ďťż
cranberies
Chwila dla literatury zza zachodniej granicy. Suche informacje o autorze i utworach tutaj. Informacje subiektywne, ale świeże i pachnące - jeden z najniezwyklejszych autorów, z jakimi miałam kontakt kiedykolwiek. W Polsce ukazały się "Miasto Śniących Książek", "13 i 1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia", "Rumo i cuda w ciemnościach" oraz "Kot Alchemika". W swoim księgozbiorze nie mam tylko "Rumo...", pozostałe trzy pozycje stoją i uszczęśliwiają, gdy się choćby na nie spojrzy. Nie dajcie się zwieść, nie są to książki dla dzieci. Wręcz przeciwnie, niekiedy klimat i tematyka są tak mroczne, że cierpnie skóra. Nie jest to może Hitchcock, ale zaznaczam, że byle krwista parodia horroru nie sprawia, że ciarki chodzą mi po plecach.
I tak: "Miasto Śniących Książek" słusznie zostało okrzyknięte największym dziełem autora, są momenty, w których czytelnik odpływa, nie reaguje na bodźce zewnętrzne, a kiedy już musi wydostać się z książki, idzie mu to powoli i niełatwo. Osobiście miałam tak podczas koncertu trąbuzonowego, niesamowite wrażenie, jakby się człowiek wynurzał z głębokiej wody, ostrożnie, niespiesznie. Poza tym który prawdziwy czytelnik nie chciałby odwiedzić Księgogrodu chociaż raz, tylko jeden! "13 i 1/2 życia..." to pozycja abstrakcyjna, kompletnie oderwana od przyzwyczajeń i kanonów. Przyznaję, ciężko było mi zacząć, w pierwszym odruchu powieść może odrzucić swoistą manierą autora, w miarę zagłębienia się w wątek czytelnik uzależnia się od inności i oryginalności napotykanej na każdym kroku; ta książka po głębszym zaciągnięciu się działa jak psychodeliczny narkotyk. Jest tak złożona, że dostarczyła mi części materiałów na ustny polski (fajnie wyglądał kapitan Niebieski Miś przy tych wszystkich głównonurtowych "Panach Tadeuszach", "Giaurach" i "Lalkach"). Sympatyczna propozycja, jeśli macie ochotę namieszać sobie w głowie bez użycia zewnętrznych środków chemicznych. "Kot Alchemika" to według mnie najsłabsza powieść, ale i poniekąd najmroczniejsza. Towarzysz kotkowi przez miesiąc w procesie tuczenia (miał zostać przetopiony na tłuszcz). Jeśli jednak lubicie niepewność i wątki kulinarne, również polecam. I jeszcze jedno, Walter Moers jest Niemcem, czytamy: "Walter", nie "Łolter", w nazwisku z przegłosem. |