ďťż

Krótka przebieżka wokół stajni

cranberies
Postanowiłam dziś zrobić taki spacerek dookoła stajni. Po sporym okręgu, jednakże bardzo dobrym dla konia wyścigowego czy każdego innego. Scarlet już wyczyszczona stała w boksie i nieco nerwowo rozglądała się na boki, w końcu po miesiącu wróciliśmy do domu. Na mój widok postawiła uszy i podeszła bliżej. Niosłam ze sobą pożyczone stare siodło wyścigowe (muszę kupić własne w końcu...) i ogłowie z meksykanem. Jazda na Scarlet bez kompletnego nachrapnika mogłaby być mimo wszystko ryzykowna. Po odłożeniu sprzętu pogładziłam kobyłkę po pyszczku i otworzyłam drzwiczki. Witając się z Miśką wzięłam ogłowie, następnie założyłam na jej zgrabną, jak na folbluta głowę. Poklepałam gdy ładnie przyjęła wędzidło i nie uciekała od dotykania uszu, następnie sięgnęłam po derkę i podkładkę pod siodło. Ułożyłam nieco bliżej szyi i sięgnęłam po siodło. Ułożyłam wszystko i zsunęłam w odpowiednie miejsce na grzbiecie. Zapięłam popręg na pierwszą dziurkę, sama odziałam kask i ruszamy. Na dłoniach miałam już rękawiczki, w jednej trzymałam wodze, w drugiej palcat. Scary czując, że będzie bieganie zaczęła caplować i delikatnie się szarpać.
-Spokój młoda... Co ty się tak ekscytujesz? - Powiedziałam przytrzymując mocniej kobyłkę, która z kroku na krok przyspieszała coraz bardziej. W końcu znalazłyśmy się na dworze.

Podciągnęłam popręg, zaprowadziłam Scarlet przed schodki i z nich szybko wskoczyłam na jej grzbiet. Siwa wypruła kłusem do przodu, więc przytrzymałam dosiadem i ręką - zaczęła caplować. Złapałam strzemiona, poustawiałam i starałam się, by folblutka jak najczęściej szła stępem a nie pseudopiaffem. Po paru minutach kręcenia się po stajennym placu stwierdziłam, że czas ruszać. Wyjechałyśmy z WSR Aurum Animus przez główną bramę i odbiłyśmy w lewo, na polne ścieżki. Ruszyłyśmy kłusem. Scarlet parła do przodu, jednak udawało mi się ją utrzymać w tym chodzie. Po jakiś 15-20 minutach wykonałyśmy około 1/3 drogi i byłyśmy wystarczająco rozgrzane na galop. Wystarczył delikatny ruch bioder i siwa ruszyła do przodu. Uspokoiłam ją, bo to nie był jeszcze czas na pędzenie. Parę minut galopu i do stępa. Znów chwila caplowania, ale klacz wyraźnie się uspokajała. Byłyśmy już prawie w połowie drogi. Chwila stępa dla odpoczynku i ruszamy kłusem. Po chwili zagalopowanie. Na początek spokojnie, bez gnania, potem droga w miarę prosta, z może dwoma łagodnymi zakrętami, długa na jakieś 1500 metrów. Pozwoliłam siwej rozwinąć wygodną dla niej prędkość i starałam się nie wtrącać, nie przeszkadzać, jedynie przy zakręcie czy odcinku idealnej linii prostej, gdzie wypadałoby się powyciągać. Nim się obejrzałyśmy przed nami pojawił się finisz i droga na stęp, ew. kłus. Zacmokałam i delikatnie pacnęłam klacz po łopatce. Scarlet wypruła przed siebie, mocno wyrzucając nogi do przodu. Gdy spostrzegłam, że droga jest tuż tuż zaczęłam mocno zwalniać kobyłkę. Scary zaczęła się szarpać, w końcu jednak odpuściła i czując nieprzyjemne dla jej kopyt podłoże posłusznie zwolniła wpierw do kłusa, następnie do stępa. Poklepałam ją, stopniowo, w miarę treningu siwa zaczęła się pocić tylko na szyi, piersi i pod siodłem. Cieszyło mnie to, bo nabierała kondycji. Spokojnym stępem wróciłyśmy do stajni przez bramę główną. Sprawdziłam, czy siwa może iść już do boksu - wypadałoby jeszcze postępować parę minut. Skierowałam więc nasze kroki na maneż, gdzie rozstępowałam siwą póki nie ochłonęła w zupełności i dopiero podjechałam pod stajnię.

Poklepałam folblutkę z obu stron szyi i zeskoczyłam na ziemię. Złapałam wodze i zaprowadziłam do boksu, gdzie zdjęłam z niej cały sprzęt, założyłam kantar i zaprowadziłam na myjkę. Schłodziłam i umyłam chude, ale mocne nogi Scarletki, ją samą przeczesałam szczotką i odprowadziłam do boksu, gdzie wymasowałam jej grzbiet i szyję, dałam marchewkę i w końcu zostawiłam samą, by odpoczęła sobie w ciszy i spokoju.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies