ďťż
cranberies
Kuba jest już u nas to czas potrenować! Dzisiaj sobie poskaczemy jakieś LL-ki. Ułożyłam z Łukaszem łatwy tor.
1. Krzyżak 30cm 2. Stacjonata 70cm 3. Stacjonata 60cm 4. Okser 50cm Poszłam uszykować ziemniaka. Powitał mnie niezwykle wesoło jak tylko zobaczył ogłowie i siodło. Raz dwa go wyszczotkowałam i idziemy na plac! Przed stajnią już wsiadłam i konno przejechałam na dawno nieużywany ogrodzony plac. Tyle przestrzeni na galopady! Jak przybyliśmy na miejsce to wyregulowałam sobie strzemiona po Julce, o dziurę. I jedziemy stępem naokoło placu. Ogier się rozglądał naokoło, łypał na przeszkody, ogólnie się emocjonował. Po jednym kole jednak się uspokoił, zmiana kierunku. Stępowanie się ciągnęło w nieskończoność dopóki Łukasz nie przyszedł z radiem. Odpalił Eskę i od razu się jakoś weselej zrobiło. Podciągnęłam popręg i jedziemy kłusem. Perszeron ruszył bez sprzeciwu, troszkę zbyt wyrwał ale to nie jest trening ujeżdżeniowy żeby to korygować. Kłusem jechaliśmy równym, umiarkowanym tempem. Zrobiliśmy jedną woltę gdzieś w narożniku. Koń był nadzwyczaj spokojny, troszkę trzeba go było ustawić na pomoce ale to z czasem. Muzyka zmieniła się na żywszą i pojechaliśmy trochę szybszym tempem, zmiana kierunku. Na drugą stronę już zaczynamy porządne ćwiczenia. Wolta co drugi narożnik, już Kuba z niąproblemów nie miał, po jakimś czasie się super wyginał. Łukasz ustawił nam drąg cavaletti drąg cavaletti, za chwilę do tego dojdziemy. Porobiliśmy parę wolt, zmian kierunku i chwila stępa. Kuba jednak miał odmienne zdanie o odpoczynku. Niespokojnie rwał się do kłusa. Uspokoiło go przejście do stój i cofnięcie dwa kroki. Jedno koło stępa i rozgrzewka skokowa. Jedziemy kłusem jedno koło i najazd na wynalazek Łukasza w półsiadzie. Pierwszy raz nie poszedł zbyt dobrze, potknięcie się na pierwszym cavaletti i stuknięcie drugiego drąga. Jednak po trzecim razie Kuba już przejechał bezszelestnie z czego byłam dumna. Kłusem sobie pojeździliśmy naokoło placu, chwilka stępa i ruszamy tor. Zakłusowanie i w kłusie spokojny najazd na krzyżaka. No trochę za spokojny zdaniem Kuby, który poderwał się do galopu i wesoło sobie skoczył. Nie to było w planach ale jak jedziemy galopem to galopem. Kolejna była stacjonata. Przyhamowałam trochę konia, bo zaczynał szarżować, nie strąciliśmy, uff. Kolejna była następna stacjonata, odrobinę niższa. Pozwoliłam się trochę rozpędzić ale nie za wiele. Skoczone czysto. Kolejny był okser. Na niego musiałam trochę przyspieszyć jednocześnie nie pobudzając w koniu zbyt dużo energii. Niestety zaszarżował i strąciliśmy pierwszy drąg. Poklepałam go i przegalopowaliśmy jedno koło. Na drugą stronę już nam się nie chciało ale no jedno koło też poświęciliśmy z wesołym bryknięciem. I do stępa. Puściłam mu wodze na całkowity luz i popuściłam popręg o dziurę. Tak sobie połaziliśmy parę kół i pojechałam na nim pod stajnię, gdzie go rozebrałam i zaprowadziłam do boksu. Wystarczyło posprzątać. |