ďťż
cranberies
Pierwszy raz od kilku tygodni w miarę wyspana powędrowałam żwawo do stajni. Dzionek był piękny, słoneczny i ciepły. Nic tylko wsiadać. Z siodlarni wyciągnęłam niezwykle lekki dziś sprzęt - ogłowie Etiudy, jej czaprak i ochraniacze, siodło ujeżdżeniowe z osprzętem i derkę polarową. Skrzynka z szczotkami stała już pod jej boksem od rana. Poukładałam wszystko i poszłam po kobyłkę, która galopowała radośnie brykając po padoku. Na dźwięk swojego imienia stanęła, zastrzygła uszami i ruszyła w moją stronę. Cóż za dobre konisko, nie ucieka, a podchodzi. Zobaczymy czy się nie rozbestwi pod wpływem Wiary. Po chwili wszystkie konie wraz z Magicznym Martynix stały i wpychały swe chrapy w kieszenie mojej kurtki i moje dłonie. Odgoniłam gromadkę, a Etkę zaprowadziłam do stajni. Szła bardzo żwawo, rozglądała się, oglądała do tyłu i rżała. Raz się chciała wyrwać, jednak mocno przytrzymana stanęła i spojrzała się z miną "Ale o co Ci chodzi? Ja jestem grzeczniutka". Westchnęłam i w końcu uwiązałam młodą przed boksem. Zdjęłam derkę, wyczyściłam dokładnie iglakiem, włosianką, następnie grzebieniem i kopystką potraktowałam co trzeba. Z nogami coraz lepiej idzie, tylko raz się mocno zamachnęła i walnęła w ścianę, a wystraszona uskoczyła do przodu. Ech...mogłam się tego spodziewać. Założyłam jej ochraniacze (bez problemu!), czaprak, futerko i siodło, przykryłam dokładnie derką polarową i w końcu zamieniłam kantar na ogłowie. Wędzidło przyjęte bardzo ładnie, tylko potem przez chwilę z uszami uciekała, ale dałam radę. Wyprowadziłam niunię przed stajnię, podprowadziłam do schodków.
-Mam nadzieję, że jesteś do tego przyzwyczajona - Powiedziałam modląc się w pewnym sensie gdy dociągałam jej popręg i opuszczałam strzemiona. Skróciłam wodze, weszłam na schodki i nachyliłam się. Zero reakcji. No, może tylko kręcenie uszami i spojrzenie się. Przeniosłam prawą nogę nad siodłem i poczekałam chwilę - nic. No to delikatnie usiadłam w siodło. Kilka kroczków w miejscu, powędrowanie zadem w prawo i odjechanie ciutke od schodków było reakcją konia. Złapałam szybko strzemiona, zatrzymałam klaczkę i pochwaliłam sowicie. W końcu stępem ruszyłyśmy wyjątkowo na półhalę. Luźna wodza, jednak taka, by w razie spłoszenia móc ją zatrzymać, ogólny luzik. Zrobiłyśmy jakieś 3 okrążenia i zmiana kierunku, znów 3 okrążenia i nabieram wodze na kontakt. Najpierw usztywnienie, jednak 2 koła w półparadami i wszystko gra. Mimo wszystko kobyłka jest bardzo spostrzegawcza. Poćwiczyłyśmy w stęp pośredni i koła najróżniejszej wielkości. Najpierw był problem z wypadaniem łopatki, na prostej ciągła chęć wyginania w lewo, jednak w końcu, po dużej ilości jazdy i pracy w prawo Etiuda zrobiła się bardzo 'plastyczna' jak to mawiałam - mogłam ją wygiąć w każdą stronę z użyciem bardzo delikatnych pomocy, a ona nie stawiała oporu. Genialny, młody i zdolny koń. Ja na razie coś takiego udało mi się osiągać z końmi chodzącymi klasę N, a i tak nie zawsze. Pochwaliłam ją i zdejmujemy derkę. Ledwo rzuciłam materiał na barierkę, a ta wypruła kłusem do przodu. Zaciągnęłam na koło i do stępa. teraz pora poćwiczyć przejścia stęp-pośredni-stęp swobodny-stęp pośredni oraz stęp-stój-stęp. Na zatrzymania wykorzystywałam raczej środek hali, przy ścianie łatwiej utrzymać konia prostego, a przecież zatrzymania w programach są często w okolicach X. Włączyłyśmy w obieg też częste zmiany kierunków i małe, trudne dla Etiudy wolty. Mała skupiona, skoncentrowana na pracy żuła wędzidło jak mało który koń. W pewnym momencie się aż za nadto zamyśliła i rozwlekła na całą halę. Jedno mocniejsze przyciśnięcie łydek i od razu żwawo do przodu. Gdy doszlifowałyśmy to wszystko jako-tako dociągamy popręg i kłus. Oczywiście od razu mocno do przodu, wyciągamy szkity. No to na koło i uspokajamy,ogarniamy konia. dnia Nie 12:49, 13 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy |