ďťż
cranberies
W stajni podeszłam do Novej, która żarła się z Shettym przez kratki. Upomniałam ją i poszłam po rząd westernowy. Na placu już były rozstawione 3 beczki. Przeczyściłam ją dokładnie i osiodłałam, poszłyśmy na plac.
Tam wsiadłam ze stołka i dociągnęłam popręg, siodło się musi naprawdę dobrze trzymać. Ruszyłyśmy wesoło stępem. Była ładna pogoda, odrobinę pochmurna i chłodna: idealna na jazdę dla Novej. Jechała z ciekawsko podniesionym łebkiem i nie skracała kroku. Zadowolona z kucynki po wolcie i dociągnięciu popręgu po paru kołach stępa zakłusowanie. Nie buntowała się, jednak zerkała co jakiś czas na beczki. Oh nie, nowy element. Zrobiłam w kłusie woltę i łydkami zwróciłam na siebie uwagę. Później zacieśniłam woltę, bez problemu. Jechałyśmy chwilę po ścianie, postanowiłam wykonać ćwiczenie zgięcia jakim jest łopatka do zewnątrz. Klacz złapała lag życiowy czego ja od niej chcę, ale jak dałam mocniejszy sygnał ładnie się wygięła. Plac był dość spory, więc postanowiłam zagalopować bo dzisiaj przede wszystkim praca w galopie. Jednak jeszcze przed galopem wjechałam na woltę wokół jednej beczki. Tuż przed woltą klacz zauważyła przerażającą beczkę i odskoczyła ze stulonymi uszami. Skarciłam ją natychmiastowym zatrzymaniem i cofnęłam dwa kroki. Ruszyłyśmy kłusem, chciała już uskoczyć, ale przytrzymałam wodzą. Zrobiłam dwa okrążenia wokół beczki. Za drugim już szła spokojnie jak należy. Na zakręcie zagalopowanie. Z chęcią ruszyła. Na rozgrzewkę jechaliśmy pomalutku, żeby mięśnie się rozgrzały, jednak na drugim okrążeniu dawałam jej łydki i popędzałam do szybkiego galopu, z chęcią poleciała z prędkością światła. Po okrążeniu zawrotnej prędkości do kłusa i to samo na drugą stronę. Po szalonej galopadzie przeszłam do kłusa. Zrobiłam taki szlaczek naokoło beczek jaki się robi na zawodach. Nie protestowała już przed beczkami, zaakceptowała je. Zagalopowałam na prostej, już kucynka chciała wylecieć jak z procy, ale najpierw na spokojnie. Wlokąc się wręcz przejechałyśmy szlak. Poklepałam Novę i dałam sygnał do szybszego galopu. Przejechałyśmy koło umiarkowanym tempem i wjechaliśmy w beczki. Miałyśmy drobny problem na pierwszym zakręcie bo było naprawdę wąsko i na chwilę Nova przeszła do kłusa bo zgubiła krok lecz resztę pojechaliśmy równomiernie. Stwierdziłam, że na dzisiaj starczy. Jeszcze wjechałam na ścianę i oddałam kucynce kompletnie wodze, żeby się wylatała. Nie wiedziałam, że mam tak szybkiego konia! Po jednej ścianie miałam już wykończenie organizmu trzymaniem się w siodle. Zwolniłam do kłusa w którym jechałam dwa okrążenia na luźnej wodzy, ale klacz ciągle chciała jeszcze galopować. Do stępa, poluźniłam popręg o dziurę. Siodło przetrwało chrzest bojowy, a Nova sie spisała lepiej niż się spodziewałam. Kiedy klacz wyschła poszłyśmy sie ogarnąć do stajni i na myjkę. Zmyłam jej nogi, brzuch jej przetarłam słomą, bałam się żeby nic sienie stało. Wypuściłam na padok, bo Jo wypuściła rumaki. Beczki przeturlałam pod stajnię, a sprzęt odłożyłam na miejsce. |