ďťż

Skoki - Skoki na kole

cranberies
Zgrupowanie się skończyło, a ja nadal byłam zmordowana jak nigdy. Przyszłam do kuca ze sprzętem, przywitałam się ładnie i kulturalnie, wyczyściłam gdzie trzeba, odziałam w ochraniacze, siodło, derkę i hackamore, następnie powlekliśmy się w stronę hali. Dziś bez wędzidła, na luzie. Czasem trzeba odetchnąć od żelastwa w pysku, ale na zawodach wolę jednak coś innego niż hack. Nerwy i stres mogą z nas zrobić bombę atomową, a na oliwce bardzo fajnie nam się jeździ i skacze.

Otworzyłam z głośnym 'Uwaga!' drzwi i weszliśmy do ciepłego, jasnego pomieszczenia. Swój trening rozpoczynali tez Rust z Gardenem oraz Chocky z Balladą. Postępowałyśmy sobie w trójkę, i na halę wkroczyła Marcepan z Latającym. Jak się okazało, Chocky właśnie kończyła, więc szybko się zmyła z klaczuchą. Ja zaś zdjęłam z karego derę i ruszyłam pozbieranym stępem. 'Lekki kontakt, delikatna ręka' powtarzałam sobie w myślach. W końcu po drobnej rozgrzewce w stępie zakłusowałam uważając na Rustler. Na początek raczej po śladzie, chociaż większych i mniejszych kół małemu nie oszczędziłam. Dobrze się wyginał, fajnie chodził, mocno pchał zadkiem. Dużo przejść, jakieś przekątne, skrócenia, dodania, drążki i ustępowania. Fajna praca od strony konia, ja już lekko wysiadałam. Na koniec kłusa kilka łopatek, ciągów, żuć z ręki i innych ujeżdżeniowych elementów, w końcu w narożniku galop. Punio ruszył wesoło, j przeszłam do półsiadu i galopujemy sobie leciutko po ścianach, uważając na resztę koni. Marc kłusowała na Holendrze, Rust robiła wygibasy z Windem, a my sobie pomykaliśmy w tę i we w tę, robiąc czasem jakieś kółko nie kółko, lotne, zwykłe zmiany nogi, i drągi. Dużo drągów i dużo przejść. Na początku drobne problemy z łapaniem rytmu, potem ładnie. Zadowolona przeszłam do stępa i dałam Puniowi luźną wodzę.

Postępowaliśmy w środku, zapoznając się z naszym kołem. Było dość małe, a na jego linii ustawione zostały 3 stacjonaty. W sumie między przeszkodami mieliśmy miejsce na 4-5 przeciętnych fule. Na początek maluchy, takie 50 cm. Luźny, spokojny galop z prawej nogi i jedziemy. Hop, 4 spore fule, hop, 5 mniejszych fule, hop. I tak w kółko, lecz próbujemy uregulować długość fuli. Przy czwartym okrążeniu kuc wybijał się w tym samym punkcie, miał równy, swobodny krok, jechał lekko i bez problemu pokonywał liliputki. No to zsiadłam z niego, podwyższyłam do 60 cm. Dziś się pocackamy. Dla zabawy.
Zagalopowanie tym razem z lewej nogi i ładne, bliskie podejście do pierwszej przeszkody, potem równych 5 fule, dobry skok, 5 fule i odbicie w podobnym miejscu, potem to samo i 8 większych fuli do stacjonaty na nowo. Hop, hop, hop. Pozwoliłam Puniowi zaszaleć i pojechać wszystko na 4 fule, potem zmiana kierunku z lotną i to samo. Najpierw na 5, bardzo fajnie, potem na 4, również dobrze. Pochwaliłam małego i tym razem poprosiłam stajennego, by podniósł stacjonaty do 70 cm. Spojrzałam na rysualki. Marc skakała sobie skoki-wyskoki, a Rust pracowała nad tempem najazdów do oksera 100 x 100 z wskazówką i drągami przed, oraz za. Dobre ćwiczenie na napalone konie.
Gdy wszystko, co skakaliśmy podwyższono, zagalopowałam z prawej nogi i po (udanym) razie. Punio spokojny, luźniutki, utrzymujący wygięcie spokojnie skakał sobie przez przeszkody jakby nigdy nic. Z drugiej nogi to samo. Postanowiłam go dziś poskracać i dopiero na 100 cm dłużej pomęczyć. Kary ładnie reagował na łydki, naprawdę fajnie chodził.
Pora na 80 cm. O, to już coś, więc się napalamy. Znużona ściągnęłam wałaszka na mniejsze kółko, potrzymałam na nim chwilę, uspokoiłam i jedziemy. Hop, 5 fule, hop, 5 fule i HOP. Potem 10 fule i jeszcze raz, bo na końcu jak wysadził w górę, tak ledwo się utrzymałam. Tym razem fajnie - hop, hop, hop. Z drugiej nogi. Hop, 5 fuli, hop, 5 fuli i tup-hop. No to poprawiamy. Znów dobrze poprawione.
No to 90-tka, zbliżamy się do sedna. Pojechaliśmy sobie 2 razy z obu nóg. Najpierw na skrócenie, potem na dodanie. Oczywiście lekkie, by dobrze wyjść z odskokiem. Kucyk szedł fajnie, był elastyczny i przyjemny w prowadzeniu, nie wypruwał jak szalony do przodu i nie tupał. Oddawał ładne, okrągłe skoki i był wyraźnie zadowolony, chociaż ciągłe wygięcie mu nieco przeszkadzało, co sygnalizował sporadycznymi machnięciami łebkiem. Po ćwiczeniu do stępa i łapiemy oddech przed stówką
Punio podreptał, podreptał, uregulował oddech i ruszamy. Zagalopowanie z lewej nogi i spokojne, równe tempo. Na 5 fuli. Ładne skoki, dobry galop i b. fajne wygięcie. Jakoś nie przejmował się tymi 100 cm, skakał jakby nigdy nic, stało sobie ot takie 60 czy 70. Nawet mocniejszy galop był spokojny, bez szaleństw. Pochwaliłam go i maksymalne skrócenie, na 6 fuli. O dziwo dobrze, fajna jazda, mocne skoki. Przy jeździe na 3 fule nie było problemów, więc zmiana kierunku. Najpierw na 5. Bardzo fajna jazda, dobre skoki. Potem na 4. Karusek się obudził i chciał na 3, więc lekka sprzeczka, jednak szybkie dogadanie i jakoś się wyratowaliśmy. No to na 6. W środku za mało impulsu i zrzutka przodem (za bliskie podejście), więc poprawiamy. Łydkami pilnowałam, by nie zgasł, jednocześnie nie pozwalałam mu przejść do galopu roboczego, musiał być skrócony. Tym razem poszło bardzo ładnie więc na 3. Jak się chłopina rozbujał, tak potem bryknął dwa razy i pogalopował sobie radośnie na luźnej już wodzy.

Przeszłam do kłusa. Zrobiliśmy 3 koła na prawo, 3 na lewo i stęp. Założyłam derkę i tuptamy sobie przez 15 minut. Mały lekko spocony, w końcu się zmęczył. W sumie nie dziwię mu się. Sama byłam mokra jak szczur. Punio mimo wszystko radosny szedł nadal żwawo, z chęcią by jeszcze poskakał znając ten typ koni. Jednak na dziś starczy, nie możemy przeholować. Gdy dany czas minął, zasiadłam z kuca, poluźniłam co trzeba i do stajni.
Wlokłam się jak zombie, wówczas gdy Punio machając głowa próbował mnie jakoś pospieszyć. Posłuchałam go i dość żwawo doszliśmy na miejsce. Rozsiodłałam, wytarłam, wymasowałam i odziałam w dereczkę mojego słit poniaczka <joke>, odstawiłam do boksu, wypieściłam, wykarmiłam owockami i warzywami, po czym zostawiłam samego sobie na jeszcze 15 minut. Zdążyłam odnieść sprzęt na miejsce i zrobić mu papu. Wsypałam musli do żłobu karego, który z ochotą zabrał się za konsumowanie go. Sama odstawiłam wiaderko i poszłam na górę spać.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies