ďťż
cranberies
Mam nadzieję, że nie ma takiego tematu, jeśli jest, to przepraszam ten brak prądu (dzisiaj znowu wyłączyli!!!) poważnie rzuca mi się na mózg.
A więc do rzeczy: nowy rok, nowe nadzieje, nowy zapał itp. Proszę mi się tu ładnie deklarować co kto sobie postanowił tym razem "wziąć na klatę" Idąc za ciosem, moje postanowienia: -tradycyjnie schudnąć, -równie tradycyjnie popracować nad fitnessową sylwetką, -wydawać mniej kasy i częściej sprzątać *tarza się po podłodze pokwikując radośnie* -nauczyć się rosyjskiego, -poćwiczyć angielski, bo jakoś mi kuleje, -skończyć wreszcie kilka z moich zaczętych i rozgrzebanych bohomazów, -skończyć wreszcie w 100% te moje pisarskie wypociny, -nauczyć się wreszcie tańczyć (jeszcze nie wiem co ), Jeszcze parę by się znalazło, ale to mi przyszło na razie do łowy. Ciekawe na ile uda mi się zwalczyć moją energooszczędność i ile z tego uda mi się zrealizować. Chwilowo jestem pełna optymizmu Nie lubię postanowień... I tak o nich nie pamiętam i nie dotrzymuję ich... Ale pobawmy się... postanowiłam, że: - nie będę robić maślanych oczu do przystojnych, żonatych doktorków po 30 (nie ważne czy mnie taki uczy, czy jest chłopakiem którejś kuzynki)... - namaluję portret siostry i własny. - namaluję Envy'ego dla przyjaciela. - napiszę długie listy do kumpli o tym, jak bardzo ich uwielbiam. - schudnę, bo w czerwcu idę na weselę przyjaciółki... - nie dam się zwariować odnośnie wspomnianego wesela i nie będę w pośpiechu szukać łosia z którym na to weselę pójdę (Mikka, pożycz Kama! ). - dokończę w końcu któreś opowiadanie... Będzie ciężko... - wystąpię w serialu kryminalnym, którego akcja dzieje się w XVIII wiecznej Francji i będę miała scenę łóżkową z Edem W. Ja mam zwyczaj, a właściwie to już nałóg, przy każdej nadarzającej się okazji robić listę postanowień: postanowienia urodzinowe, świąteczne, noworoczne, na nowy semestr/rok szkolny, na nową drogę życia, na wakacje, itp. Niestety postanowienia pozostają postanowieniami i zwykle tylko nieliczne udaje mi się zrealizować. Niemniej jednak od tradycji nie odstąpię, mam tylko nadzieję, że tym razem zamiary przełożą się na czyny. Oto, co "biorę na klatę" (biedne C): 1) zdać pieprzoną maturę jak najlepiej (tzn. trochę ponad dopuszczalną z matmy, bdb z angola i z polskiego, historię bez obciachu), 2) dostać się na lingwistykę stosowaną do Lublina/Warszawy i cudem jakimś sprawić, że mnie stamtąd z hukiem nie wyleją, 3) nauczyć się mówić po angielsku, rozwalić ruską gramatykę, opanować podstawy francuskiego i łaciny, 4) przeczytać Biblię i Koran, 5) schudnąć nic specjalnego w tym celu nie robiąc (wielkie nadzieje pokładam w stresie przedmaturalnym i legendarnej diecie studenckiej), 6) przeczytać wszystkie zaległe książki (na tony), 7) zrobić wreszcie wymarzony tatuaż ^^, 8> przetłumaczyć coś- porządnie, 9) napisać planowany od wieków scenariusz, 10)zrealizować plany wakacyjne (m.in.Stilo z paczką znajomych, Woodstock, Bieszczadzkie Anioły), 11) nauczyć się gotować, 12) opowiedzieć komuś o smaku chleba razowego z pastą awokado (jak w piosence), nie tracić humoru i radości życia... A reszta niech pozostanie słodką tajemnicą. Och, ja nigdy nie dotrzymuje takich postanowień. Wiecie, słaba wola, słaba pamięć Chociaż jedno mam. Z racji tego, że czeka mnie decydujący rok i strasznie stresotwórczy to postanawiam: 1 - Keep calm ... schudnąć nic specjalnego w tym celu nie robiąc (wielkie nadzieje pokładam w stresie przedmaturalnym i legendarnej diecie studenckiej),... Ja też na coś takiego kiedyś liczyłam, ale ja z tych co od stresu tyją. Z okazji matury przybyło mi z 5 kilo, a na studiach ze 20 Nie idź w moje ślady!!! O, przypomniało mi się, jeszcze: -nauczyć się grać na gitarze co najmniej ze 2 nowe utwory Swoją droga to ja bym się chciała nauczyć grać na gitarze elektrycznej, perkusji i skrzypcach -o, i trafić szóstkę w totolotka planuję -i uprawiać dużo seku (to jest postanowienie, które przynajmniej zawsze udaje mi się zrealizować) Przedwczoraj z radością odkryłam, że moich postanowień na rok 2010 dotrzymałam- w większości tak... w 70% Nie żebym do nich zerkała w trakcie roku, ale po prostu podświadomie wiedziałam, co robię, no i udało się Postanowienia na rok 2011: (same realne- spotkać się z Beatelsami i nauczyć się grać na pianinie też bym chciała, ale wiem, na co mam szansę, więc NIE ) 1) Tradycyjnie- SCHUDNĘ 2) Będę się systematycznie uczyć- nie dla ocen, a dla świadomości, że opanowuję materiał, który mi sie w życiu po prostu przyda. Co za tym idzie- nie będę leniwa! Brzydzę się lenistwem, a fe, a fe, studenci medycyny się nie lenią! 3) Nauczę się rosyjskiego 4) Zero facetów- to brutalne, ale naprawdę szkoda mi czasu na chwilę dzisiejszą na romanse, i szkoda mi swojego zabiedzonego serduszka na wzloty i upadki 5) Zaliczę skoki na Brązową Odznakę Jeździecką i będę dążyć do perfekcji w jeździe konnej, poświęcając temu możliwe dużo czasu i wysiłku 6) Będę pracować nad swoim charakterem- jest trudny i wcale nie chcę, żeby stał się łatwiejszy, po prostu muszę dopracować siłę woli (której mi w najważniejszych dla mnie rzeczach niestety brak) i pewność siebie, której mi ostatnio bardzo przybyło, ale jeszcze długa droga 7) Popracuję nad samooceną i akceptacją Nie dam się nikomu stłamsić- nie dam sobie wmawiać, że jestem za gruba, za głupia, za mało utalentowana. Jestem fenomenalna. I tak ma zostać! 9) Przeczytam w tym roku przynajmniej 50 książek- to daje ok. 1 książkę tygodniowo. (przez szkołę i stały dostęp do internetu strasznie się opuściłam- ani chęci nie mam, ani czasu czytać, a czuję, że się cofam, cofam! ). 10) Będę lepszą siostrą i przyjaciółką i znajdę czas dla WSZYSTKICH osób, na których mi zależy. No dobra, mamy A tak btw... Od jakiegoś czasu myślę o tym, że się pobawić w Mapę Marzeń Myślicie, że ma to szansę działać? Oczywiście, bez tych bzdetów, że koniecznie w nów księżyca o północy, czy coś Podobno takie częste patrzenie na schemat naszych marzeń, planów, działa silnie na podświadomość. Ja tam ze stresu chudnę (opatentowane na konkursie w zeszłym roku - mało nie zeszłam; nie mogłam spać ani jeść, ręce mi się ciągle trzęsły, a w chwilach skrajnej rozpaczy zamiast modlitwy -niewierząca- trzaskałam z pamięci fragmenty "Pana Tadeusza" i ulubione wiersze). Też miałam kiedyś ambicje, żeby nauczyć się grać (flet - w podstawówce, gitara - w gimnazjum), ale przez moje antytalencie w tej materii, idea padłą śmiercią naturalną. Też chciałam w podstawówce grać na flecie- poprzecznym Teraz marzy mi się pianino, ale to może później... Ciężko by mi było teraz znaleźć kogoś, kto by mnie uczył raz czy dwa w tygodniu, zresztą co to za nauka, skoro nie mam pianina w domu. Ja też trzaskam "Pana Tadeusza" gdy się stresuję lub usiłuję skupić I "Świteziankę", którą znam w sporym kawałku na pamięć I też tyję ze stresu... Zresztą, z czego ja nie tyję. Zajadam smutki, nudę, zdenerwowanie, dosłownie wszystko Też chce chudnąć od stresu!!! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie Wijara ciekawa ta mapa. Tylko nie wiem czy bym chciała to tak wystawiać na widok publiczny tym bardziej, że nie wszystkie moje marzenia są przyzwoite i moralne No a trzymanie gdzieś pod łóżkiem to raczej mało motywujące. Chociaż samo robienie pewnie całkiem zabawne by było. Też chciałam grać na pianinie (właściwie to na fortepianie ale nie mam gdzie postawić). I pewnie by mi nawet mąż kupił jak bym ładnie poprosiła (on wspiera wszelkie moje zainteresowania) ale po pierwsze ja mam zawsze słomiany zapał, a po drugie to zaraz się nasłucham od znajomych, że za stara jestem na naukę itp (zawsze tego słucham jak mówię o nauce gry na skrzypcach itp ). Ciekawe czy dają lekcję dla takich co się nie uczą grać od przedszkola... Ja zwykle nie robię takowych list (słomiany zapał) ale... teraz zrobię! (dokończę najwyżej później) - marzenia realne! 1. Mieć średnią z paskiem. (min. 4.9 ) 2. Mieć średnią ocen wyższą od Izki (taki zakład - za czekoladę ) 3. Nie mieć żadnych trój na świadectwie ani w nast. roku na półrocze. 4. Poduczyć się rosyjskiego. 5. Wreszcie zacząć się pilnie uczyć angielskiego. 6. Nauczyć się szyć. 7. Zdobyć pewność siebie (zwykle na przemówieniach się zacinam tuż po wyjściu). 8. Wreszcie pójść na jakąś pracę sezonową (typu ulotki) i trochę zarobić w wakacje. 9. Mieć zachowanie co najmniej "Bardzo dobre". 10. Zacząć się uczyć niemieckiego (wiem... brutalne, ale w liceum chyba nie będzie rosyjskiego). 11. Spotkać się z wami . 12. Nauczyć się rysować. 13. Spełnienia marzeń! Chyba i tak więcej nie postanowię... A co do 11... Możliwe czy nie? Żelko, ja tam wierzę, że twoja 11 się spełni. Kurczę, narobiło się postów, a ja (sierota boża) nie umiem cytatów wstawiać.. Wijara, jeśli twoje marzenie się ziści i jakimś cudem uda ci się wywołać duchy Beatlesów, pamiętaj o mnie, życie bym oddała za jeden ich koncert. Mapa marzeń strasznie mi się spodobała; poczekam jak rodzinka gdzieś wybędzie i sobie taką strzelę - na gigantycznym arkuszu. Schowam ją pod łóżkiem i będę wyciągać w każdą pełnię księżyca, robiąc magiczny rytuał... tak serio całe to odliczanie jest dla mnie głupie, ale pomysł - wizualizacja naszych marzeń, bardzo do mnie przemawia. Samo ich wypisanie to nie to samo, zazwyczaj nie przynosi żadnych efektów, ale obrazy? Myślę, że gdybym zobaczyła swoje marzenia, zaczęłabym wreszcie dążyć do ich spełnienia. Kiedyś zrobiłam sobie taki schemat planów na rok - podziałało. Nie wyjęłam go z szuflady ani razu, ale obrazy zostały w pamięci i pomagały w realizacji zamierzeń (cholernie ambitnych, swoją drogą). Wijara, pisałaś o 50 książkach rocznie.. Ja od paru lat liczę przeczytane książki. W 2010 było około 140 (nie wiem czy liczyć mangę - bez niej to tak 120). To się leczy? Bo z nauką leżę i kwiczę, a przestać czytać nie potrafię. Neit, nigdy nie jest się za starym na naukę czegokolwiek! Moja babcia (lat 67) postanowiła nauczyć się obsługi komputera i chce założyć Internet. Od tygodnia rozwala pasjansy na moim starym laptopie, uczy się co, gdzie i jak. Mój nauczyciel (lat 70+) na każdych zajęciach pyta mnie o jakieś słówka po rosyjsku (chociaż do naszych zajęć ma to tyle co piernik do wiatraka), wyszukuje różne ciekawostki w gazetach, uczy się kilku języków. Do swoich postanowień noworocznych dodam: 13) praca wakacyjna (a wakacje będą dłuuuugie) 14) nauczyć się publicznie przemawiać (Żelka; przypomniałaś mi) - zdać z fizyki - zdać z angielskiego - zdać z matematyki - mieć czas na Olę - mieć czas na Olę Popieram, postanowienie godne jak najrychlejszego spełnienia Kuszu, twoje ostatnie z wymienionych marzeń jest bardzo dobrym marzeniem. Jakoś w tym roku nie mam postanowień. Zwykle nie mam. Tylko koleżanka powiedziała mi, że chce schudnąć i stwierdziłam, że akurat to sobie postanowić mogę i ja, bo już i tak od dłuższego czasu nad tym myślę. A poza tym... Sama nie wiem. Zwykle to w ciągu roku, gdy się już coś przytrafi, pojawiają się kolejne postanowienia. Teraz nie wiem, czego mogę się w tym roku spodziewać, ale pewnie za jakiś czas coś się wydarzy i będę mieć jakieś postanowienie . O.o Wiecie co? A ja w całym tym sylwestrowym bałaganie zapomniałam całkowicie o postanowieniach xD Hmmm... Ale chyba tylko jedno mi po głowie chodzi: zrzucenie kilku kilo. Tak jak prawie każda kobieta ;] Pe.eS. Miło do Was wrócić Szczęśliwego ;* Wczoraj mój brat wypełnił jedno ze swoich postanowień, o których nie wiedziałam, że istnieją I wiecie co? Nasze plany to przy tym naprawdę absolutnie nic Dopisuję: -przerobić w tym roku całą Biologię Villeego Zdradzisz nam chociaż jedno z tych postanowień? *ciekawość zżera żywcem* Znam tylko to spełnione, reszty nie chce powiedzieć Otóż, brat uświadomił wczoraj rodziców o tym, że jest gejem Łatwo mu nie było i naprawdę podziwiam odwagę cywilną, jaką go to kosztowało... O cholera, podziwiam. Moje postanowienia całe szczęście nie wymagają takiej odwagi - bo z natury jestem raczej tchórzem i realizacja utknęłaby w martwym punkcie. ^^ Rodzice nie zrobili awantury? (mój kumpel po takim wyznaniu do tej pory nie może się ze starszymi dogadać; wiecznie mają do niego pretensje) Na szczęście nie Odpisuję w naszym kłapiącym paszczą wątku, bo to rozleglejszy temat, a po co tutaj śmiecić. No tak... A mnie Internet chyba zmusi do wypełniania Teraz nie miałam przez dwa dni Internetu! *szloch* Ręcę to mi prawie dygotały z tych nerwów Ale za to się nauczyłam na biolę na sprawdzian Jestem z siebie dumna... Fajne uczucie w końcu się czegoś nauczyć z własnej woli ;D Raz mi się zdarzyło w ciągu całego szkolnictwa xD A mnie wkurza zachowanie mojego ojczyma za każdym razem, gdy znów wyjeżdża z kraju do pracy ;/ Trochę przekichane ma życie, bo widuje nas może dwa razy do roku, ale za to zostaje długo. A gdy nadchodzi czas wyjazdu, tak jak teraz nieubłaganie zbliża się wielkimi krokami, to zaczyna na wszystkich warczeć. Mnie akurat niedawno się dostało ochrzan za to, że mam cholerny okres, jestem rozdrażniona i łatwo mnie z równowagi wyprowadzić ;/ Czasem nie ogarniam jego toku myślenia... Może nie z własnej i nieprzymuszonej, ale z woli słoika czekolady , który przy tym incydencie (uczeniu się) ciut... się opróżnił. A uczyłam się, bo... Mam jeszcze nadzieję na 4 na semestr I wtedy już tylko z fizy mi zostanie 3 (na 4 się raczej nie ubłaga ) Aduu, nie przejmuj się. Mój ojciec całkiem niedawno stwierdził, że on nigdy nie chciał mieć dzieci i jesteśmy (z siostrą) jego życiową pomyłką - jak widać zawsze może być gorzej... a toku myślenia płci przeciwnej nawet nie próbuję ogarniać Szczególnie płci przeciwnej przechodzącej aktualnie kryzys wieku średniego. Żelka, naprawdę aż tak ci zależy na średniej? Postanowienie noworoczne (kolejne) - nauczyć się piec takie zajebiste czekoladowe babeczki jak moja koleżanka!^^ *Janka właśnie wróciła z zakrapianej imprezy pseudo karaoke* Taaa... kryzys wieku średniego. Czemu na to wcześniej nie wpadłam? xD Ale teraz przynajmniej mam wymówkę, by ze swojego pokoju nie wychodzić ;D Wywieszę jeszcze na drzwiach tabliczkę z napisem : "Uwaga! Gryzę!" i po kłopocie ;] Babeczki czekoladowe? Brzmi nieźle. Przy samym ich robieniu musi być sporo zabawy xD Gdyby tylko piekarnik i inne przyrządy kuchenne nie uciekały ode mnie z krzykiem ... Chyba tylko czajnik się mnie nie boi ;] Zawsze chętnie mi wodę gotuje ;P Ej ej ej, wara mi z tym offtopem Aduu, o kłopotach z rodziną piszemy w "Ataku kłów i pazurów", ew. w naszej offtopikowej dupie Maryni, a o ocenach w temacie o szkolnictwie bądź też, jeżeli drażnią, dwóch wymienionych powyżej To jak, co jeszcze postanawiamy? Ale ja oceny... To takie coś a'la postanowienia na nowy rok No i oczywiście przeczytać od cholery i jeszcze jedną książkę Ja sobie postanowiłam marnować mniej czasu. Mam sporo różnych hobby i ciągle odkładam wszystko na później (co jest kretyńskie bo moje "hobbia" sprawiają mi przyjemność i powinnam się do nich rwać jak głupia). Żebym to ja jeszcze robiła coś pożytecznego w tym czasie, ale nie, ja sobie po prostu czas marnuję np siedząc na kompie itp. Doszłam do wniosku, że umrę ze starości zanim pokończę to wszystko co zaczęłam A na razie z takich bardziej krótkoterminowych postanowień, to postanawiam odzwyczaić się od słodyczy, bo przez święta popadłam w bardzo poważne uzależnienie, co nie jest dobre ani dla moich "flaczków" ani figury. Tak wiec od poniedziałku rzucam słodycze! Ja sobie postanowiłam marnować mniej czasu. Mam sporo różnych hobby i ciągle odkładam wszystko na później (co jest kretyńskie bo moje "hobbia" sprawiają mi przyjemność i powinnam się do nich rwać jak głupia). Żebym to ja jeszcze robiła coś pożytecznego w tym czasie, ale nie, ja sobie po prostu czas marnuję np siedząc na kompie itp. Doszłam do wniosku, że umrę ze starości zanim pokończę to wszystko co zaczęłam Podpisuję się pod tym obiema łapkami. Mam tak samo i tak samo jest mi tego żal. No i mam wyrzuty sumienia przez tej zmarnowany czas. A słodycze... chyba nie potrafię, tak ot, od poniedziałku Rzucić słodycze? Zgoda, ale dopiero od jutra. Marnowanie czasu.. chyba marnuję go najwięcej podczas kilku zupełnie zbędnych godzin w szkole, które i tak nic mi nie dają (taka przedsiębiorczość chociażby). Ale próbuję wykorzystywać maksymalnie swój czas - na czytanie książek i siedzenie na forum. ^^ Postanowień chyba już więcej nie mam - nie licząc koncertu Green daya, na który strasznie chciałabym się w tym roku wybrać. I jeszcze SDM. Na pozostałych ulubionych i działających zespołach już byłam. Bym jeszcze dopisała, że napiszę książkę ale zabieram sie tylko za marzenia realne... Choć, jeżeliby takowa powstała, to opublikuję z dedykiem dla was Trzymamy za słowo!^^ Ja się za pisanie niczego nie biorę- im więcej czytam, tym bardziej się przekonuję, że takiej Białołęckiej nie dorównam kunsztem literackim, Rudej dowcipem, a Sapkowskiemu pomysłowością... Ja tam od czasu do czasu skrobnę ff, ale miernota to niesamowita i raczej nie ujrzy światła dziennego. Nie potrafię pisać własnego fantasy. Wczucie się w dany styl i produkcja radosnych ff to całkiem inna bajka. Ja tam uważam, że jestem lepsza niż wszyscy obecni pisarze razem wzięci, jak ktoś nie doceni mojej tfurczości, to znaczy, że nie ma dobrego gustu A co! Skromność jest dla tych co się nie mają czym pochwalić Zelko, a spróbuj tylko nam książki nie zadedykować, to Ci nalot na chatę zrobimy i obrzucimy rzepą Zgniłą rzepą! Neit, a może coś wreszcie wydasz? *bo my tu z ciekawości więdniemy i usychamy - jak moja roślinka na parapecie* Taaa... a jak mnie skrytykują to pójdę się pociąć, co? Ja wrażliwa istotka jestem A niech ktoś spróbuje skrytykować - zrobię z nim dokładnie to samo, co planowałam zrobić z Edkiem (szczegóły w innym temacie - plan zbrodni doskonałej z Meami i kilkoma innymi użyszkodniczkami:P)!!! Jak cię skrytykują, to ich też obrzucimy zgniłą rzepą ;D Będziemy cię bronić do ostatniej kropli krwi ;D Naszej, nie twojej, więc o cięciu się nie mam mowy ;P Po przemyśleniu ja bym jednak proponowała niezgniłą rzepę, myślę że będzie twardsza i będzie bardziej bolało Jak ja mam wydać cokolwiek, jak ja nie mogę skończyć, bo jestem za tempa żeby imiona wymyślić? Ale zobaczymy co się da zrobić Jak cóś to dowiecie się pierwsze Ja właśnie pierwsze co robiłam, to wymyślałam imiona, i to mi w gruncie rzeczy z całego pisania wychodziło najlepiej Och, Neit, Ty tempolu Dasz radę, Neit ;D Ty twarda sztuka jesteś ; Wspieramy cię!!!! Wijaro, to chyba powinnyśmy połączyć siły Bo u mnie wszystko bez problemu, ale imiona i nazwy to mi strasznie opornie idą i na ogół wychodzi mi coś co brzmi jak nazwa środka na przeczyszczenie, albo wręcz przeciwnie Xenna? Ranigast Max? Laxoberal? To faktycznie oryginalna jesteś A co powiecie na Agryppę i Akkatara? (mojej koleżanki kolega wymyślił) Sama powiedz czy to nie brzmi jak imiona jakichś postaci z książek fantasy? Akkatar to mi się z tym Wielkim Mistrzem z trylogii Canavan skojarzyło jakoś ;D Akkatar to mi się z tym Wielkim Mistrzem z trylogii Canavan skojarzyło jakoś ;D Mi też Jak dla mnie to brzmi po prostu idiotycznie.^^ I dla mnie też to brzmi idiotycznie Ale śmieszne jest - to trza przyznać Zaraz moje noworoczne postanowienie "Keep calm" szlag trafi. Zauważyłam temat i postanowiłam zrobić przegląd na dzień dzisiejszy... Ażeby się pogrązyć 1. Mieć średnią z paskiem. (min. 4.9 ) z paskiem było ale ledwo 4.78 2. Mieć średnią ocen wyższą od Izki (taki zakład - za czekoladę ) Izka z powodów osobistych przerwała zakład. Ale i tak bym wygrała 3. Nie mieć żadnych trój na świadectwie ani w nast. roku na półrocze. No chyba nie... Fizyka... A półrocza jeszzce nie było... 4. Poduczyć się rosyjskiego. jassne... 5. Wreszcie zacząć się pilnie uczyć angielskiego. uhum... chyba wy... 6. Nauczyć się szyć. na chęciach się skończyło... 7. Zdobyć pewność siebie (zwykle na przemówieniach się zacinam tuż po wyjściu). nie znam kryterii oceniania do tego... 8. Wreszcie pójść na jakąś pracę sezonową (typu ulotki) i trochę zarobić w wakacje. no niby się próbowało... 9. Mieć zachowanie co najmniej "Bardzo dobre". pierwszy punkt wypełniony! 10. Zacząć się uczyć niemieckiego (wiem... brutalne, ale w liceum chyba nie będzie rosyjskiego). jassne... 11. Spotkać się z wami . chyba coś nie wyszło... 12. Nauczyć się rysować. okej - oczy się liczą? 13. Spełnienia marzeń! jak się zastanowić to niezbyt No to 1 + dwie połówki to będzie... 2/13! Żelko to jesteś zdecydowanie lepsza niż ja No ale rok się jeszcze nie skończył. Może uda się z mojej listy coś uratować No w sumie... Ale zostało tylko: żadnych trój na półrocze, nauczyć się rosyjskiego i angielskiego (taa... może jeszcze niemiecki... szybciej włoskiego...) no i nauczyć się rysować... Ale to i tak mniej niż połowa... Ja nie dość że nic nie "spełniłam" to jeszcze niektóre jakby w drugą stronę poszły. Żelka, i tak jest nieźle A pewność siebie możesz sprawdzić przy najbliższym referacie czy czymkolwiek - jak sie nie zatniesz od razu, albo "odetniesz" przed końcem, to znaczy, że ten punkt możesz uznać za zaliczony. Tego zazwyczaj nie da się wyćwiczyć od razu. A każdy sukces sie liczy Jasne... Dziś sprawdziłam... W związku, że mieliśmy dziś inwokację Pana Tadeusza chcąc pójść i powiedzieć po wywołaniu wyszło: Na sam koniec lekcji pan mnie spytał więc wyszłam na środek i zaczęłam mówić. I... Pan mi przerwał, powiedział że mam oddychać przeponą bo nic nie słychać (pot z rąk zaczynał kapać na podłogę...) i zrobił mi 15-sto minutowy wykład jak oddychać przeponą... (już prawie cała ciecz ze mnie odpłynęła i pluskała wesoło po podłodze...). Po tym zaczęłam mówić ale byłam już tak zestresowana, że co jakiś czas się zacinałam (do tego próbując nie patrzeć w stronę pana - niby wyszło ale kątem oka i tak widziałam jego chodzące we wszystkie strony ręce...). W efekcie dostałam 4,mimo iż wczoraj ciągle to powtarzałam i wykułam na blachę... oj.... Inwokacja to zUo (choć dostałam z tego 6! nauczycielka była zachwycona moją "ekspresją wypowiedzi") A jeśli chodzi o twój "rachunek sumienia" (powyższe 13 punktów) to u mnie skończyło się na wypisaniu takowej rzeczy Pewności siebie nie mam za grosz:( Ale ćwicz, zachęcam!!! Będzie Ci w życiu łatwiej |