ďťż
cranberies
Pod wieczór przyszłam do Etiudy. Holsztynka spojrzała na mnie raźno, zastrzygła uszami i podeszła do drzwiczek i wyciągnęła chrapki do pogłaskania. Nawiązałam z nią kontakt i weszłam do boksu, łapiąc wiszący na haczyku kantar. Założyłam na głowę gniadej, przy czym musiałam ją najpierw przekonać, że nie gryzie, i że ja jej uszu nie utnę, jednak dałyśmy radę. Wyprowadziłam ją na korytarz, zgrabnie uwiązałam i zaczęłam czyścić. Pod derką była czysta, jednakże na reszcie ciała posiadała piękne zlepki, z którymi męczyłam się jakieś 5-10 minut, na szczęście nabrałam wprawy przy reszcie rumaków. Etka stała dziś grzecznie, nie dreptała w miejscu jak ostatnio. Grzebieniem rozplątałam dokładnie jej grzywę, grzywkę oraz ogon, zabrałam się w końcu za kopyta. Lewy przód - ładnie, lewy tył - wyrwany, ale potem grzecznie podała i nie szarpała się. Prawy tył - nieco niechętnie, ale i tak dobrze podany. Prawy przód z oporami, potem wyrywany, ale w końcu się dogadałyśmy. Poklepałam młodą po szyi i zaczęłam siodłanie. Na początek owijki na wszystkie 4 nogi, potem czaprak, futerko, siodło, derka polarowa na to wszystko i w końcu ogłowie. Nachrapnik miało szwedzki, wędzidło gumowe. Etiuda znów zaczęła swoje fochy z uszami, jednak poradziłam sobie ze względu na jej niewielki wzrost i gotowe do pracy ruszyłyśmy na dwór. Jak zwykle podprowadziłam gniadoszkę do schodków, których już się tak bardzo nie bała, zacieśniłam popręg o 2 dziurki, opuściłam strzemiona i lekko usadowiłam się na grzbiecie klaczki.
Ruszyłyśmy sobie swobodnym stępem na półhalę, szkoda było marnować kolejnego pięknego dnia na hali. Pierwsze 5 minut Eti miała luz, kręciłyśmy się po dużych łukach, zmieniałyśmy kierunki i troszkę sprawdziłyśmy reakcję na dosiad, łydki. Etiuda dobrze się spisywała, bardzo fajnie odpowiadała na moje sygnały, więc po minionym czasie powoli, stopniowo zaczęłam ją zbierać i wyginać. Na początku była jak kołek - sztywna, spięta, zdekoncentrowana. Z czasem zaczęła się rozluźniać, skupiać i coraz lepiej wyginać. Postanowiłam porobić na przemian parę ćwiczeń: Ćwiczenie 1: Jedziemy sobie w lewo stępem pośrednim po ścianie. W B robimy małą woltkę, po niej zatrzymanie. Nieruchomość 10" i ruszenie stępem. Od następnej literki próbujemy się wygiąć nieco mocniej do wewnątrz, na krótkiej ścianie wyprostowanie, potem zmiana kierunku przez półwoltę wyginając się już na prawo. Powtarzamy to ćwiczenie w drugą stronę i tak do uzyskania efektu - równego tempa niezależnie od ustawienia i jego stopnia. Etiuda na początku miała spore problemy, głównie z tym mocniejszym wyginaniem się, przy równym tempie i nie zmienianiu toru ruchu. Przy jakimś 10 podejściu coś już z tego wyszło, więc jeszcze po razie na stronę i dałam jej chwilę luźnej wodzy. Ćwiczenie 2: Jedziemy stępem pośrednim. Wyjeżdżamy na przekątną, tam stęp pośredni. Po powrocie na ścianę stęp pośredni, na środku krótkiej ściany zatrzymanie, chwila stania i stęp pośredni. Wyjazd na koło 20 m, częściowe żucie z ręki i powrót na ścianę, to samo w drugą stronę. To ćwiczenie było dużo prostsze i Etka szybko sobie z nim poradziła, już nie raz mnie zadziwiła swoimi umiejętnościami. Ćwiczenie 3: Jedziemy sobie stępem pośrednim, od K robimy serpentynę o 4 łukach. Na długiej ścianie zakłusowanie, przed narożnikiem do stępa. To samo w drugą stronę. Na początku były problemem z prostowaniem się w trakcie serpentyny, w kłusie młoda znów chciała pędzić jak głupia przed siebie, jednak po kilku spięciach (w tym 2 wspięciach się w odpowiedzi na za mocne zadziałanie wodzą) zrozumiała, że nie należy tak gnać i powinna się nieco bardziej skupić na mnie. Po takiej rozgrzewce miałam konia dobrze rozgrzanego na kłus i powyginanego jak nigdy. Ruszyłyśmy na dobre kłusem i pracujemy dużo na kołach, slalomach, ósemce. Największym problemem okazały się wężyki, w których przecież trzeba było zmieniać ustawienie. Etiuda żuła wędzidło i kombinowała, kombinowała, aż wykombinowała, jak należy to wykonywać. Parę przejść do stępa, potem do stój i znów zaczynamy ćwiczenia. Ćwiczenie 1: Jadąc kłusem roboczym w prawo na długiej ścianie wyginamy się mocniej do wewnątrz, potem wyprostowanie na krótkiej ścianie, po przejechaniu drugiego narożnika zatrzymanie. Chwila stania i kłus, zmiana kierunku przez środek ujeżdżalni i to samo w drugą stronę. Ćwiczenie proste, na wyginanie się. Etiuda szybko załapała, po trochę dłuższym czasie się rozluźniła i odprężyła, w końcu wszystko wychodziło jak powinno, oczywiście nie szczędziłam jej pochwał. Ćwiczenie 2: Kłus pośredni, tym razem na kole. Chwila jazda na kole, z przejściami w najróżniejszych momentach i po zrobieniu ok. 5 okrążeń zmiana kierunku przez 2 półkola o średnicy 10 m. Niby proste, ale wymagało od klaczki więcej zaangażowania i skupienia niż inne ćwiczenia. Przynajmniej na początku. Ćwiczenie 3: Jedziemy sobie kłusem pośrednim. W pierwszej literce po narożniku woltka 10 m, w następnej do stój. Ruszenie stępem, w kolejnej zakłusowanie. W kolejnej znów woltka i parę kroków po niej zatrzymanie. Ruszenie kłusem i zmiana kierunku przez przekątną, na której żucie z ręki. Chyba najtrudniejsze dla młodej, jednak dzielnie stawiała mu czoła. Skupiona jak nigdy, myśląca nieustannie uważnie wsłuchiwała się w moje pomoce. gdy zaczęła załapywać nagle wszystko zrobiło się takie proste. Przejechałyśmy sobie 2 razy na stronę tak jak należy i idziemy dalej. Ćwiczenie 4: Teraz pora na wyginanie się do ściany, a nie tylko od niej. Etiuda na początku gubiła rytm, zupełnie się pogubiła, jednak przy mocniejszych pomocach w końcu załapała. Czasem dla zróżnicowania wyjazd na linię środkową i pracujemy nad prostym chodzeniem, zatrzymywaniem się itp. Gniada fajnie chodziła, jednak pora na galop. Usiadłam sobie w siodło, jednak z zagalopowaniem odczekałam jedno okrążenie i w narożniku cofnęłam lewą łydkę, prawą przyłożyłam nieco mocniej, biodrami wypchnęłam lekko klaczkę i podążając ręką zagalopowałyśmy. Etiuda zrobiła z 4 fule nawet spokojnym galopem, gdy nagle uskoczyła w bok i ruszyła dzikim galopem przed siebie. Nie reagowała nawet na mocne wędzidło. Już widziałam zbliżającą się z przerażającą prędkością ogromną piramidę, gdy cudem zepchnęłam klaczkę na bok i wyhamowałyśmy tuż przed ścianą hali. Z łomoczącym sercem jadąc stępem 'na szpilkach', utrzymując stały kontakt z pyskiem podprowadziłam Etiudę do miejsca, gdzie się spłoszyła. Uskoczyła w bok i już chciała zagalopować, gdy przytrzymana stanęła, przycupnęła na zadzie, lekko się wspięła i machnęła parę razy łbem. Przeprowadziłam ją stępem parę razy wzdłuż ściany, zatrzymując się w strasznym miejscu. Etiuda chyba wystraszyła się literki przyczepionej na bandzie...ach, ten dzieciak. Gdy już wszystko wróciło do normy spróbowałam zagalopować ze stępa. Jadąc żywym stępem (nie musiałam przykładać do tego swojej pracy) w narożniku mocno przyłożyłam pomoce i po jednym kroku kłusa szybki, brykający galop. Jakoś wytrzymałam wariacje młodej i zabrałam ją na koło, uspokajając galop i zbierając klacz. Najpierw ciągle coś jej wypadało bądź wpadało, potem jednak Wyrównała tempo, skupiła się, opuściła pyszczek i pozbierała się. Wygięcie też było niczego sobie. Spróbowałam wygiąć ją nieco mocniej do środka. Efekt marny, ale widoczny. Wyprostowałam i chwila jazdy po ścianach z przejściami do kłusa. Wpierw chaos, potem nienaturalna harmonia. Poklepałam młodą i jeszcze raz mocniejsze wygięcie do wewnątrz w galopie, aż się nieco rozluźni i do kłusa, do stępa, zmiana kierunku w stępie, chwila luzu i zagalopowanie w drugą stronę przez kłus. 2 fule spokojne, potem nagłe przyspieszenie, parę bryknięć i nagle uskok w bok, 3 fule dzikiego galopu, zatrzymanie i wspięcie się, bo kontakt na wodzy był za mocny. Etiuda jeszcze parę razy wspięła się to niżej, to wyżej i w końcu stanęła z łbem w górze, lekko nim machając. Pchnięta do stępa znów uciekła nad wędzidło, jednak w końcu uspokoiła się, przyjęła kontakt i ruszamy galopem ze stępa. Ładne ruszenie, machnięcie ogonem i fajny, spokojny galop. Chwila po prostych, ustawiamy się ładnie, nie wyginamy jak krzywulce i dopiero na koło, poprawiamy wygięcie i ogólnie staramy się rozluźnić. Najpierw Etiuda w miejscu spłoszenia napisała się mocno, jednak po jakimś czasie zrozumiała, że nic jej tam nie zje. Na kole szybko się rozluźniła, żuła wędzidło jakby miało niewiadomo jak cudowny smak i dobrze reagowała na pomoce. Stwierdziłam, że nie warto pracować z koniem, który chodzi jak na szpilkach, więc poklepałam klaczkę i mocniejszy galop wzdłuż ściany na luźniejszej wodzy. Gniada parskając mocno wyciągnęła swoje fule i kilka razy lekko bryknęła z radości. Klepiąc i gładząc po szyi przeszłam z nią do kłusa i na długiej wodzy, w niskim ustawieniu się rozkłusowujemy. Młoda cała mokra, ale najprawdopodobniej z nerwów szła nadal żwawo, parskając i strzygąc uszami. Porobiłyśmy parę przejść, spróbowałyśmy się cofnąć o kilka kroków i w końcu do stępa, luźna wodza, derka na grzbiet (co oczywiście jest straszne) i odpoczywamy sobie przez 10 minut. Więcej nam nie było trzeba - Etka od początku dość szybko się uspokajała i nie miała zbytnich problemów z ochłonięciem po treningu. Gdy skończyłyśmy podjechałyśmy pod stajnię. Poklepałam gniadą po obu stronach szyi i po chwili byłam już na ziemi, poluźniałam popręg. Podpięłam tez strzemiona i wchodzimy do stajni. Na początek zdjęłam klaczce ogłowie, założyłam kantar, następnie rozebrałam ją kolejno z siodła, czapraka z futerkiem i ochraniaczy, przykryłam polarówką i zaprowadziłam na myjkę. Przypięłam na 2 uwiązy i zaopiekowałam się jej kopytami. Umyłam dokładnie, wytarłam, wyczyściłam gdzie jeszcze trzeba było i potraktowałam smarem do kopyt. Gąbką przetarłam okolice jej oczu i nozdrzy, po czym odprowadziłam do boksu. -Och ty mała, głupiutka ślicznotko...sreberko moje - Powiedziałam ciepło, gładząc niunię po łebku, który właśnie wtuliła we mnie. Wiara wyjrzała z boksu pełna zazdrości, jednak szybko jej minka przybrała inny wyraz. Wpuściłam Etiudę do boksu, poczęstowałam marchewką i poszłam do Wiary, by i do niej się trochę poprzytulać. dnia Sob 19:22, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy |