ďťż
cranberies
Podczas minionych dni Lithium przechodziła powolną rekonwalescencję. Jako, że zapalenie pęcherza jest dość bolesną chorobą, klacz musiała zostać wyłączona na dwa miesiące z treningów sportowych. Co tydzień zabierałam ją na krótkie spacery do lasu. Na początku była strasznie niespokojna i niepewna, bo przecież na pewno za jednym z krzaków nie czmycha śmiertelne niebezpieczeństwo, czy też przebiegająca wiewiórka nie może wyrządzić biednemu koniowi potworną krzywdę! Z biegiem czasu jednak uspokoiła się i czerpała ogromną przyjemność z spacerowania, skubania trawy; co nie znaczy że nie brakowało pojedynczych, przerażających incydentów zerwania się nagłego wiatru! Doprowadziłam ją też do porządku, ścinając grzywę, wyrównując ogon i robiąc ogólny porządek z kopytami. Co jakiś czas przyjeżdżała do nas Karuchna i sprawdzała czy stan klaczy polepsza się. Całe szczęście, szybko dochodziła do siebie. Pod koniec kuracji, gdy zaprzestała dostawać antybiotyk, ruszyłyśmy na dłuższy spacer i pobiegałyśmy na lonży. Gdzie roznosiła ją energia i chciała zabić wszystko ruszające się w około, włącznie ze mną. Przez te dwa miesiące nieco polepszyłyśmy swoje więzi, bawiąc się w friendy game i odczulając na coraz to nowe sytuacje.
|