. Psi demon ożywa. Z rany Kagome wypada Klejnot Czterech Dusz. Okazuje się, że ziemianka jest reinkarnacją Kikyo, zabójczyni Inuyashy.
Wskutek nieszczęśliwego splotu okoliczności Klejnot rozpada się na kawałeczki, które rozpraszają się po całej okolicy. Pozbierać musi je Kagome wraz z Inuyashą. Pół-demon i śmiertelniczka wyruszają w drogę...

Zna to ktoś? Nie widziałam, żeby było tu wspominane - a ostatnio odkryłam to anime i się zakochałam

Humor w tym jest absolutnie boski XD Już nie zliczę ile razy spadałam z krzesła przetaczając się po podłodze ze śmiechu

Postacie absolutnie do pokochania - rozsądna Kagome, pyskaty Inuyasha, zboczony Miroku, prześmieszny Shippo [który zawsze potrafi bezbłędnie skomentować głupotę towarzyszy ], Sango, Kirara [kotek! XD], Kohaku, Sesshomaru, Kouga - każdy unikalny i bezbłędny.

Do tego negatywne postacie wywołują albo pełną nienawiść lub współczucie. [no i sporna postać Kikyo... wieeemmmm... postać pozytywna - w miarę - jednak totalnie nienawidzę s*ki, grrrr. do tego do końca nie zliczyłam ile razy w serii umierała XD moim zdaniem postać znacznie odbierająca zabawę w anime - gdy w końcu ostatecznie umarła, nie mogłam nic poradzić tylko mieć nadzieję że to już na stałe XD]

Gdyby ktoś mi kazał wymienić na przykład trzy rzeczy, które mi się w tym podobały, miałabym ciężko, bo w ponad 200 odcinkach - w każdym jest przynajmniej jedna scena, która mnie zawojowała.
Mocnym elementem jest na przykład "Osuwari" [jap. siad] (na początku Inuyasha próbuje zabić Kagome, więc zakładaja mu naszyjnik, który powoduje, że za każdym razem, gdy Kagome powie "Osuwari" Inu ląduje na twarzy... Mocno.) Nie wiem ile razy bym to nie widziała i tak zawsze wywołuje przynajmniej uśmiech, jeśli nie totalny wybuch śmiechu [Osuwari!!! - przykłady]. Właściwie wiekszosć kłótni głównych bohaterów się tym kończy
Kolejna rzecz to bójki między Inu a Kougą - obaj chłopcy maja ostro poprzewracane pod kopułą, ale są prześmieszni. No i drażnienie się Shippo i Inu - co przeważnie i tak kończyło sie "usadzeniem" Inu.
Dalej idąc, choć z poczatku raczej niezbyt pozytywny, to na pewno Sesshomaru jest mocną postacią - choć właściwie nigdy nie pokazuje żadnych uczuć, to jednak coś w sobie ma [i to nie tylko ładną buzię - choć z początku wydawało mi się że został zrobiony odrobinę zbyt "dziewczęco" - ciężko traktować poważnie faceta z półksiężycem na czole i cieniami do powiek - jednak później nie da sie nie zauważyć, że jest najsilniejszą i jedna z najciekawszych postaci]. Później jego związek z Rin jest na pewno jednym z najsilniejszych punktów.

Całkiem mnie to anime zawojowało - jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze, jakie widziałam. szczerze wszystkim polecam


Stuprocentowo się zgadzam! Częściowo to wina mojego braku dostępu do odpowiednich mediów we właściwym czasie, ale InuYasha to jedyne anime, które obejrzałam w całości (a przynajmniej wystarczającej większości) i jestem zachwycona! Właściwie niewiele mogę dodać po peanach i opisie Mikki (masz u mnie plus, dziewczyno! ). Tyle tylko może, że orientowałam się przy okazji nagłej fascynacji Japonią w rodzajach stworzonych już anime i nabyłam małego szoku. InuYasha w miarę oswajania się z Kagome nabierał cech pozytywnych, ale wraz z poznawaniem jego historii dowiedziałam się, że od początku był prześladowany jako Hanyou (za dużo w nim człowieka dla demonów, za dużo demona dla ludzi), a mimo to współczuł i zachowywał się jak japońska wersja gentlemana ("Nie mogę znieść, jak kobieta płacze!" na ten przykład). Natomiast w przykrej większości tego, co znalazłam, był albo perwersyjny seks, albo pranie po pyskach płci obojga, albo patroszenie niewiniątek dla przyjemności, a najpewniej wszystko to na raz. Przykro mi, jestem staroświecka, naiwnie wierzę w stare wartości typu honor, odwaga, dobro, szacunek i szlachetność. Wiem również, ze Japończycy są obiektywnie dziwnym narodem, ale to wszystko... Czasem aż niedobrze się robi. Dlatego też InuYasha stal się dla mnie jeszcze wspanialszy, za to, że mimo tradycji samurajskiej (system patriarchalny i te sprawy) stać było bohaterów na moje zapomniane wartości. Nie wyobrażam sobie, żeby InuYasha uderzył w złości Kagome. Ich stopniowo rozwijające się uczucie potraktowane zostało z należytą dozą nieśmiałości i niepewności, nie sprowadzono go (jak dzisiaj) do założonych z miejsca potrzeb reprodukcyjnych. I nawet "zły" Sesshomaru pozostał bezsilny wobec pogody ducha i serdeczności Rin.

Rozpisałam się, jak na "niewiele mam do dodania". Wybaczcie mi, InuYasha jest jedną z najlepszych historii jakie znam w ogóle, nie tylko pośród gatunku. Swoją drogą brakuje mi porządnego anime, a jest tego multum i nie chcę na ślepo marnować czasu na byle co, może mi ktoś coś polecić? Najchętniej w szlachetnym/ komediowym/ romantycznym klimacie Inu?
Uwielbiam Inuyashę! Macie przed sobą fankę Sesshomaru-sama.

A ostatnie nowości? Inuxboku ss, Arcana Famiglia, Nurarihyon, Fairy Tail...
Na video anyfiles jest InuYasha do 60-któregoś odcinka. Może lepiej tam wrzucić resztę i oglądać za darmo?


Popieram. ^^ Inu obejrzałam na YT do 167 odcinka (specjalne były liczone jako podwójne, gdyby kogoś to dziwiło), teraz cierpię z powodu braku serii finałowej i pełnometrażówek, chociaż z tego, co czytałam, są niekoniecznie bardzo powiązane z główną fabułą serialu. Nie mniej Inu <3 fo eva end eva! (Spokojnie, z reguły nie używam takiego slangu.) A użytkownik YT proszony już wielokrotnie o ostatnią serię wstawić jej nie może, zabrania mu tego ta podła, komercyjna firma...
Nie znam, ale BTW proponuję założyć temat "Polecamy anime" albo coś w tym stylu o bardziej porywającym tytule, zaofftopowałyśmy Inu doszczętnie. Kuszu, może Ty? Masz prawo do przenoszenia postów?
Tu nie mam władzy, ale spróbuję złapać Villkę na facebooku.
Łaa, posłuchałyście mojej sugestii!.. *dopieszczona*

I tak siejemy popłoch i zamieszanie we wszystkim możliwych miejscach tego forum, niech chociaż InuYasha zostanie (mniej - więcej) na temat InuYashy. ^^

Swoją drogą przypomniało mi się, co zapomniałam dodać w ogólnych dywagacjach na temat tego anime. Pierwsza rzecz, naprawdę fajnie było oglądać Inu po japońsku z polskimi napisami. Czasem amatorskie tłumaczenia bywały siermiężne i niezgrane z akcją, ale samo brzmienie tego języka, jeżu betlejemski... Niech mi ktoś jeszcze powie, że to szczekające dźwięki albo w tonie rozkazów, a zapytam, który słoń delikwentowi uszy zdeptał. Według mnie japoński brzmi melodyjnie, może nie aż tak śpiewnie jak choćby rosyjski, ale wcale nie jest nieprzyjemny słuchowi, wręcz przeciwnie. Aż mnie szlag jasny trafiał, kiedy w paru odcinkach po angielsku zupełnie gubili prawidłowy akcent imion... Że o przechrzczeniu Kirary na Kilalę nie wspomnę, nic dźwięcznego i wibrującego tym angolom przez gardło nie przechodzi!.. No i gdzie indziej nauczyłabym się tylu pożytecznych słów w obcym języku (jak np. "głupek", "Siad!", "cholera" albo "Cooo?!")?

Druga uwaga nieco krótsza - zanim zrozumiałam, że Kagome i Inu zmierzają w kierunku posiadania całej szajki przyjaciół - towarzyszy podróży, myślałam, że Miroku będzie "tym złym" i na początku go nie lubiłam. ^^
Ja już dawno stwierdziłam, ze z całą pewnością nie trawie wszelkiego innego niż japoński dubbing w anime. Poważnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o InuYashę to jedyny styk jaki miałam z angielką wersją miał miejsce w filmikach z youtube i i aż zgrzytałam zębami - poważnie? jak słyszałam głos Kagome to mi skóra cierpła, w życiu chyba jeszcze nie słyszałam taaak irytującego głosu, natomiast japońska wersja jest stanowczo przyjemniejsza dla ucha.

Do tego podobnie jak ty, Olsza, mój słownik japońskich słów sie poszerza ^^

Co do Miroku? Lubiłam go - zwyczajnie pasował mi do całej reszty ekipy, a jego relacje z Sango były prześmieszne

Zasadniczo jedyną postacią, która z czasem zaczęła u mnie wywoływać potężną irytacje była Kagome - szczególnie sytuacja z różańcem. Kurcze, po pewnym czasie to mi już było zwyczajnie Inu szkoda, bo laska przeginała - nieraz zwyczajnie go usadzała z powodu złego nastroju czy jakiejś wyimaginowanej przewiny z jego strony. Żałowałam, ze chłopak nie ustawił jej w końcu do pionu czy cos, bo jej sie należało.
Poza tym nastawienie całej tej ekipy do usadzania Inu było zwyczajnie nieteges. Niby tacy wielcy przyjaciele i w ogóle, ale nawet jak Kagome zaczęła przeginać palnik to tylko stali z boku i ewentualnie jej kibicowali - parę razy byłam zwyczajnie zdziwiona, ze Inu nie kazał im wy***ać i samym ratować świat, jeśli są tacy cwani.
Nie no, Miroku wraz ze swoim zboczeniem był boski, mówię tylko, jakie było moje pierwsze wrażenie. Nie spodziewałam się, że tylu sobie towarzyszy Inu z Kagome przysposobią i z góry założyłam zło nowej postaci.

O, to w tym miejscu miałam podobnie. Ogólnie przyznam, że lubię postać Kagome, taka pozytywna heroina jakich mało, szczególnie wobec tworów współczesnych. Ale z tym naszyjnikiem bywała zwyczajnie podła i niesprawiedliwa, a niby taka z niej wspaniała Miko. Rozumiem na początku, dopóki był realnie groźny (pamiętasz na pewno, podczas pierwszego spotkania o mało co jej nie zabił), ale później... Nie jestem w stanie podać teraz konkretnego przykładu, jednak były sytuacje w których Kagome unosiła się jakąś babską dumą (szczególnie w śliskich tematach Kikyo czy Kougi), chciała mu po prostu perfidnie dokopać, a kiedy w paru momentach uznawałam, że niepotrzebnie się focha, cała ekipa przekonywała InuYashę, że pokpił sprawę i powinien pójść przeprosić...

A propos, co sądzisz o wątku i postaci Kikyo?
Ja wiedziałam, że Miroku dołączy ^^ ale zasadniczo dlatego, że był na openingu XD

Taa, w porównaniu z wieloma innymi heroinami z anime i mang, rzeczywiście Kagome wypada nieźle - ale wcale to nie oznacza, ze jest fajna [zasadniczo dlatego ostatnio preferuję shonen ai - brak irytujacych dziewczynek, choć ostatnio w Monochrome Factor natrafiłam na model, który mnie zabił, ale nie będę odchodzić od tematu]. Owszem, miała swoje dobre chwile, ale też w wkońcu zaczęła u mnie wywoływać już taką nerwicę z tym różańcem... ech, po prostu na miejscu autorów zwyczajnie gdzieś w połowie serii bym sie tego rekwizytu pozbyła.

Co do Kikyo... Cóż, nie powiem, wpieniała mnie ciężko. Do tego ta akcja z tym jej ciągłym umieraniem to dość szybko mi sie znudziła. W końcu ileż można...
Co do relacji Kikyo - Inu - i reakcji Kagome, był to jeden z punktów, które mnie wpieniały. Owszem, rozumiem, że Kag była zazdrosna itp, ale w momentach gdy usadzała Inu za spotykanie się z Kikyo, szczególnie później, gdy ta zaczęła robić wszystko żeby im pomóc, zaczynałam widzieć na czerwono. Laska zwyczajnie miała problem z wbiciem sobie do zakutego łba, ze sorry, ale dla Inu nie tak jak dla wszystkich minęło 50 lat od czasu gdy był w Kikyo zakochany, ale dla niego była to kwestia dni - więc nigdy jakoś mnie nie dziwiło, ze tak mocno na dawną ukochaną reagował. W tej kwestii Kagome zdecydowanie z fochami przeginała.
Z drugiej strony - Kouga - cóż, lubiłam go bardzo, no i jego relacje z Inu były prześmieszne - ale też moim zdaniem następna sytuacja w związku z którą Kag powinna dostać w łeb, krótko mówiąc. Laska miała jakis syndrom sztokholmski ewidentnie.

Ja wiedziałam, że Miroku dołączy ^^ ale zasadniczo dlatego, że był na openingu XD
Z drugiej strony - Kouga - cóż, lubiłam go bardzo, no i jego relacje z Inu były prześmieszne - ale też moim zdaniem następna sytuacja w związku z którą Kag powinna dostać w łeb, krótko mówiąc. Laska miała jakis syndrom sztokholmski ewidentnie.
(...) sorry, ale dla Inu nie tak jak dla wszystkich minęło 50 lat od czasu gdy był w Kikyo zakochany, ale dla niego była to kwestia dni - więc nigdy jakoś mnie nie dziwiło, ze tak mocno na dawną ukochaną reagował. W tej kwestii Kagome zdecydowanie z fochami przeginała. (...)
Cieszę się, że też to zauważyłaś, wszak skoro był zaklęty w czasie, dla niego to uczucie było wspomnieniem sprzed chwili. W ogóle ta japońska miłość przedstawiana w anime jest aż utopijna, kiedy facet całe życie bezwarunkowo kochał swoją lubą i w związku z tym bez problemu mógł poczekać na nią kilka lat... Rozumiem też wybaczanie i takie rzeczy, dodatkowo Inu i Kikyo zostali wrobieni, ale weź dalej kochaj babkę, która wbiła Ci nóż w plecy prawie dosłownie! Ona nie miała problemu ze znienawidzeniem go z miejsca, on się jeszcze uśmiechnął przez zapieczętowaniem, no litości!... Co do samej Kikyo, raczej jej nie lubiłam. Zbyt pewna siebie, zarozumiała pani Wszystko-Mi-Wolno-Bo-Jestem-Wielką-Miko. Rozwijająca się wraz z całą fabułą serialu historia związku jej i InuYashy była smutna, żal mi ich, tym bardziej, że gdyby nie paskudny Naraku, po prostu żyliby sobie długo i szczęśliwie. Stało się jednak jak się stało i musiała obserwować, jak traci go na rzecz jakiejś tam smarkuli z przyszłości, co z tego, że jej wcielenia. Ale potem całe to zachowanie, nie podziękowała Kagome za ratunek, próbowała kilkakrotnie ją zabić, tyle razy usiłowała nabruździć Inu, zabrała go prawie ze sobą do świata zmarłych!.. Rozumiem smutek, rozpacz, trudne życie i nie łatwiejszy byt po śmierci, ale jakoś nie umiałam jej polubić.

Wiesz co, ale może tak lekko potraktowano wbijanie Inu w ziemię za pomocą naszyjnika dla dania jej linii obrony lub - na przekór - do lekkiego "zeźlenia" tej postaci? Właściwie miała prawo być rozgoryczona, Inu dawał jej tzw. "wyraźne sygnały", po czym przymykał oko na to, że jego była próbowała pozbawić ją życia. Że o jego (początkowo) dupkowatym charakterze nie wspomnę. Może takie wyładowanie się na odpornym Hanyou było właściwie oczyszczające?

Tu mała dygresja - nie znam się na związkach. Jestem trudną osobą, facetów traktuję prawie jak Misa - chan z "Kaichou...", a w życiu miałam całego jednego "chłopaka", który wytrzymał ze mną miesiąc. Jeśli mam kogoś, na kim naprawdę mi zależy, hamuję własne emocje. Nie potrafię się kłócić, mieć uroczych babskich humorków czy nawet zwykłego gorszego nastroju, ponieważ wiem, ile mogę stracić, jeśli rozpętam piekło. A kiedy wydaje mi się, że kocham (jak tego nieszczęsnego "byłego"), staram się łagodnie wszystko wyjaśniać i się nie unosić. To chyba mój błąd. Może powinnam czasem wykrzyczeć, co mnie boli, pozwolić sobie na zły dzień... Boję się jednak, że w ten sposób coś stracę, i to z własnej winy. Dlatego w serdecznych kontaktach wychodzę chyba nienaturalnie. I tak nie jestem bardzo kłótliwa, ale wydaje mi się, że trochę mojej negatywności wystarczy, żeby ktoś, na kim mi mniej czy więcej zależy, zakończył ze mną znajomość. Dlatego również nie umiem ocenić, na ile Kagome przesadzała, a na ile pozwalała sobie po prostu na trochę zasłużonej złości.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies