ďťż
cranberies
DZIEŃ 1 - 01.01.2011:
Tak....dziś pierwszy dzień zgrupowania skokowego. Z łóżka zwlekłam się przed 6, by pomóc stajennym przygotować boksy. Oj...ciężko się dziś pracowało. Szczególnie po takim balowaniu. Ale cii. Po południu miały się zacząć zjeżdżać panny. Tuż po wykończeniu wszystkich boksów zaczeło się: przybyły Deidre i Say z Sherlockiem i Czarem. Od razu wskazałam im naszykowane boksy, pokoje i zaprosiłam do kuchni na gorącą herbatę. Dziewczyny nieco niewyraźne, jednak przygotowane na to, że już dziś pierwszy trening. W międzyczasie do WSR Aurum Animus zjechała się naprawdę spora gromadka. Każda z dziewczyn poczęstowałam herbatą, której specjalnie przygotowałam hektolitry. Sama tez czasem wzięłam w biegu łyk i leciałam dalej. W końcu, koło 15:30 dostałam telefon od Gniadoszki, że będą za 30 minut. Natychmiast pogoniłam do siodłania dwie pierwsze lepsze dziewuchy i nakazałam za 15 minut być na hali. Nalałam sobie herbaty do termosu i poszłam poustawiać jakieś drągi, cavaletti po kole i prosty szereg. Na razie zobaczę, jak każda grupa sobie ogólnie radzi. Jutro poskaczemy więcej. Po 16 minutach z donośnym „Uwaga!” wtargnęły na halę Skrzydlata z Marihuaną i Blacky z Arizoną. Nakazałam 10 minut stępa. Akurat na halę wjechały Gniada i Av. Przyjechały wierzchem, daleko nie mają, a i konie rozprężone, lecz nie zmęczone. Zaleciłam kłus. Najpierw spokojnie, praca na kołach, przejścia, rozgrzewamy się. Dopiero po pewnym czasie zaleciłam jazdę po drągach. Konie dobrze sobie radziły, więc zwiększyłam odległości i podwyższyłam drągi. Tu już odzywały się puknięcia. -Więcej impulsu! Te konie wam śpią! - Dyktowałam. W końcu konie się obudziły i stawiały ładne, duże kroki. Najgorszą sytuację miała Arizona, jednak drążki zwężone specjalnie z jednej strony były dobry sposobem na wyrównanie szans. Ustawiłam drążki na kształt koła i nakazałam jazdę. Tu było już trudniej, koń musiał być i poprawnie wygięty, jechać przez środek i dodatkowo pilnować nóg. Potem cavaletti na krótkie kroki kłusa, cavaletti na kole, połączenie drągów z cavaletti tak, że trzeba było wykonać skręt o 90 stopni, aby się wyrobić. Na początku miernie, potem lepiej. Trochę galopu, rozprężenia i drągi. Na jedno fule, na skok-wyskok, na dwa fule. Potem cavaletti na skok-wyskok i w końcu szereg: koperta 30 cm (skok-wyskok) stacjonata 50 cm (jedno fule) okser 60 x 40. Na początku słabo, najlepiej radziła sobie Arizona, dużo do życzenia pozostawiała natomiast Marihuana. Havanna pod doświadczoną ręką Av dobrze sobie radziła, jednak miała tendencję spływania na prawo. Dywizja dość ładnie, choć brak jej jeszcze podstaw i wyrobionych mięśni. Podziękowałam, nakazałam stęp i następna grupa – Sherlock, Talizman, Hunky, Coma i Garden. Rozprężenie w stępie, potem w kłusie i drągi. Takie same układy. Tak jak Garden nie chciał skracać, tak Talek miał problemy z wydłużaniem kroków i jednoczesnym wysokim podnoszeniem nóg. W końcu jednak dziewczyny dobrze sobie radziły z końmi. Największym problemem były cavaletti na kole. Oj, podnosiłam je chyba z 50 razy. Potem praca w galopie. Najpierw trochę jazdy po kołach, potem mocniejszy galop w półsiadzie po ścianach i drągi. -Dei, nie pokładaj się tak, Nojec niżej ten kuper, Skrzydlak skróć wodze, Carrot trochę żywiej! - Czasem fajnie jest na kogoś pokrzyczeć xp Rozumiem, że kac i te sprawy, ale trochę ruchu. Obserwując pracę koni w każdej grupie uzupełniałam sobie wcześniej zrobione tabelki. Na koniec szereg. Chcąc zachęcić konie do podnoszenia nóg ustawiłam tzw. ptaszka (dwa drągi schodzące się ku sobie i stykające na środku przeszkody). O wiele lepsza praca, konie w końcu zabierały swoje szkity trochę. Najlepiej radziła sobie Coma, Garden pędził jak głupi, więc ustawiłam gdzie się dało drągi. Sherlock ładnie, ale miał tendencję do zbyt wczesnych wybić, na co też pomogły drągi. Talizman gdy już się obudził bardzo ładnie skakał. Hunky kilka razy wyłamał, potem zamknięty w pomocach miał tylko tendencję do spływania to w prawo, to w lewo (pijany czy jak?) Podziękowałam grupie i stęp. Na halę wstąpiły kolejne 4 konie – Salinero, Czar, Expresso i Nikiel. Grupka postępowała, pokłusowała i drągi. Expresso bardzo ładnie współpracował z właścicielką, Nikiel po kilku lekkich spięciach również ładnie. Salinero nadmiernie pobudzony ciągle wariował, więc zaleciłam przejścia przed i po dragach. Każdemu. Czarek ładnie, chociaż wymagał większego impulsu, by niepotrzebnych kroczków nie wstawiać. Tu również cavaletti na kole sprawiało największe problemy...no i cavaletti na nieco szersze kroki kłusa. Potem praca w galopie (po odpowiednim rozgrzaniu). Drążki ładnie, cavaletti niektóre konie traktowały jak stacjonaty od 50 cm w górę, jednak z czasem się uspokoiły. Na koniec szereg. Czar wciskał jeszcze tupnięcie przed okserem, więc ustawiłam drąg w połowie fuli i poleciłam Say mocniejszy galop. Tym razem o wiele lepiej. Expresso miał drobne problemy z skokiem-wyskokiem, trzeba będzie nad tym popracować. Salinero świrował nadal i skakał z krzyża. Miał też tendencję do spływania na prawo. Dopiero po jakimś czasie odpuściłam Carrotce ten szereg, bo ogier w końcu się opanował. Nikiel nie przejmował się zbytnio przeszkodami, skakał lekko, ale bez przejęcia. Dobra tam, na razie nie musi. Podziękowałam i stęp, wchodzą następne konie. Tym razem były to: Ballada, Synagoga, i Plotkara pod Karuchną. Dziewczyny rozstępowały konie, potem ściągnęły derki i kłus. Herbata już się kończyła i była zimna, jednak nie ruszałam się z hali ani na krok. Zaleciłam drągi w kłusie. Ballada starała się, jednak brak formy i sporo usztywnień powodowało dużo puknięć podczas jazdy na kole. Synagoga ładnie, ambitnie, choć czasem za żwawo. Plotkara chyba się dogadała z Karr, ona to ma rękę do koni. Potem cavaletti. Chocky i Balladzie odpuściłam te na kole, natomiast poleciłam drągi w tym ustawieniu. Najlepsza w tej grupie okazała się Synagoga. Może tez dzięki przewadze wzrostowej? W galopie zaczęły się drobne spięcia Karuchny z Plotkarą, ale to w sumie normalka przy tej kobyłce. Szybko się dogadały i możemy zacząć drągi. Dobrze, wszystkie klaczki przejeżdżały je na czysto. Z cavaletti były już większe problemy, jednak po jakiś czasie dały radę. Na koniec szereg. Synagoga pędzi, Plotkara wciska tupnięcie przed okserem i fule w skoku-wyskoku (tak, da się tak zrobić), Ballada spływa tak, że czasem wypływa. Nakazałam Nojcowi odchylić się nieco bardziej do tyłu, obniżyć kuper w półsiadzie i przed najazdem pokręcić się chwilę na kółku. Od razu lepiej. Karuchnie poleciłam więcej impulsu. Również dobrze. Chocky tak jak przy Hunkym – zamknięcie konia w pomocach, mocno do przodu i nie powalać na spływanie, a tym bardziej wyłamywanie. Sama ustawiłam drągi po bokach oksera, od razu konie prościej jechały. Podziękowałam grupie, nakazałam 15 min stępa a sama poszłam po herbatę i ustalić jakoś grupy. Najpóźniej jutro rano musiałam podać listę. Lista z podziałem na 4 grupy: -Poranna [start o 9:00]: 1. Synagoga i Nojec 2. Czar i Say 3. Salinero i Carrot 4. Nikiel i Paloma -Południowa [start o 11:30]: 1. Sherlock i Deidre 2. Havanna i Av 3. Sheetal Coma i Nojec 4. Expresso i Arrya -Popołudniowa [start o 15:00]: 1. Talizman i Carrot 2. Hunky Chex i Chocky 3. Plotkara i Karuchna 4. Garden of Eden i Skrzydlata -Wieczorna [start o 17:00]: 1. Romantyczna Ballada i Chocky 2. Marihuana de Marcant i Skrzydlata 3. Dywizja i Gniadoszka 4. Arizona i Blacky dnia Nie 15:01, 02 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz DZIEŃ II [02.01]: Taak...kolejny dzień zgrupowania. Wstałam jak zwykle ok.6, przygotowałam cały gar herbaty, pokroiłam chleb, przygotowałam tzw. "szwedzki stół" i poszłam budzić pierwszą grupę. Dziewczyny z trudem otwierały oczęta z minami "Ale o co chodzi?" Kazałam im się pozbierać z miarę szybko, przygotować konie i o 9:00 być na hali. Sama pomaszerowałam do pomieszczenia i ustawiłam kilka przeszkód: 3 stacjonaty na kole, jedną kopertę luzem z 2 drągami na jedno fule przed nią i oksera z wskazówką. Po chwili na miejscu zjawiły się jeszcze nieco zaspane Noj i Synagoga, Say i Czar, Paloma i Nikiel oraz Carrot z Salinerem. Dziewczyny występowały konie, zdjęły derki i kłus. Drągi na kole jednym, na kole drugim (jedne na płasko, drugie podwyższone) tworzące razem swego rodzaju ósemkę. Dużo przejść. Na początku większość śpiąca, rozleniwiona, dopiero po kilku głośnych uwagach towarzystwo zaczęło pracować jak należy. Konie ładnie przechodziły przez drągi, dziewczyny bardzo umiejętnie korygowały ich ustawienie. Po rozgrzewce w kłusie koło stępa i galop. Najpierw każda pojeździła trochę po kole w pełnym siadzie, potem mocniejszy galop w półsiadzie po ścianach. Nikiel na początku stawiał lekki opór, jednak Paloma szybko sobie z nim poradziła. Synagoga w pewnym momencie skoczyła w stronę Czara, jednak to był koniec przygód na dziś. W końcu zaczęłyśmy skoki. Na początek koperta, mająca póki co ok. 60 cm. Najpierw konie były niezrównoważone, miały problemy z trafieniem z fule idealnie między drągi i dobrym wybiciem na przeszkodę. Dopiero po 3 podejściach pary się dogadały i skakały jak przystało na stworzenia ambitne. Zamieniłam kopertę w stacjonatę 80 cm i kazałam najeżdżać z obu nóg, jak przedtem. Od samego początku ładne, dobre skoki. Jeszcze kilka skoków z obu nóg przez stacjonatę 100 cm i inne ćwiczenie. Wskazałam oksera, mierzącego aktualnie 105 x 80 cm. Dziewczyny musiały najeżdżać z obu nóg, co wiązało się z ostrymi zakrętami, ale na tym to też polegało. Kolejność była taka (po razie na nogę): Carrot, Say, Paloma i Noj. Gdy dziewczyny pokazały, jak im idzie, dałam kilka uwag i jedziemy jeszcze raz. Dużo lepiej, choć nadal było sporo niedociągnięć. To jeszcze raz, ale podwyższyłam oksera do 110 cm. 5 cm wyżej to nic, konie skakały jak przedtem. Nikiel jakoś nie był przejęty wysokością, co poskutkowało zrzutką. Zdjęłam wskazówkę i ustawiłam "ptaszka". Nakazałam jechać z lewej nogi, równym galopem. O wiele lepsze skoki, konie składały nogi, a Nikiel zaczął się trochę przejmować przeszkodami. Czar jechany mocno fajnie trafiał z odskokiem, Synia musiała najpierw chwilę się uspokoić na woltach i dopiero. Salinero po oddaniu skoków czasem sobie brykał. Podwyższamy oksera do 120 i poszerzamy do 100 cm. Po razie na nogę. Konie coraz lepiej chodziły, starały się, Salinero nawet przestał wariować. poprosiłam o podjechanie do mnie. -Dobra. Teraz naprawdę fajnie szło. Następnym ćwiczeniem są te 3 stacjonaty na kole. Najazd macie na 4 fule. Bardzo ważnym jest pilnowanie wygięcia i impulsu. Jak wam konie przysną, to albo staną, albo skoczą hen w górę, a tego chyba nie chcemy. Tak więc: równe tempo i stałe wygięcie! - Powiedziałam, następnie dałam dziewczynom i ich rumakom odpocząć. Dokładnie 5 minut później zaprosiłam na koło Palomę. Na lewo. Najpierw tempo nieregularne, wygięcie także, zero dogadania. Dopiero przy 4 podejściu poszło jak należy. To raz z prawej i Nojka z Synią. Na początku było to tak jakby 3 i pół fule, ale wgięcie dobre. Szybko się dogadał i po 3 przejeździe zmiana nogi, na prawo i kolejna ofiara - Say. Żwawe tempo, dobry galop i dobre wygięcie. Raz tylko była stopa, bo nie pasowało zupełnie. Po trzecim razie zmiana nogi, dwa razy z prawej nogi i Carrot. Kiepsko z wygięciem, ale dobre podjazdy. Przy 2 razie już lepiej, ale da utrwalenia wygięcia jeszcze jeden i z drugiej strony. Potem podwyższamy do 110 i po razie na nogę, chyba, że nie wyszło. W sumie każdy koń musiał mieć poprawkę. Po przejechaniu z obu nóg na koniec 120 cm. Tym razem poprawianie było u każdego konia w obie strony, chociaż technicznie najlepiej radził sobie Czar. Najgorszą sytuację miał jeszcze świeżutki Nikiel, ale w końcu się obudził i ambitnie starał się sprostać wymaganiom jeźdźca. Podziękowałam grupie, podałam derki, nakazałam 15 minut stępa, sama poszłam obudzić grupę II, chwilę odpocząć i coś zjeść. Grupa II poskakała tak do 110 cm max, było sporo problemów przy trafianiu z fulą w dobre miejsce, ale też i spływaniem. Każda przeszkoda miała ustawione po bokach drągi, dzięki czemu konie skakały, a późniejsze "ptaszki" nakłaniały je do skakania przez środek. Najlepiej radziła sobie Coma, która mimo kilku buntów dobrze skakała. Bardzo fajną, zgraną parą okazali się też Expresso i Arrya. Grupa III wzniosła się na 105 cm. Było baardzo dużo drągów (także w środku fuli), praca nad tempem i ogólnie najazdami. Same skoki nie sprawiały koniom zbytnich problemów. Również umieszczałam wszędzie ptaszki, drągi po bokach i inne naprowadzacze na środek, drągi na skupienie i utrudnienia dla koni, ułatwienia dla jeźdźców. Garden zrobił postęp i się uspokoił, Hunky dzięki drągom po bokach nie mógł wyłamywać i skakał w miarę przez środek, Carrot umiejętnie rozbudziła Talizmana, a Plotkara zaczęła równo podchodzić do przeszkody pod Karuchną. Jednak był to jeden, mały element wśród morza problemów. Ale damy radę Grupa IV pracowała głównie na drągach i przeszkodach do 90 cm włącznie. Bardzo dużo wygięć, wskazówek, drągów po bokach i naprowadzających na środek. Z tą grupą będzie najwięcej pracy. Było też dużo jazdy po kole, najbardziej skupiłyśmy się na tych trzech stacjonatach, największe problemy miały Marihuana i Ballada, najlepiej na treningu wypadła doświadczona już trochę Arizona. Dużo zrzutek i wyłamań nie było, konie powoli robiły postępy. Na koniec dnia spotkałyśmy się wszystkie u mnie na gorącej czekoladzie. dnia Sob 13:13, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz DZIEŃ III [03.01]: Dzień rozpoczął się jak ostatnio - wstałam, obudziłam grupę I i poszłam poustawiać coś na hali. Dziś były to 2 szeregi: koperty skok-wyskok na kole i koperty skok-wyskok na prostej. Dziś coś niższego, ale trudniejszego - w końcu niezłe wygibasy. Oprócz tych głównych elementów były także cavaletti po prostej i na kole, drągi na stęp i na galop. Grupa zjawiła się równo o czasie. Wsiadły, postępowały, popracowały trochę na drągach i kłus. Najpierw po ścianach i różne wygięcia, przejścia, z czasem cavaletti po prostej a jeszcze później na kole. Na początku pukania a pukania! Aż sama poganiałam te konie z ziemi, by podnosiły bardziej te nogi, wymyślałam różne udziwnienia. Po jakimś czasie każdy koń podnosił wysoko nogi bardzo szanował drągi. No to galop. Rozgrzały konie i drągi. Bardzo fajna praca u wszystkich par, więc gdy się rozgrzały poprosiłam o najeżdżanie z kłusa na skok-wyskok po prostej. Wysokość optymalna, 50 cm. Największy problem miał Salinero, musiał wybijać się z zaokrąglonym grzbietem, a przy bliskich odskokach miał tendencję do skakania z krzyża. Po jakimś czasie jednak świetnie się zaokrąglił. Synagoga na początku leciała na łeb na szyję, potem skupiła się na pracy i uspokoiła. Czar mocno pchany do przodu dobrze pracował, a do Nikla nie mogłam się przyczepić. No to pora na skok-wyskok na kole. Przeszkody niewiele wyższe, mające nie więcej niż 70 cm, więc dla dużych koni miniaturowe podskoki. Najpierw Nikiel, jako, że najlepiej sobie radził przed chwilą. Utrzymywanie wygięcia wyraźnie im nie wychodziło, po 3 skokach ogier zastopował prawie wpadając w stojak i uciekł z szeregu. Powtórzyli z moimi uwagami i jako poszło, nie wypadli. Synia fajnie skakała, a Nojka umiejętnie utrzymywała ją w wygięciu. Czar raz wykonał dziwną kombinację, jednak fajnie się wyrabiał. Salek nie dość, że musiał się zaokrąglić, to jeszcze utrzymywać wygięcie, co skończyło się ucieczką z szeregu. Nieco zdenerwowana Carrot zamknęła kasztana w pomocach i dość szybko przeprowadziła przez szereg. Nakazałam im jeszcze raz pojechać, na przemian z Niklem i Palomą. Synagoga i Czar dostali polecenie stępowania przez chwilę. Gdy dziewczyny poradziły sobie w końcu z szeregiem w lewo, przyszła pora na prawo. Nikiel o wiele lepiej sobie radził, Synagoga poleciała na łeb na szyję i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Nojka zahamowała przed ścianą. Czar ładnie, choć nie starał się podnosić nóg i zrzucił jedną z kopert. Salinero nawet-nawet, nie skakał z krzyża, jednak trochę go spychało na zewnątrz. Poprosiłam dziewczyny o powtórzenie przejazdu 2 razy i kończymy. Poszłam poinformować grupę II, że za 30 minut mają być na hali, mogą być wcześniej jak chcą. Zrobiłam sobie herbatę, zjadłam szybko tosta z dżemem i pomaszerowałam na halę. Dziewczyny stępowały, podobno z 10 minut, więc zarządziłam zdjęcie derek i kłus. W kłusie miały się kręcić we wszystkie strony, robić przejścia i przejeżdżać przez drągi. Po 20 minutach kłusa komenda na galop z uwagą na niezderzanie się, bo nie chcę nikogo zbierać z ziemi. Dziewuchy pogalopowały sobie, poprosiłam o drągi. Ładnie, chociaż Sheetal Coma raz stawiła wyraźny bunt na skracanie swojego i tak obszernego fule. Mimo to nie było większych problemów z końmi. No to szereg na prostej z kłusa. Pierwszy jedzie Sherlock. Ładnie, chociaż miał tendencję do pędzenia i szybkiego pokonywania przeszkódek. Drugi był Expresso - spokojnie, równo, może nawet za spokojnie przejechał przez szereg o mały włos nie zrzucając drąga z ostatniej koperty. Havanna pogubiła nogi, jednak doświadczona Av szybko sobie z nią uporała i ukończyły szereg. Sheetal Coma szła fajnie, skakała z zapasem i najwyraźniej nie miała z kopertami żadnych problemów. Pojechały jeszcze raz z prawej nogi, potem 2 razy z lewej i szereg na kole. Ogółem wyszedł on nawet, chociaż każdy koń wypadł na zewnątrz, chyba nie było pary, która przypadkiem nie wyjechała z koła. Bardzo ładnie skakał Sherlock, chyba najlepiej z całej grupki. Pojechały sobie parę razy w obie strony i koniec, chwila przerwy, by grupa III mogła przygotować konie. Obniżyłam koperty na kole do 60 cm, a te na linii prostej podwyższyłam do tej wysokości. Dziewczyny rozstępowały, rozkłusowały i rozgalopowały konie mając na to jakieś 30 minut i zaczynamy skoki. Najpierw jak sobie radzą na drągach - jest ok. No to szereg nr 1. Leciały drągi, leciały konie...nawet raz jeździec poleciał! Czego tu nie było...W końcu jednak rysualki zamknęły konie w pomocach jak trzeba, przejechały szereg z obu nóg i mogłyśmy przejść do drugiego. W pierwszym elemencie najlepiej radziła sobie Skrzydlata, umiejętnie prowadząc wałaszka przez kopertki. Na kole natomiast najlepszą parą okazali się Carrot i Talizman. Plotkara dobrze sobie radziła, super się dogadała z Karuchną. Hunky nie raz wyleciał poza koło, musiał najwięcej popracować na kole, w końcu jednak dali radę przejechać go 3 razy na czysto (2 razy z gorszej nogi, raz z lepszej) i pozwoliłam kończyć. Mając dużo czasu poszłam zjeść jakiś obiad. Jak się okazało Nojec nie mając co robić zgadał się z Dejcem i ugotowały ogromny gar spaghetti. Część rysualek wpadła do domu tylko na chwilkę, wciągnęła w siebie kluski i poleciała siodłać konie. Ja delektowałam się chwilą wolnego czasu i w końcu poszłam na halę. Dziewczyn jeszcze nie było, więc mogłam spokojnie pozmieniać wysokość przeszkód i rozstaw drągów (przecież w grupie był też kucyk). pierwszy szereg obniżyłam do 50 cm, jutro poskaczemy trochę wyżej. Dziewczyny wmaszerowały na halę. Kazałam im rozprężyć dobrze konie w 30-40 minut, sama poszłam załatwić jedną bardzo ważną sprawę. Gdy wróciłam, cześć stępowała na luźnej wodzy, a część galopowała. -No dobra moje drogie! Kłusem na szereg po prostej! - Zarządziłam raźno. - Arizona może na razie nie jechać, potem ci go zwężę jak należy - Dodałam po chwili widząc niewyraźną minę Blacky. Ballada skakała wysoko, uważnie i dobrze prowadzona przez Cho nie wyłamała ani razu. Marihuana pogubiła nogi, przez co w pewnym momencie stanęła jak wryta w środku szeregu. Skrzydlata pojechała jeszcze raz, i tym razem dużo lepiej. Dywizji zabrakło impulsu i zrzuciła jedną kopertę, przed drugą stanęła. -Więcej impulsu dziewczyny! Te konie nie wiedzą jak mają to skakać! Mocne łydki i skok-wyskok bez zmian nóg! - Powiedziałam poprawiając przeszkodę. Gniad poprawiła, pojechały wszystkie z drugiej nogi 2 razy, z tej jeszcze raz i mają chwilę stępa, ja zwęziłam szereg dla Arizony. Kucka szła energicznie, żwawo, dobrze sobie poradziła z szeregiem. Jeszcze raz i 2 razy z drugiej nogi. Stwierdziłam, że na dziś starczy, podziękowałam rysualkom i poszłam posprzątać stajnię. Około 20, siedząc razem w salonie podsumowałyśmy dzisiejszy dzień, dałam uwagi, pochwały i pozwoliłam się rozejść. Sama poszłam szybko chociaż przeganiać swoje konie. Zrobiłam im korytarz, dość niski, optymalny dla całej grupki. No, może poza Eterem, który szybko skapitulował i łaził sobie obok mnie. dnia Nie 10:43, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 5 razy DZIEŃ IV [04.01]: Z rana poszłam na halę i ustawiłam parę przeszkód: kopertę, stacjonatę, oksera, sporych rozmiarów piramidę w linii z triplebarrem i szereg stacjonata-(2 fule)-bramka. Jako, że pierwsza była grupa skacząca dość wysoko od razu ustawiłam przeszkody mające po 110-120 cm wysokości. Jedynie koperta miała na razie 50 cm, była postawiona na rozgrzewkę. W jednym punkcie hali ustawiłam też drągi na kłus wyciągnięty. Przyszła grupa I. Widząc parkur, dość sporych rozmiarów wyraźnie się pospinały. Usiadłam na ławce i patrzyłam, jak się rozprężają. Stępowały sobie na luzie 10 minut, gawędząc wesoło, następnie po zapoznaniu się z godziną zdjęły derki i ruszyły kłusem, kręcąc się między przeszkodami. 10 minut jeździły sobie bez drążków, z przejściami i wygięciami, potem zaczęły męczyć konie nad belkami. Konie chodziły z dnia na dzień coraz lepiej, oswajały się z miejscem. Po 20 minutach kłusa odpoczęły chwilę w stępie i galop. Po jakimś czasie wstałam z ławki i podeszłam do koperty. Dziewczyny i ich konie były gotowe na skoki. -Dobra. Jedziecie tą kopertę. Raz z kłusa, potem z galopu. Z obu nóg! - Powiedziałam. Konie oddawały ładne, lekkie skoki, a gdy każdy oddał ustaloną liczbę skoków zrobiłam z koperty stacjonatę 80 cm. Najazd z galopu, spokojne, równe tempo. Jako, że konie były doświadczone, to odskoki z reguły wypadały dobrze, chociaż Czar musiał być pchany do przodu, a Synagoga nie raz się przedwcześnie zdjęła. Podniosłam drąg do 100 cm. 3 skoki z prawej, 3 z lewej i 110. 2 skoki i 120. Po jednym skoku na nogę i 125 cm. 2 skoki na nogę i chwila odpoczynku w stępie. Pokazałam kolejność parkuru i ustaliłam kolejność przejazdów. Pierwsza jechała Say. Mocne tempo, duża fula i dobre skoki. Raz Czar tupnął, bo przy wyjściu z zakrętu wypadł z tempa, a tu 3 fule i spora stacjonata. Drugą zawodniczką była paloma na Niklu. Srokacz szedł równo i chętnie, ładnie skakał, jednak wystraszył się bramki i skoczył ze stój, demontując ją. Poprawiłam i po ukończeniu parkuru przez Palomę poprosiłam o przejechanie szeregu jeszcze raz. No, tym razem dobrze. Kolejna była Nojka z Synagogą. soon. |