ďťż

Skoki - praca na szeregach

cranberies
Ponieważ zgłosiliśmy się ostatnio do dość wysokiej rangi zawodów w tym konkursu szeregów postanowiłam pogibać się z małym na skokach-wyskokach i szeregach na jedno fule przez całą halę. Gdy przyszłam karusek akurat skubał się z Chmurką.
-Cześć miśku - Powiedziałam gładząc kuca po łebku, następnie założyłam mu kantar i wyprowadziłam na korytarz. Naszym oczom ukazała się Chocky wpadająca do stajni.
-Hej! - Krzyknęła dysząc
-Hej? Coś się stało? - Odparłam nieco oniemiała
-Nie, tak się przebiegłam bo już zamarzałam. Wsiadasz? - Spojrzała znacząco na Punia, który skubał mój rękaw
-Tak, chcemy się pogibać na szeregach. - Odparłam zajmując się kucem, który wyraźnie nie chciał dać mi spokoju. uwiązałam go i zdjęłam derkę, następnie przeczesałam włosianką.
-Mhm...może się pogibamy z wami - Odparła po czym wyprowadziła Arizonę i również uwiązała, zaczęła przygotowywać do jazdy.
-Spoko Tyle, że wiesz, my to tak do 110 dochodzimy - Uśmiechnęłam się wrednie.
-To my tylko na początku, do 90 cm sobie pokicamy z wami - Odparła z uśmiechem i kończyła czyścić kuckę. Jak ona otrzymywała takie tempo to ja nie wiem. Szybko rozczesałam grzywę i ogon Punia, wypucowałam kopytka i siodłamy. Najpierw ochraniacze na nogi, potem siodło skokowe i nasz nowy zimowy czaprak, wszystko przykryłam derką i na koniec ogłowie. Mały grzecznie wszystko znosił i współpracował. Zadowolona poklepałam malucha, sama wdziałam toczek, rękawiczki i palcat, następnie ruszyłam na halę, gdzie Chocky stępowała na rozebranej i pozbieranej już Ari.
-Ale ty masz tempo - Powiedziałam dociągając karemu popręg, opuszczając strzemiona i wsiadając. Odpowiedzi nie uzyskałam, a raczej uzyskałam gdy do niej podjechałam. Postępowałyśmy gawędząc przez 5 minut, potem Cho zakłusowała i zajęła się Arizoną, ja zaś zdjęłam z Punia derkę i zaczęłam go powoli zbierać, jeździć po drążkach i rozgrzewać dokładnie, bo za ciepło nie jest. Po kolejnych 5 minutach zakłusowanie od lekkiej łydki. W kłusie drążki i przejścia, czasem różne wygibasy dla rozciągnięcia się. Dodania i skrócenia, cofanie, no i cavaletti. W końcu zagalopowałam. Spojrzałam na Chocky - jeździła przez cavaletti w galopie. My nie chcieliśmy się spieszyć, rozprężaliśmy się dokładnie i zgodnie z codziennym rytmem. Dość szybko włączyliśmy lotne i drążki, bo kucyk szybko się rozgrzewał. Bardzo ładne podjazdy do przeszkód, konik elastyczny i w pełni kontrolowany. Po dłuższym czasie zaczęliśmy też hasać przez cavaletti. Chocky zaczęła już skoki-wyskoki. Mały się rozbujał i bardzo fajnie galopował przez wszystko, na co go nakierowałam.
W końcu i my zaczęliśmy skoki-wyskoki. Były to koperty 50 cm w ilości dużo. Było ich przynajmniej 5. Tak na początek. Za nimi były naszykowane stojaki i drągi na stacjonaty. Ponagliłam kuca lekko łydką i jedziemy. Mały potraktował je jak cavaletti, podnoszą nogi tylko odrobinę. trochę siadało nam tempo, jednak jeden lekki bacik na łopatce i równe, żywe tempo. Pojeździliśmy sobie w obie strony i poprosiłam stajennego o dostawienie jednej przeszkody. Dwa przejazdy na stronę, bardzo ładne gibanie, kucyk elastyczny. No to jeszcze dwie przeszkody i starczy. 8 skoków-wyskoków to nawet jak dla nas bardzo dużo. Na szczęście Punio umiał się wyratować z każdej sytuacji, szczególnie, że wysokość nie była ogromna. W końcu dałam mu chwilę odpoczynku w stępie. Spojrzałam na Chocky. Jechała skoki-wyskoki. Dobrze sobie radziły, chociaż raz zrzuciły drąga bo zabrakło impulsu. Gdy kary odsapnął pozbierałam go i galop w prawo, na inny szereg. Były to 3 stacjonaty 70 cm na jedno foule. Pierwszy raz - za mało impulsu, potem już ładnie. Pojeździliśmy z obu nóg i teraz do stępa. Oba szeregi podwyższono o 10 cm, przy czym skoki-wyskoki skrócono do 6 przeszkód.
Pozwoliłam Chocky jechać pierwszej, chciałam dać maluchowi odsapnąć. Arizona dzielnie podnosiła szkitki, jednak wyraźnie brakowało jej formy i rozmontowała dwie przeszkody. Stajenni poprawili drągi i moja kolej. Zagalopowałam i energiczny, aczkolwiek dość spokojny najazd na skok-wyskok. Na odskoku przyłożyłam mocno i przykleiłam do boków malucha łydki. Hop-hop-hop-hop-hop-HOP. Ostatni skok był susem z bardzo wolnego tempa, co wyrzuciło mnie na szyję kuca. "Trzeba dłużej trzymać tempo" pomyślałam i jeszcze jeden przejazd tuż po Chocky, której tym razem poszło znakomicie. Punio z postawionymi uszami dzielnie gimnastykował swój grzbiecik. Udało nam się pojechać tak jak chciałam, więc od razu z rozbiegu na drugi szereg. hop-fule-hop-fule-hop. Bardzo ładnie się kuc spisywał, więc do stępa. Chocky przejechała po razie na nogę oba szeregi i wyżej. Stajenni podnieśli skoki-wyskoki jeszcze o 10 cm, a szereg na jedno fule o 10. Dzięki temu miałyśmy z Chocky 2 szeregi - 6 członowy na skok-wyskok mający 70 cm i 3 członowy na jedno fule mający 90 cm.
Bez wahania ruszyłam pierwsza na wyższy szereg - chciałam, aby kucyk chwilę się rozgrzał. Pierwszy odskok wypadł za blisko i zrzutka, potem już ładnie, a nawet z zapasem. Stajenny poprawił stacjonatę i jedziemy. Tym razem dobrze wycyrklowałam odległość i bardzo ładna gimnastyka. Tuż po szeregu zatrzymałam kuca i pochwaliłam. Ruszyłam stępem i popatrzyłam jak Chocky z Arizoną mkną przez dość duże jak dla nich wysokości. Na ostatnim członie zrzutka - kucka nie podniosła wystarczająco nóg. Stajenni poprawili i poprawka. Tym razem naprawdę się dobrze spisały. Poklepałam Chocky po ramieniu i ruszyłam spokojnym galopem po małym kole, by chwilę później jechać na skok-wyskok. Na odskoku mocna łydka i tak przed każdą przeszkodą łydka-hop-łydka-hop-łydka...Punio mimo słabej gimnastyki dzielnie podnosił szkitki w górę i walczył o swoje. Pokonaliśmy szereg na czysto. Dałam luźną wodzę i chwila stępa. Jedzie Chocky. Mocnym galopem natarły na "wroga". Arizona z postawionymi uszami dzielnie podnosiła nóżki jak najwyżej, nice siadało im tempo, jednak zdążyły pokonać szereg na czysto.
-Wiesz Joann, my chyba na dziś skończymy - Odparła Chocky podjeżdżając do nas. Dziewczyny obie były całe mokre, szczególnie Arizona.
-Spoko, ja się wam nie dziwię, i tak byłyście świetne - Puściłam do Chocky oczko i poprosiłam stajennych o podwyższenie przeszkód o jeszcze 10 cm. Uzyskaliśmy szeregi o wysokościach 80 i 100 cm. Pogładziłam malucha po szyi i pozbierałam, by chwilę później zagalopować. Jedziemy skoki-wyskoki. Na odskoku mocna łydka i pilnujemy tempa. W środku szeregu mały zaczął gasnąć, więc lekki bacik na łopatce. Od razu lepiej. Przejechaliśmy na czysto, więc sowita pochwała i zmiana kierunku. Jedziemy z drugiej nogi oraz strony. Znów na czysto, tym razem lepiej z utrzymaniem tempa. Pochwaliłam sowicie kucyka i na drugi szereg. Punio z ogromną swobodą i na luzie pokonał wszystkie trzy stacjonaty, nie przejmując się niczym ani nikim. Więc podnosimy ten szereg do 110 cm. Zmieniłam kierunek w stępie i jedziemy. Widząc swoją wysokość Punio postawił uszy i przyspieszył nieco tempa. Pozwoliłam mu na to, niech sobie sam reguluje tempo, byle by nas nie zabił. Dobrze odmierzył odległość do pierwszej przeszkody, dzięki czemu dalsza część poszła dobrze, chociaż palcata musiałam użyć by nie zgasł na ostatniej stacjonacie. Zadowolona zmieniłam jeszcze raz kierunek i jedziemy. Tym razem lekkie przytrzymanie na podjeździe, przy odskoku mocna łydka i cały szereg mocniejszym galopem, dzięki czemu zaoszczędziliśmy na niepotrzebnym zużyciu energii i pokonaliśmy szereg na czysto. Zadowolona zwolniłam na chwilę do stępa. Chciałam pojechać jeszcze 2 razy skoki-wyskoki, ale najpierw musieliśmy z Puniem złapać oddech. W końcu nabrałam wodze, pozbierałam malucha i zagalopowanie z lewej nogi. Delikatną ręką naprowadziłam karego na przeszkody. Na odskoku dodałam łydkę i oddałam wodze. Spróbowałam w ogóle nie zmieniać kontaktu z pyskiem małego, co bardzo ułatwiło nam przejazd.
-Super! Dobrze! - Powiedziałam klepiąc kuca po szyi. Zmieniliśmy kierunek i jeszcze raz skok-wyskok. Znów uważałam na rękę i bardzo dobrze nam poszło. Dopiero teraz się naprawdę rozbujaliśmy. Trudno. Mały i tak był mokry jak szczur, po prostu z niego ciekło. Puściłam wodze i w galopie klepałam kucyka, który radośnie machał głową. Po chwili przeszliśmy do kłusa w żuciu z ręki. Puniaczek z noskiem w dole rozciąga i rozluźnia mięśnie, ja lekko anglezuję, byśmy moment później przeszli w stęp przez kłus ćwiczebny. Rozstępowałam wałaszka dokładnie opatulonego derką w 15 minut, gadając jeszcze z Chocky. W końcu zatrzymałam go, zsiadłam, poluźniłam popręg i podpięłam strzemiona, dokładniej opatuliłam kucyka derką i wychodzimy na mróz. Punio zarżał cienko i się ożywił. "Ah...ten wariat mały." - Westchnęłam.
Na miejscu rozsiodłałam karuska, wytarłam, wymasowałam (w szczególności grzbiet i szyję) i odprężonego, spokojnego malucha wpuściłam do boksu, gdzie dostał swoje wynagrodzenie w postaci buraka. Zamknęłam drzwiczki boksu, pozbierałam sprzęt i ruszyłam dalej. Jeszcze sporo pracy mnie czeka. dnia Czw 17:44, 23 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies