ďťż
cranberies
San H01:
http://moto.onet.pl/8516659,29,4,filmy.html?node=29 Ha-jedynki nie pamiętam, bom za młody, ale H100, owszem i tak, nawet takowym jeździłem w barwach PKS. Kompletnie niepoważnie brzmi dziś fakt, iż po zrobieniu przebiegu 100kkm autobus nadawał się na złom z powodu przerdzewienia karoserii. Sto tysięcy kilosów i kuniec! To śmieszne, zważywszy, że to _autobus_. Osobówką robię tyle w dwa lata i bynajmniej się nie rozsypuje. Tutaj zdecydowanie niewarszawski środek transportu, Nysa n59: http://moto.onet.pl/8516599,29,4,filmy.html?node=29 Następnym wozidłem omawianym jest _rzekomo_ najbardziej znienawidzony Ikarus: http://moto.onet.pl/8516489,29,4,filmy.html?node=29 Kompletnie nie podzielam uczucia nienawiści. Ikarus to bardzo solidna konstrukcja, dostosowana do realiów tamtych lat. Fakt, że Ikary w latach '80 nieprawdopodobnie kopciły, każde ruszenie z przystanku przeładowanej 280tki to była przeraźliwa chrmura czarnego dymu. Zdaje się winne były ówczesne pompy paliwowe. W latach '90 problem wyraźnie został ograniczony i dziś, nawet leciwe Węgrzaki tak nie kopcą. Wręcz zauważam silniejsze kopcenie z najstarszych Neoplanów z połowy lat '90. One to nie dość, że sadzą czarne chmury, to trzymają się na rdzy. Jeszcze jedną rzeczą poprawioną z czasem w Ikarusach jest skrzynia biegów. Te w latach '80 miały manualne skrzynie i -jako pasażer- zapamiętałem ich koszmarną pracę. Bardzo często kierowca nie mógł wrzucić biegu, zwłaszcza jedynki, skrzynie musiały być w tragicznym stanie, bo trzaski przy próbach wrzucania biegów kazały się martwić, czy te tryby już teraz się rozsypią, czy za niedługo. W zasadzie jedynka służyła tylko do ruszenia z miejsca, biegi były bardzo krótkie a przełożenia kłopotliwe. Driverzy wrzucali piątkę już w okolicy 50km/h a silnik i skrzynia dosłownie rzęziły. Po masowej zmianie na automaty problem odczuwalnie ustąpił. Tamte pierwsze manualne skrzynie zapamiętałem dramatycznie źle. Następnym minusem Ikarusów był (a może nadal jest?) problem nie otwierających się i niezamykających drzwi w mrozy. Cuś ten pneumatyczny mechanizm każdej zimy zawodził i kiedy był mróz a ja byłem pierwszym wysiadającym, musiałem lekko szarpnąć drzwi, bo same się nie otwierały. Wsiadając z przystanku i widząc syczące bezsilnie drzwi pukałem piąstką w szczelinę zawiasu skrzydła i wtedy 'sezamie otwórz się'. Jednak per saldo Ikarusy nie mają jakiś negatywnych konotacji w mej pamięci. Jeździłem nimi również w ZSRR, Bułgarii, NRD no i na Węgrzech. Jeśli miałbym wybrać najlepszy autobus z państw socjalistycznych, to będzie to czechosłowacka Karosa, dokładnie o TEN model: http://cs.wikipedia.org/wiki/Karosa_B_732 Jeśli mogę tak to ująć, to ja KOCHAM ten autobus! Najeździłem się nim w pytę, bywając b. często w CSSR, potem już w .cz i .sk . Za co ten autobus tak kocham najbardziej? Chyba za jego niespotykaną w polskich konstrukcjach możliwość jazdy pod górę! Autosan H9 ledwie wspinał się pod bardzo niewielkie wzniesienie. Podróż H9tką po Podhalu, Sudetach czy Kotlinie Kłodzkiej to było wleczenie się 7km/h i słuchanie rzężącego resztką sił silnika. Nowsze i większe Autosany H10 nieco lepiej sobie radziły, acz też kiepawo. Oczko wyżej były jugosłowiańskie konstrukcje Sanos i TAM. One już dawały radę. Ale najlepsza na góry to była właśnie Karosa! Karosa, podstawowe nawet po dziś dzień wozidło czechosłowackiego odpowiednika PKSu, ĆSAD (Ceskoslovenska Statni Automobilova Doprava) z bardzo klimatycznymi kasownikami bębnowymi - tym najeździłem się hoho i trochę! To, co mnie zadziwiało zawsze w tych konstrukcjach, to właśnie świetne radzenie sobie w górzystym terenie. A jeździłem csadowskimi Karosami w Paśmie Jeseników, Małych Karpatach i słowackich Tatrach. Kiedyś, raz jeden, Karosa którą jechałem nawaliła podczas jazdy z ewidentnym przeciążeniem. Podczas jazdy pod górkę urwał się i wypadł na jezdnię przegub cardana. I proszę sobie wyobrazić, że z pomocą innych kierowców csad (też karosami oczywiście), autobus został zreperowany NA MIEJSCU w przeciągu max 2h bez ściągania na bazę! Wsadzili kardana spowrotem i jakimś partyzanckim sposobem uszczelnili jego nasadę. Podróż kontynuowaliśmy dalej. I to są wspomnienia! Karosa miała też fenomenalną widoczność przez przednią, nieprzedzieloną szybę. Pod względem widocznośći deklasowała Ikarusy o Autosanach nie wspomniawszy. Na Karosę nie dam złego słowa powiedzieć, dzięki tym autobusom poznałem lepiej naszych południowych sąsiadów. Aha, nie znalazłem chwilowo filmiku dotyczącego Jelczy Berlietów. Nie były ani lubiane przeze mnie autobusy ani dostosowane do naszych warunków. To, z czym najbardziej kojarzy mnie się Berliet, to rozbieżnie i odgórnie pracujące wycieraczki, charatketystyczne wloty powietrza w narożnikach nad przednią szybą, oczywiście czerwone siedzenia i przewijane rolki w tabliczkach z numerem linii. Podczas ruszania przeładowanego wozu, zwłaszcza zimą, gdy leżał śnieg, silniki berlietowskie wydawały bardzo rozpoznawalny, wyjący dźwięk. To też są wspomnienia. Rychu Wspomnienia kierowców jeżdżących na codzień na Madżiarach: www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,-quot-kumpel-ikarus-quot-,145743.html Z tym uszkodzeniem, to fakt, dziś wszystko robi się na plastykach. Poprzedniej zimy zarysowałem sobie lakier na zderzaku o zmarzniętą pryzmę śniegu koło domu, gdy na zasypanej uliczce mijałem się z jadącym z naprzeciwka. A jak się jeździło z dziadkiem Warszawą, to można było bezkarnie gałęzie na leśnych drogach garbuską spychać i żadnych kontuzji nie było. Podczas zimy stulecia, pamiętam słabo, bo byłem mały, ale zdarzyła się sytuacja, gdy jechałem z mamą Ogórkiem a przed nami na przystanku zakopał się Berliet. Kierowca Ogórka delikatnie przysunał się do Francuza, poczym miarkując sprzęgłem i gazem, pchnął go ze 2 metry do przodu, aż Berliet odzyskał w kołach trakcję i wyjechał z zatoczki. Dziś nie realne - takie pchnięcie jednego Solarisa przez drugi skutkuje co najmniej zniszczeniem plastykowych zderzaków. Ricardos Wspomnienia kierowców jeżdżących na codzień na Madżiarach: www.tvnwarszawa.pl/informacje,news,-quot-kumpel-ikarus-quot-,145743.html Z tym uszkodzeniem, to fakt, dziś wszystko robi się na plastykach. Poprzedniej zimy zarysowałem sobie lakier na zderzaku o zmarzniętą pryzmę śniegu koło domu, gdy na zasypanej uliczce mijałem się z jadącym z naprzeciwka. A jak się jeździło z dziadkiem Warszawą, to można było bezkarnie gałęzie na leśnych drogach garbuską spychać i żadnych kontuzji nie było. Podczas zimy stulecia, pamiętam słabo, bo byłem mały, ale zdarzyła się sytuacja, gdy jechałem z mamą Ogórkiem a przed nami na przystanku zakopał się Berliet. Kierowca Ogórka delikatnie przysunał się do Francuza, poczym miarkując sprzęgłem i gazem, pchnął go ze 2 metry do przodu, aż Berliet odzyskał w kołach trakcję i wyjechał z zatoczki. Dziś nie realne - takie pchnięcie jednego Solarisa przez drugi skutkuje co najmniej zniszczeniem plastykowych zderzaków. Starzy kierowcy też chwalą Ikarusy - mniej awaryjne od nowszych nabytków. Teraz gdy autobus nie chce odpalić trzeba pogotowie wzywać. Dawniej - jeden Ikarus popychał drugiego i jakoś odpalał. Tak samo zsunięcia się autobusów - tu już raczej problem konstrukcji, że w Jelczu czy Solarisie na przedzie nie ma zderzaka... są wycieraczki i szyba i naprawdę niewiele potrzeba, aby ją zbić. Jednak ten problem można wyeliminować przez przekontruowanie Solarisa po prostu dać mu większy zderzak, żeby pełnił on faktycznie funkcję zderzeniową a nie ozdobną. Pozdrawiam ! Tomek Ech, zderzaki pełniące wyłącznie funkcje ozdobne są dziś absolutnym standardem i ponoć wynika to nie tylko z niskich kosztów wytworzenia, ale także ochrony pieszego podczas kolizji. Nie to co stare Volva i Kadilaki: http://media.supersportmotors.com/photos/118/48.JPG Takimi zderzakami to można było bramy rozwalać i do tego właśnie służą bumpery amerykańskich wozów strażackich: http://image02.webshots.com/2/8/22/23/50282223KcXaCv_fs.jpg Ja myślę, że to byłby dobry argument na wciskaczy się na buspasy w korporacyjnych kompakciakach. ;-> Ricardos Cóż stary sprzęt był przystosowany do warunków, w jakich przyszło mu funkcjonować, w czasach kiedy powstał. Postęp idzie do przodu. W dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić komunikację zbiorową np. bez taboru niskopodłogowego. Osobiście bardzo lubiłem i lubię Ikarusy. To praktycznie jedyny tabor, w którym jako pasażer potrafię sobie znaleźć miejsce. Tak samo, najbardziej lubię tabor tramwajowy typu 105, zwłaszcza we wcześniejszych wersjach. Mam jednak świadomość, że trzeba się będzie przyzwyczaić do nowości. Starszy tabor na pewno cechuje się większą, wręcz intuicyjną prostotą obsługi. Ale cóż czasy się zmieniają. Sprzęt projektuje się na krótszy czas eksploatacji i korzysta się z nowych zdobyczy techniki. Cóż stary sprzęt był przystosowany do warunków, w jakich przyszło mu funkcjonować, w czasach kiedy powstał. Postęp idzie do przodu. W dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić komunikację zbiorową np. bez taboru niskopodłogowego. Osobiście bardzo lubiłem i lubię Ikarusy. To praktycznie jedyny tabor, w którym jako pasażer potrafię sobie znaleźć miejsce. Tak samo, najbardziej lubię tabor tramwajowy typu 105, zwłaszcza we wcześniejszych wersjach. Mam jednak świadomość, że trzeba się będzie przyzwyczaić do nowości. Starszy tabor na pewno cechuje się większą, wręcz intuicyjną prostotą obsługi. Ale cóż czasy się zmieniają. Sprzęt projektuje się na krótszy czas eksploatacji i korzysta się z nowych zdobyczy techniki. To fakt, niemniej jednak ilekroć bliżej przyjrzę się Ikarusowi, uznaję, że jest to geniusz w swej prostocie. Oczywiście, jest nielubiany. Ma wysoką podłogę, jest głośny... ale ma też duże, przesuwane okna, nie ma zimą problemów z zamarzaniem (plaga w Jelczach) a latem z grzaniem się (też plaga w Jelczach ale i Solaris bardziej latem się grzeje), w każdy zarkęt wejdzie ładnie dzięki skrętnej tylnej osi, ma dobre hamulce (w Jelczu hamulce niekiedy tak szarpią, że kierowca przez cały dzień wysłuchuje narzekań jak to on nie potrafi hamować, zaś w nowszych Solarisach są za mocne - nagłe hamowanie kończy się wizytą pasażerów w szpitalu). Ech... długo by wymieniać, ale niestety ich czas się skończył. Jednak Solaris mógłby się sporo od Ikarusa nauczyć i mam nadzieję, że się nauczy (konstrukcja przodu, aby zderzak był na samym przedzie, ogrzewanie kabiny wiem, że już poprawili, odcinanie napędu na zakrętach przez co można się zaklinować na skrętach o mniejszym promieniu...). Podrawiam ! Tomek To fakt, niemniej jednak ilekroć bliżej przyjrzę się Ikarusowi, uznaję, że jest to geniusz w swej prostocie. Oczywiście, jest nielubiany. ma też duże, przesuwane okna nie ma zimą problemów z zamarzaniem (plagaw Jelczach) a latem z grzaniem się (też plaga w Jelczach ale i Solaris bardziej latem się grzeje), w każdy zarkęt wejdzie ładnie dzięki skrętnej tylnej osi, ma dobre hamulce (w Jelczu hamulce niekiedy tak szarpią, że kierowca przez cały dzień wysłuchuje narzekań jak to on nie potrafi hamować, zaś w nowszych Solarisach są za mocne - nagłe hamowanie kończy się wizytą pasażerów w szpitalu). Ech... długo by wymieniać, ale niestety ich czas się skończył. Jednak Solaris mógłby się sporo od Ikarusa nauczyć i mam nadzieję, że się nauczy (konstrukcja przodu, aby zderzak był na samym przedzie, ogrzewanie kabiny wiem, że już poprawili, odcinanie napędu na zakrętach przez co można się zaklinować na skrętach o mniejszym promieniu...). Tak. Potwierdzam występowanie tych problemów na co dzień. Statystyki są bezlitosne Aha, nie znalazłem chwilowo filmiku dotyczącego Jelczy Berlietów. Nie były ani lubiane przeze mnie autobusy ani dostosowane do naszych warunków. To, z czym najbardziej kojarzy mnie się Berliet, to rozbieżnie i odgórnie pracujące wycieraczki, charatketystyczne wloty powietrza w narożnikach nad przednią szybą, oczywiście czerwone siedzenia i przewijane rolki w tabliczkach z numerem linii. Podczas ruszania przeładowanego wozu, zwłaszcza zimą, gdy leżał śnieg, silniki berlietowskie wydawały bardzo rozpoznawalny, wyjący dźwięk. To też są wspomnienia. Mnie Berliety/Jelcze kojarzą się niesamowitym bujaniem oraz trzęsieniem się wszystkiego co możliwe, okraszanym "plastikowym" trzeszczeniem. Do tego te czerwone fotele, o dosyć "przezroczystej" strukturze, gdzie nie raz odczuwało się na plecach kolana oraz bagaż pasażera siedzącego z tyłu. Pamiętam, że jako małe dziecię dojeżdżałem do przedszkola z Jelonek na Mokotów liniami 106, 406 i 112. Nie raz zdarzało mi się "pozbyć" śniadania w tych pojazdach. Nie stwierdzono u mnie choroby lokomocyjnej, a tu jednak był dramat. Z dawnych czasów, pamiętam jeszcze linie obsługiwane przez "Orbis" (może ktoś pamięta genezę tych linii?). Tabor był bardziej "turystyczny" zdaje się jugosłowiański, a później zaczęły się na tych liniach pojawiać Ikarusy turystyczne (fascynowały mnie w nich drzwi odskokowo-uchylne). Pamiętam, że jedna z tych tras przebiegała ulicą Powstańców Śląskich, Połczyńską, Kasprzaka i dalej do Centrum. Były tam chyba tez droższe bilety. Przy dosyć nieregularnym kursowaniu komunikacji w latach 80-tych, była to niezła alternatywa. Aha, nie znalazłem chwilowo filmiku dotyczącego Jelczy Berlietów. Nie były ani lubiane przeze mnie autobusy ani dostosowane do naszych warunków. To, z czym najbardziej kojarzy mnie się Berliet, to rozbieżnie i odgórnie pracujące wycieraczki, charatketystyczne wloty powietrza w narożnikach nad przednią szybą, oczywiście czerwone siedzenia i przewijane rolki w tabliczkach z numerem linii. Podczas ruszania przeładowanego wozu, zwłaszcza zimą, gdy leżał śnieg, silniki berlietowskie wydawały bardzo rozpoznawalny, wyjący dźwięk. To też są wspomnienia. Mnie Berliety/Jelcze kojarzą się niesamowitym bujaniem oraz trzęsieniem się wszystkiego co możliwe, okraszanym "plastikowym" trzeszczeniem. Do tego te czerwone fotele, o dosyć "przezroczystej" strukturze, gdzie nie raz odczuwało się na plecach kolana oraz bagaż pasażera siedzącego z tyłu. Pamiętam, że jako małe dziecię dojeżdżałem do przedszkola z Jelonek na Mokotów liniami 106, 406 i 112. Nie raz zdarzało mi się "pozbyć" śniadania w tych pojazdach. Nie stwierdzono u mnie choroby lokomocyjnej, a tu jednak był dramat. Z dawnych czasów, pamiętam jeszcze linie obsługiwane przez "Orbis" (może ktoś pamięta genezę tych linii?). Tabor był bardziej "turystyczny" zdaje się jugosłowiański, a później zaczęły się na tych liniach pojawiać Ikarusy turystyczne (fascynowały mnie w nich drzwi odskokowo-uchylne). Pamiętam, że jedna z tych tras przebiegała ulicą Powstańców Śląskich, Połczyńską, Kasprzaka i dalej do Centrum. Były tam chyba tez droższe bilety. Przy dosyć nieregularnym kursowaniu komunikacji w latach 80-tych, była to niezła alternatywa. Z tego co czytałem to genezą był jakiś strajk w komunikacji a potem zostało to na jakiś czas, ale mogę się mylić. Niemniej jednak było to ciekawe rozwiązanie, a i dziś można z tego skorzystać (np. na jakichś liniach typu E-4 czy E-8, gdzie najpierw wszyscy tylko wsiadają, a potem jest tylko wysiadanie na Metrze Marymont). Co zaś tyczy się siedzeń na których można stracić posiłek - po Warszawie jeżdżą jeszcze tylko 3 takie wozy, których niedługo nadejdzie kres (w zeszłym roku było ich o wiele więcej). Zainteresowanym mogę napisać, że można je spotkać na: 103 -> brygada 6 o ile pamiętam; 154 -> dodatki ale i całodzienne; 156 -> dodatek 08, wyjazd koło 13:30, zjazd po 23:30; 159 -> dodatek realizowany przez MZA; Pozdrawiam ! Tomek Z tego co czytałem to genezą był jakiś strajk w komunikacji a potem zostało to na jakiś czas, ale mogę się mylić. Niemniej jednak było to ciekawe rozwiązanie, a i dziś można z tego skorzystać (np. na jakichś liniach typu E-4 czy E-8, gdzie najpierw wszyscy tylko wsiadają, a potem jest tylko wysiadanie na Metrze Marymont). Może uda mi się jakoś natrafić na informacje. Pamiętam, że było kilka przystanków pod drodze. Na moim wisiała nawet tabliczka, informująca o tej linii. Sam tabor też był bardzo zróżnicowany. Z takich "szybkich" dowozówek polecam kursy linii 5 w relacji Metro Młociny - Zajezdnia Żoliborz. Długość trasy w jedną stronę ok. 1600m, a w drugą niespełna 1400 m. Czas przejazdu 5 minut. Przepraszam, za małe OT. Z takich "szybkich" dowozówek polecam kursy linii 5 w relacji Metro Młociny - Zajezdnia Żoliborz. Długość trasy w jedną stronę ok. 1600m, a w drugą niespełna 1400 m. Czas przejazdu 5 minut. Tam się chyba dłużej objeżdża pętle i zajezdnię, aniżeli faktycznie jedzie Tam się chyba dłużej objeżdża pętle i zajezdnię, aniżeli faktycznie jedzie Bo tak jest http://www.targowek.to/2011/12/30-lat-minelo-wspominamy-orbisy-vel-jaruzelki/ |