ďťż
cranberies
Korzystając z kolejnego bezmrozowego dnia wzięłam się w garść i postanowiłam ruszyć Omnisa w teren na oswajanie wody. Uszykowałam rumaka bez owijek ani ochraniaczy. Trochę głupio ale nie chcę prać tego xd. Sama byłam ubrana tylko w bryczesy, jakieś skarpety ciepłe, podkoszulek i bluzkę oraz rękawiczki i kask. Buty też były. Także ubraliśmy się trochę jak na wypad na plażę w późną wiosnę a nie późną zimę. No nic, wyszłam z wesołym koniem na plac.
Tam wsiadłam i ruszyliśmy stępem. Wiał troszkę chłodny wiatr, ale nie powodował jakiegoś strasznego zimna. Omnis szedł grzecznie, ale machał głową zdenerwowany wiatrem. Biedaczek. Nasz pierwszy samotny teren, zapowiada się wesoło. Podciągnęłam popręg na ostateczną długość i wyszliśmy w las. W lesie na dróżce nie było wiatru już wcale czuć, więc Omnis oddał się przyjemności spaceru całkowicie. Naokoło sobie śpiewały ptaki, czuć było wiosnę. Nie ma co czekać, jedziemy kłusem. Koń sobie bryknął i wyrwał się do szybkiego kłusa. Uspokoiłam go odrobinę i skręciłam w lewo na jakimś rozdrożu. Ziemia nie była taka twarda po dłuższym okresie bez minusowych temperatur, więc nie czułam wyrzutów, że jazda sprawia arabowi ból. Wręcz przeciwnie, wesoło sobie kłusował rozkoszując się wyjściem poza stajnię. Dawno się nie cieszyłam wyjazdem konno samotnie w teren. Czuć było wiosnę, jednak zbierały się szare chmury, idzie deszcz. A przed nami stanęła kałuża. Oj, nasz Omnis kałuż się boi. Jakby nigdy nic jechałam kłusem, może nie zawuaży. Myliłam się, zatrzymał się tuż przed nią. Dałam mocną łydkę wprzód, machnął jedynie głową i się cofnął. Dobra, zawracamy, wrócimy tu później. Wjechaliśmy w dróżkę, która zawraca na drogę z kałużą później. Jechaliśmy sobie kawałek stępem. Potem zakłusowanie i zagalopowanie. Koń sobie wesoło bryknął i o ile zakręt wyjechaliśmy elegancko i zgrabnie to na prostej z kałużą przyspieszyliśmy mocno. Omnis aż parsknął z podekscytowania i całkowicie z zaskoczenia przeleciał kałużę. Trochę się spiął jak poczuł wodę na nogach, ale zbyt mocno mu się podobało cwałowanie po ścieżce. Zwolniliśmy do spokojniejszego galopu, bo był zakręt i rozdroże. Zawracamy do stajni. Z galopu przeszliśmy do kłusa i jechaliśmy tak aż do tej pory jak zobaczyliśmy pierwsze zabudowania Aurum. Do stępa. Koń dyszał, szedł zrelaksowanym, szerokim krokiem. Wjechaliśmy na plac i połaziliśmy chwilę po czym go rozsiodłałam, założyłam mu kantar i puściłam na padok do Jakuba. |