ďťż

24.07.2013: Skoki do 130 cm

cranberies
Cóż... Wypadałoby trochę poskakać. Z rana spłynęłam z łóżka o 6 rano czując, że dzisiejszy dzień będzie piekielnie upalny, więc trzeba uwinąć się z końmi tak naprawdę do 10 najpóźniej. Na pierwszy ogień wybrałam Scarlet, bo Shetty w sumie coś tam skakał i mogłam go wziąć w teren a nie męczyć na placu. Gdy zeszłam o 7:30 na dół, siwka leżała w swoim boksie. Delikatnie otworzyłam drzwi z zasuwy i wślizgnęłam się do niej - nie wstała. Podniosła z zainteresowaniem głowę i popatrzyła na mnie dużymi, wyrazistymi oczami. Przyklękłam przy niej i pogładziłam po szyi.
-No kochana, czas wstawać i iść do roboty - Powiedziałam, po czym wstałam i wyszłam, kierując się w stronę siodlarni, z której zabrałam cały potrzebny mi sprzęt i wróciłam. Klacz z początku dalej leżała, jednak usłyszawszy odgłos przysmaków lądujących w żłobie podniosła się i od razu ruszyła je skonsumować. W międzyczasie szybko przeczesałam ją włosianką w mniej lub bardziej posklejanych miejscach, rozczesałam ogon, grzywę i wyczyściłam kopyta. Zostało tylko osiodłać i pomaszerować na plac. Wzięłam ochraniacze i pozakładałam na nogi siwej. Potem założyłam jej czaprak wycięty w łezkę, siodło skokowe oraz ogłowie z podwójnie łamanym wędzidłem smakowym, na którym ostatnimi czasy pracowało nam się bardzo dobrze. Pozapinałam paski, przyczepiłam co gdzie trzeba, zapięłam popręg i ruszamy. Podprowadziłam Scary do schodków, podciągnęłam jej popręg i wsiadłam, ruszając od razu aktywnym stępem.

Na luźnej wodzy stępowałyśmy może z 7 minut, potem nabrałam wodze, pozbierałam folblutkę i 5 minut popracowałam z nią na kołach, ósemkach itp. Nie była idealna, ale nie była też zła - ot, przeciętna. Dziś postanowiłam poskakać z nią tak do 120, może pojedynczą 130... Zależnie od tego, jak to się wszystko rozwinie.
Sprawdziłam popręg i ruszyłyśmy kłusem. Jechałyśmy aktywnie do przodu, ja trzymałam lekki i stabilny kontakt na wodzy, łydkami stale delikatnie muskając boki Scarlet. Ustawienie było raczej niskie, ale stanowczo sygnalizujące pracę. Kręciłyśmy się po różnych kołach, ósemkach, woltach, robiłyśmy różne slalomy między przeszkodami i przejścia, w tym jedną dłuższą przerwę na stęp. Potem zaczęły się drągi - popodwyższane na przemian z jednej strony, ustawione dość ciasno, zmuszające do myślenia. Najeżdżałam dość aktywnie i starałam się pilnować, by klacz zanadto nie traciła tempa podczas ich pokonywania. Z początku musiała je lekko opukać, ale potem już bezbłędnie, elegancko dawała sobie z nimi radę. Po takiej rozgrzewce w kłusie dałam jej znowu chwilę odsapnąć w stępie, następnie nabrałam wodze i galop.
Pogalopowałam sobie z początku na kole, ogarniając siwkę poprzez wyginanie w jedną, w drugą stronę, zmieniając średnicę koła i długość wykroku, potem podobnie popracowałam na ścianie i przekątna z lotną, to samo w drugą stronę. Scarlet fajnie się rozluźniła, postawiła na pomoce i dobrze rokowała na skoki.
Po kolejnej chwili stępa zaczęłam najeżdżać na kopertę 50 cm w obu kierunkach. Galopowałam spokojnie, przez nóżkę, równo i blisko podprowadzając siwkę, która lekko wybijała się i bez wysiłku, ale i bez muskania drągów pokonywała przeszkódkę. Najeżdżałam ładnie, prosto, ale parę razy próbowałam ją złapać i nakierować po piracku, jednak kobyłka i tak skakała, nawet, gdy koperta urosła do 80 cm i stała się stacjonatą. Wtedy włączyłam w pracę drugą przeszkodę - stacjonatę 100 cm, a po paru udanych skokach w różnych kombinacjach oksera 110 x 100. Siwa skakała swobodnie, lekko, nie walczyła ze mną. Najniższa stacjonata podrosła do 120, a po paru skokach przez nią postanowiłam pojechać sobie raz wszystkie przeszkody w następującej kombinacji: stacjonata 100 cm (łukiem zawinięcie w prawo 3/4 koła) stacjonata 120 cm (zakręt w lewo wzdłuż krótkiej ściany i wyprostowanie) linia na 4 fule stacjonata 120 - okser 115 x 120 (zakręt w lewo o 180 stopni, dość ciasny) okser 120 x 100 (duży zakręt w prawo) linia na 3 fule okser 120 x 110 - okser 125 x 100. No to jedziemy. Zagalopowanie w lewo i dość ciasny najazd na sztalkę 100 cm. Ładny skok z bliska, po nim wycofanie i zawijamy dość ciasno o 3/4 koła i mamy 3 mocniejsze fule do drugiej sztalki. Ładnie dojechałam, klacz bardzo fajnie skoczyła, normalnie miodzio. No to teraz w lewo i do linii. Wycofałam się trochę, wycofałam też klacz i stacjonata za nami. Raz, dwa, trzy, cztery, hop. Ciasno bo ciasno, ale cztery zrobione i skoczone na czysto. No to ciasnym łukiem w lewo o 180 stopni i mamy ładny, prosty, długi najazd na oksera. Wszystko pasowało, siwa się postarała i odbiła porządniej, no to jedziemy dalej. W prawo, ku drugiej linii, gdzie trzeba pojechać do przodu. Gdy wyszłyśmy z zakrętu zelżyłam nieco kontakt i siwa sama wydłużyła fulę. Hop jeden okser, raz, dwa, trzy i drugi okser. Bardzo ładnie, do stępa, a Filip podnosi. Teraz stało bite 120, a wolno stojący okser i druga ze stacjonat mierzyły sobie już 130. Najazdy na nie można było zrobić całkiem ładne, więc stwierdziłam, że warto spróbować. Zagalopowałam w prawo i najechałam na pierwszą stacjonatę. Lekki, fajny skok, po nim pojechanie daleko na wprost, zawinięcie o 3/4 koła i mamy 5 równych fuli do drugiej sztalki. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, Hop. Siwka świetnie się wybiła, zabaskilowała, ale z przejęcia troszeczkę zostawiła nogi. Kopyta musnęły górny drąg, na szczęście jednak nie wyleciał on z kłódek. Jedziemy dalej, galopując w lewo ku linii stacjonata-okser. Wszystko ładnie, dobrze rozjechane i bez problemów. Znowu ciasny zakręt w lewo i dłuuugi prosty najazd na oksera 130. Czując leciutkie wahanie klaczy docisnęłam mocniej łydki i dokładnie dojechałam do przeszkody. Siwa wyskoczyła mocno do góry, dlatego w duszy dziękowałam Filipowi, że zwęził przeszkodę na tyle, że musiałabym się bardzo postarać, aby klacz nie dokryła. Po lądowaniu galop na prawo i już na luzie linia na 3 fule. Siwka zaczęła porządnie ciągnąć, dlatego też tym razem ją lekko przytrzymałam. Po ostatnim skoku puściłam wodze i wyklepałam spoconą już szyję siwki.
Przeszłam do kłusa, zrobiłam dwa kółka i stęp. Na stępa pojechałyśmy w las, zbadać jakie jest podłoże. Wróciłyśmy po 15 minutach, zadowolone, odprężone i wyluzowane. Wjechałam na siwej do stajni i zsiadłam.

Rozsiodłałam, zabrałam na myjkę, umyłam i odstawiłam do boksu, by po oporządzeniu Shettiego wypuścić na padok, na którym siedziała praktycznie do końca dnia. dnia Wto 21:59, 23 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies