ďťż
cranberies
No, trza trochę poskakać. Lithium na dobre zadomowiła się w stajni i obyła z moimi dziwnymi zwyczajami, ale wciąż miała swoje liczne humorki i pomysły. Nadal przyjemnie witała mnie strzelając szczura nr 3, jednak ani razu nie ważyła się mnie naprawdę ugryźć czy kopnąć. Dziś z rana poustawiałam na maneżu parę przeszkód z licznymi drągami, chcąc się nieco pogimnastykować. Lith akurat stała przy bramce padoku gdy przyszłam z uwiązem pogwizdując sobie pod nosem. Najpierw przywitała się ze mną, sprawdziła czy nie mam marchewki albo czegoś, po czym.. odwróciła się i odgalopowała.
-No pięknie. Przynajmniej będzie rozprężona. - Westchnęłam i ruszyłam za wredną małpą. Dała się złapać po 20 minutach, kiedy to obgalopowała cały padok i wybrykała swoją poranną normę . Szybko zabrałam ją do stajni, uwiązałam, wyczyściłam i osiodłałam. Nie cackałam się, trochę zależało mi na czasie, bo 1 - nie miałam go wiele ; 2 - zapowiadał się upalny, słoneczny dzień a nie chciałam zostać sadzonym jajkiem. Na maneżu przyuważyłam Zuzkę z Incognito, jeżdżące przez drągi na kłus. -Hej Zuz! - Zawołałam. -Hej Jo! Będziecie hasać? - Odparła zatrzymując się obok. -Si, trzeba by się jakoś do zawodów przygotować. Sam talent nie wystarczy - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam w siodło. Gawędząc o tym i owym postępowałyśmy z 7 minut na luźnych wodzach. Klacze dogadały się już ze sobą w sprawie hierarchii i miałyśmy z nimi względny spokój. -Dobra, bo tak gadamy i gadamy, a tu mi czas leci. Porozmawiamy kiedy indziej - Powiedziała w końcu Zuzka zerkając na zegarek. -Spoko, ja też już zaczynam. - Odpowiedziałam i sprawdziłam popręg. Kiedy wszystko było ok ruszyłam stępem i powyginałam gniadą trochę na lewo, na prawo, zatrzymałam raz, drugi, cofnęłam trzy kroki i zaczynamy kłus. Niskie ustawienie, starałam się nakłonić kobyłkę do wolniejszego chodu i wyginamy. Jeździłam po ścianach, po dużych kołach, jakieś łuki, wężyki, przekątne, wszystko z nastawieniem na rozluźnienie i utrzymywanie rytmu, impulsu. Po 7 minutach kłusa włączyłam w pracę leżące na ziemi 5 drążków, które wcześniej przejeżdżała Zuzka. Starałam się utrzymywać nad nimi to samo tempo i rozluźnienie. Gniada pomijając jej przyspieszanie radziła sobie z tym ćwiczeniem całkiem ładnie. W jedną, w drugą, do tego częste przejścia i powoli, powoli dochodziłyśmy do ładu. Zuz zaczęła galopować. Poprosiłam przechodzącego obok stajennego by podniósł dwa z drążków (2 i 4) tak najeżdżamy. No, trzeba nogi trochę wyżej podnosić, więc od razu idzie po tempie. Jeździmy do oporu i potem zsiadłam, podwyższyłam środkowego drąga, wsiadłam i takie jeździmy. Spokojny, ale aktywny kłus, równe tempo, koń zamknięty w pomocach, czujny ale nie przewrażliwiony. Hop-hop-hop-hop-hop. Klaczucha lekko zwolniła na początku, potem przyspieszyła, ale nie musnęła ani jednego drąga. Powtarzamy jeszcze parę razy łącząc drążki z przejściami i stęp przed galopem. SOON. |