ďťż
cranberies
Trzeba by ruszyć ten tyłek. Kurczę. Nie wiem w co ręce włożyć! Dziś ciepły zimowy dzień (jak to głupio brzmi), więc może jakiś teren? Nie, skuszę się na skoki z Incognito. Na hali ustawiłam parę przeszkód L, trochę mniej P i jedną próbną N-kę.
1. Stacjonata 100cm 2. Okser 100cm 3. Stacjonata 105cm 4. Stacjonata z deską 100cm 5-6 Linia na 6 fuli stacjonata 100cm, stacjonata 110cm 7. Okser 105cm 8. Stacjonata 110cm 9. Szereg na 4 fule stacjonata 105cm, okser 100cm 10. Triplebarre 90/100/105cm 11. Stacjonata 115cm 12. Stacjonata 120cm Byłam zmęczona mimo pomocy Łukasza, ale co tam. Chłopak jeszcze ustawił krzyżak 40cm i stacjonatę 70cm rozgrzewkowo. Poszłam uszykować klacz i się ogarnąć również ja. Wyszłyśmy uszykowane iście zimowo: Inka w kocu narzuconym szybko żeby się nie wyziębiła niepotrzebnie, ochraniacze z futerkiem, nauszniki i ciepły czaprak. Oj tak. Zdjęłam koc i wsiadłam. Nie spodziewałam się od niej takiego startu! Bryknęła sobie wesoło i ruszyła żywym stępem, widać jak jej brakowało skakania! Jechałyśmy żwawo stępem co jakiśczas robiąc jakąś woltę naokoło przeszkód. Głównie skupiłam się na dwóch najwyższych. Stępem jechałam dość długo ze względu na dość chłodną pogodę za ścianami. Sygnał do kłusa i klacz poslusznie śmignęła jak kłusak do przodu. Trochę ją przytrzymałam, żeby nie zasuwała aż tak. Z niechęcią zwolniła, poklepałam ją za to. Takim spokojnym kłusem jechałyśmy jedno koło i zmiana kierunku. Po jednym kole wolta i zbieramy się odrobinkę, żeby nie było brykających niespodzianek, musi się uspokoić. Zostałam na wolcie wkoło przeszkody i zaczęłam zachęcać klacz do zebrania się. Uzyskałam delikatne zebranie, o to chodziło. Na ścianie wykonałam łopatkę na zewnątrz, Inco czuła, że chcę ją hamować i czuła że za moment galop. Łukasz ustawił drągi na kłus, najechałam. Pierwszy skoczyła, później ładnie szła. Najechałam je jeszcze parę razy i przerwa na stęp. Zaczynamy rozgrzewkę skokową. Zakłusowałam i najechałam na krzyżak. Klacz jak tylko się zorientowała jaki jest cel zagalopowała i chciała zaatakować przeszkodę. Wstrzymałam ją jednak i wykonałyśmy skok z kłusa. Wolta uspokajająca i na drugą stronę. Tu już spokojniej, musimy oszczędzać siły. Prosto z krzyżaka suniemy na stacjonatkę. Tutaj znowu zaczęła atakować, pozwoliłam jej się rozpędzić i przekonać, ze to jest bez sensu. Inco skoczyła strasznie płasko, widać było jej niewygodę w tym skoku, już się skupiła bardziej. Najechałam ponownie na krzyżaczek. Elegancikowo. To jedziemy parkur. Zagalopowałam w jednym rogu i zrobiłam prosty najazd na pierwszą przeszkodę. Klacz już się nie rwała w przód i skupiła się na technice. Kolejny był okser, skoczyliśmy go bez problemów. Następna stacjonata, troszkę zbyt krzywy najazd poskutkował zachwianiem się drąga, ale nie spadnięciem. Następna stacjonata z deską, przed którą Incognito troche zafalowała, ale skoczyła robiąc zapas jakieś 5cm. Linia nam poszła dobrze, aczkolwiek jak zwykle był malutki problem z zmniejszeniem kroku między przeszkodami. Trzeba nad tym poćwiczyć. Następny był słusznej wysokości okser, na który się rozpędziłyśmy jakieś 2 fule przed. Wyszło dobrze. Po stacjonacie czekał nas szereg. Inco się nie dała rady zmieścić i strąciłyśmy drąg z drugiego członu oksera. No i triplebarre, które jest naszą ulubioną przeszkodą. Klacz jak tylko to zobaczyła przyspieszyła natychmiastowo. Odwaliłyśmy takiego susa, że prawie zleciałam z zaskoczenia, ale usiedziałam w siodle i ostro skręciłam. Czekała nas wysoka stacjonata. Nie przyspieszałam klaczy zbytnio, ale łydkami dawałam znać, że musi zrobić większy skok niż zazwyczaj. Tuż przed przeszkodą prawie stanęła i się wybiła prawie z miejsca. Wylądowałam jej na szyi, na szczęście nie zleciałam, bo Inco wspaniałomyślnie mnie wrzuciła z powrotem machając głową. Najazd na ostatnią przeszkodę. Dałam jej trochę poweru na 1 fulę przed skokiem i tu były lepsze rezultaty, skok bardzo ładny. Poklepałam ją i chwila stępa. Po kole stępa pozwoliłam jej się wyszaleć w galopie. Błąd. Incognito zaczęła tak brykać, że głowa mała i ledwo się trzymałam. Po 3 brykach już zaczęłam ją pchać w przód żeby jechała tym galopem. To ta poniosła do przodu. Mój wielki świr. Po szalonych 2 kołach do kłusa na luźnej wodzy i stęp na luźnym popręgu. Potem zdjęłam jej siodło, nałożyłam derkę na parujący grzbiet, założyłam jej kantar i dałam połazić luzem. Kiedy w miarę wyschła poszłam do stajni, a Łukasz posprzątał. Klasyk. |