ďťż

Skoki - podskoki nad 70 cm

cranberies
Postanowiłam ruszyć dziś Puniaczka. Kucyk stał sobie w boksie i spokojnie przeżuwał słomę. Na mój widok zarżał i wyraźnie się ożywił. Idąc w jego stronę wpadłam do siodlarni po skokówkę, hackamore, czaprak i ochraniacze od Goldi oraz kaloszki. Wszystko jakoś doniosłam na miejsce, porozwieszałam i poustawiałam w okolicy boksu, następnie weszłam do kuca. Poklepałam go po szyi, pogładziłam po nosie i wyprowadziłam na korytarz. Uwiązałam, zdjęłam serkę i doczyściłam jaką szczotką gdzie trzeba było. Ku mojemu zdziwieniu kary nie był jakoś bardzo brudny, miał zaledwie kilka zlepek na spodzie brzucha, nogach i szyi. Jednak jego derka nadawała się tylko do prania. Kopystką wyczyściłam mu nóżki, które bez protestu podawał, rozczesałam grzywę, ogon, gąbką doprowadziłam do ładu chrapki i oczka, w końcu zabrałam się za siodłanie. Wzięłam kaloszki i założyłam na przody malucha, potem wszystkie ochraniacze i wstałam. Poklepałam Puńka i sięgnęłam po czaprak. Ułożyłam na grzbiecie malucha, na nim usadowiłam siodło, przełożyłam popręg przez szlufki i zapięłam na pierwszą dziurkę. Na tak odzianego konia zarzuciłam derkę (Punio był golony), na pyszczek założyłam mu hackamore, potem dociągnęłam popręg z obu stron, opuściłam i ustawiłam strzemiona, następnie wsiadłam.
-No kochanie, ruszamy. - Powiedziałam dając małemu lekki sygnał łydkami. Punio ruszył żwawo do przodu, z postawionymi uszami i uniesioną dumnie głową. Skierowaliśmy się na halę, gdzie było już ustawione parę przeszkód. Nie mieliśmy dużo skakać, jakieś drobne podskoki, tak do 70 cm. Jeździliśmy sobie na luzie między tymi wszystkimi maluszkami, aż po 10 minutach sprawdziłam popręg, po czym w stępie powoli zbierałam i mocniej wyginałam kuca. Około 5 minut później miałam konika luźniutkiego, podstawionego i ustawionego należycie, elastycznego, gotowego do kłusa. W takim razie lekka łydka i ruszamy. Kary miał bardzo dużo energii, po prostu go roznosiło. Od początku jeździliśmy po kołach, slalomach, omijaliśmy nudne klepanie się po ścianach hali. Stopniowo zaczęliśmy włączać do jazdy przejścia i drążki. Punio skupiony, rozluźniony i idący żwawo od zadu był dziś naprawdę przyjemny do jazdy. Chyba na jakiś czas odstawimy wędzidła, a pojeździmy nieco na hackamore, bo dobrze na niego wpływa (to zauważyłam już dawno). W końcu, po jakiś 20 minutach kłusa usiadłam w siodło, wykonałam na małym 2 duże koła pośrodku hali i zagalopowałam z lewej nogi. Puniek lekko bryknął, następnie ruszył ładnym, pozbieranym galopem idealnie ustawiony i skupiony na pracy. Bardzo angażował się w to, co robił. Pokręciliśmy się chwilę po kole, następnie wyjechaliśmy na ścianę i jedno okrążenie mocniejszym galopem w półsiadzie. Potem znów na koło i ćwiczymy przejścia. Na początek galop-kłus-galop,. Wychodziły nam bardzo dobrze, nie mogłam się niczego czepić, więc galop-stęp-galop oraz sporadycznie zatrzymania z i ruszenia galopem. Na początku kiepskie jak na możliwości kucyka, jednak stopniowo, z czasem coraz lepiej, coraz płynniej i ładniej. Dzięki tym ćwiczeniom wyczuliłam malucha jeszcze bardziej na pomoce. W końcu dałam mu chwilę odpocząć i porobiłam trochę ustępowań, żuć z ręki, dodań i skróceń w stępie i kłusie. Nawet cofanie gdzieś tam wcisnęliśmy. W końcu jednak zagalopowanie z prawej nogi, chwila galopu po kole, potem trochę przejść, ustępowanie (z początku krzywe i marne, potem już bardzo ładne) a po dokładniejszym rozgrzaniu nawet i piruety udało nam się wykonać. Pochwaliłam kuca i sprowadziłam na ósemkę. Poćwiczyliśmy sobie lotne, rozgrzaliśmy się jak należy i mocny galop w półsiadzie po całej hali. Rozprężeni przeszliśmy do stępa, by odsapnąć przed skokami.
Po 5 minutach zebrałam wodze, ogarnęłam kucyka i zagalopowanie z lewej nogi. Ogarnęłam go i spokojnym tempem naprowadziłam na kopertę 30 cm. Śmieszyła mnie ta wysokość, przecież my zazwyczaj skaczemy okolice 110 cm, a tu takie wypierdki. Mały z początku nie wiedział, czy ma ją przegalopować, czy skoczyć, więc wykonał jakieś dziwne coś i po skoku zwolnił do kłusa. No to jeszcze raz. Zagalopowanie i jedziemy. Na odskoku lekka łydka i ładny, bardzo „ambitny” skok – Punio podniósł nieco wyżej nogi i było po przeszkodzie. Stwierdziłam, że to nie ma sensu, więc jeszcze dwa razy z drugiej strony i jedziemy na szereg skok-wyskok z trzech kopert: 30 cm, 40 cm i 50 cm. Przytrzymałam lekko kuca, wycofałam i hop-hop-hop. Bardzo ładnie i na luzie, dla karuska były to śmieszne wysokości. Przejechaliśmy ten szereg jeszcze dwa razy i z drugiej nogi trzy. Puniaczek ładnie skakał, zaczął się nawet przejmować przeszkodami i podnosić nogi trochę wyżej. W końcu jadąc z prawej nogi nakierowałam malucha na oksera 65 x 40. Punio posłusznie galopował spokojnie, ale z impulsem. Nieco nam nie pasowało, więc przytupnął przed przeszkodą, ale udało nam się wyratować i pokonać przeszkodę na czysto.
-No wiesz co? Rozumiem, że nie widzisz powodu do starań, ale rusz się trochę – Powiedziałam dociskając nieco mocniej łydki do boków karego. Od razu lepszy galop, z prawdziwym impulsem i w skupieniu. Nakierowałam kucyka na przeszkodę i hop. Bardzo ładnie, lekko, ale bez szału. Zmiana nogi i tym razem od lewej strony hali zakręt, wyprostowanie i ładny, choć nieco niestaranny skok. Jeszcze raz i z prawej nogi spokojny galop na triplebarre 50/60/70, po którym 2 foule i okser 70 x 50, następnie foule i stacjonata tej samej wysokości. Punio w końcu się rozbudził, postawił uszy i się „naelektryzował”. Wycofałam nieco jego galop i spokojne, bliskie podejście do pierwszej przeszkody. Ładny, szeroki skok, po nim dwa foule i spokojne, nieco niechlujne pokonanie oksera, na koniec w zamyśleniu lot nad stacjonatą. Poklepałam kucyka i jeszcze raz z tej nogi, potem raz z drugiej (w tą stronę) i raz z drugiej strony (pod włos). Punio w końcu się jakoś zaangażował bardziej, chociaż i tak przeszkody nie robiły na nim większego wrażenia. Postanowiłam skoczyć z nim jeszcze linię na 5 foule. Składała się z murka 70 cm i oksera 70 x 70. Problem tkwił w tym, że trzeba było albo się skrócić i pojechać na 6 fuli, albo wyciągnąć i pojechać na 5. Za pierwszym razem pobudziłam kuca i pojechaliśmy na pięć, z bardzo ładnym skokiem przez oksera. Potem na sześć i również ładnie, choć nieco flegmatycznie. Zmieniłam nogę i to samo – raz na pięć foule, raz na sześć. Punio pobudzony skakał już lepiej, ale przyszła pora kończyć. Poklepałam malucha i do stępa.
O dziwo kary się trochę spocił. Jednak nie dyszał jakoś szczególnie, takie treningi to dla niego nic ciekawego. Pokręciliśmy się jeszcze trochę kłusem, poćwiczyliśmy niektóre elementy ujeżdżenia i w końcu żucie z ręki na całym okrążeniu hali, potem od dosiadu do stępa. Podjechaliśmy do stojaka, ściągnęłam z niego derkę i zarzuciłam na grzbiet Puńka. Akurat do środka wkroczyła Marc z Latającym, najwyraźniej chcieli poskakać.
-O...hejka Marc – Uśmiechnęłam się – Skaczecie coś?
-Hej hej...no mamy taki zamiar. A wy? Widzę że ogromne wysokości sobie ustawiłaś – Zaśmiała się
-No ba, przecież to jest granica naszych możliwości – Odparłam
-Chyba ta dolna – Powiedziała po czym wybuchnęłyśmy śmiechem. Postępowałyśmy sobie gawędząc o wszystkim i o niczym przez 10 minut, następnie Marc zabrała się za doprowadzanie Lotka do ładu, a ja wyjechałam w stronę stajni. Zatrzymałam wałaszka przed boksem, zsiadłam, rozsiodłałam, odziałam w derkę polarową i idziemy na myjkę. Dokładnie schłodziłam kucykowi nogi, umyłam kopytka i skarpetki, następnie wróciliśmy przed boks. Zmieniłam małemu derkę na zwykłą, jeszcze raz przeczesałam grzywę, ogon, pomasowałam trochę, by się odprężył i w końcu odstawiłam do boksu, gdzie dostał marchewkę, pół buraka i ćwierć jabłka.
-Pa kochanie. Niedługo będziesz miał szansę trochę popracować i pofruwać. Obiecuję – Powiedziałam gładząc kucyka po główce. Oczywiście Chmurka też wcisnęła swój uroczy łepek pod moją dłoń domagając się pieszczot. Dostała ćwierć jabłka i chwilę zabawy, następnie poszłam odnieść sprzęt i ogarnąć nieco stajnię. Potem poszłam sprowadzić resztę koni z pastwisk.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies