ďťż
cranberies
Dzisiaj postanowiłam, że zabiore Pana Chłodka-Smrodka i pojedziemy razem do miasta, a co! No to gdzie jest ten cepik? Oooo, hej. Ale z ciebie smrodek. No to dobra, czyścimy. Szur szur... i szczur! Aaaa zabierzcie go ode mnie, salmonella, kiła, rzeżączka! Zaraz, co ja powiedziałam? Nie, te dwie ostatnie mi nie grożą. Ooo, joł Filemon, jednak to nie szczur. Smyru smyru, ale teraz kocie, wypieprzaj. Mam misje do zrobienia. O, magia! Mój koń jest czysty. To jeszcze mu warkocza walne na kicie i zasuwam po siodło. No, jest. Siodło. Ooo, trzeba kupić nowe puśliska. Ale to powiem Karolkowi jak do miasta będzie jechał. Wsiadam. Łydka. Idzieemy. Dreptu dreptu dreptu, a przed nami dłuuga droga. Śpiewamy? Śpiewamy! Njó, lubisz Hallelujah Goat? Nie? To polubisz, albo sie pożegnamy. Hie hie tfu.
That's the way it all will end Die alone you never will Hell is here unleash your tail Well the lord above has never been on my side or Your side, Hallelujah Goat Walking through a fire like a soldier Kicking the door, and kicking the devil's whore That's the way it all will end Die alone you never will Hell is here unleash your tail tail, tail... o fiuck zapomniałam co dalej. No nic, przynajmniej jesteśmy na miejscu, Njó. To idziemy do Teeesco? No bo Tesco-dla ciebie, dla rodziny. No to stój. A czemu ten zryp sie na mnie gapi. Ej, gówniarzu! Tak, do ciebie mówie! Czy nawet normalny człowiek na koniu nie może pod Tesco se podjechać?! Sam śmierdzisz jak nogi żula! A kup se arbuza*. Osz kur, pały idą. Cepik, uśmiechaj sie, i stój prosto. Dzień dobry. Tak, mój koń. Nie, nie ma wścieklizny. Chce pan posmyrać? Nie ma mowy. Spoko. Dlaczego mam sie stąd zabierać? To wolny kraj. Dobra, dobra, idę, nie chce mandatu. A spier. Chodź Banan, idziemy do domu. Wsiadłam i żeśmy se pojechali na hajze. Więcej tam nie wróce! *arbuz. prosze sobie znaleźć dowcip w Internecie nt. dziecka spragnionego i głodnego w sklepie. Prosze przeczytać odpowiedź matki dziecka i będzie wtedy wszystko jasne. To takie małe nawiązanie. |