ďťż
cranberies
No, ja już zdrowieję, a pogoda ostatnio coraz piękniejsza, warto by wykorzystać ją, póki jest, na robótkę w terenie. Widząc okazję zadzwoniłam do SC, w którym akurat przebywała Nojka, zapraszając dziś czym prędzej na teren, podczas którego koniska będą mogły się solidnie wybiegać. Dziewczyna od razu przyjęła propozycję i zaproponowała, że dodatkowo zgarnie też Karuchnę i pojedziemy w teren we trójkę. Przystałam na to bez oporu i po dwóch godzinach jeep z przyczepą wjechał na podjazd. Pomogłam dziołchom wyprowadzić koniska, dałyśmy im chwilę odpocząć i siodłamy. Ja poszłam do Lith, która dziś z kolei postanowiła być na mnie zła o nie wiadomo co i na każdym kroku próbowała mi dokuczyć. Zagryzłam zęby i spokojnie, acz konsekwentnie dyskutowałam z nią na ten temat, kolejno czyszcząc, siodłając i w końcu wsiadając. Dziewczyny też akurat wgramoliły się na swoje kopytne: Noj na Kaszmira, zaś Karuchna na Statue. Konie czując, że coś się święci z zainteresowaniem, podjuzane uważnie obserwowały otoczenie.
W końcu ruszyłyśmy. Jechałyśmy obok siebie, trzymając konie na lekkich kontaktach, utrzymując w stępie. Na początku dyskutowałyśmy o trasie, zastępie itp, potem nasza rozmowa zeszła kwestie RZHK, potem kucy, następnie poszczególnych ras. Kopytne uspokoiły się z lekka, szczęśliwie nie było póki co między nimi jakiś konfliktów. Kaszmir się czasem poczuwał do bycia facetem, jednak Noj umiejętnie sprowadzała go na ziemię. Odbiłyśmy w lewo i przeszłyśmy w zastęp Kaszmir-Statue-Lithium. Młoda dziś wyraźnie się o coś dąsała, to wolałam zostać z tyłu, zawsze nikt z tyłu nie dostanie nagle kopniaka. Noj obeznana nieco z terenami wokół Auruma zarządziła kłus, więc szybkie sprawdzenie popręgów i zaczynamy. Kasztan już brał się do wyrwania galopem, jednak wprawna i stanowcza ręka amazonki szybko stłumiła jego zapał. Ostatecznie narzucili nam ostre tempo kłusa, co nawet dobrze wypłynęło na Lithium, Statue raczej też, bo nie miała zbyt wiele okazji do rozglądania się za strasznymi rzeczami czy koncentrowania się na tym, jak to nie zna jeźdźca i jaki on może być straszny. Lidka czując, że biegamy ochoczo kłusowała i chyba się trochę rozchmurzyła, bo coraz częściej stawiała uszy i rzadziej machała ogonem. Ścieżka była dość szeroka, z lekkimi zakrętami i sporadycznymi nierównościami terenu o kącie do 30 stopni. Kaszmir z czasem zaczął zwalniać, brak regularnej pracy dawał mu się we znaki. Statue już wcześniej lekko odstawała, więc zarządziłyśmy 10 minut stępa. Lithium jako koń o najlepszej kondycji była dopiero prawidłowo rozgrzana. Zjechałyśmy się w ciasną trójkę, przy czym Kaszmir lekko od niej odstawał z oczywistych powodów i ponownie zaczęłyśmy gawędzić. Tym razem zeszłyśmy na kwestię sensu wywałaszania, oceniania cenności koni, ich chowu i ogólnie prawy mocno hodowlane. Kopytne szły już dużo spokojniej, wszystkie opuściły i wyciągnęły szyje, jedynie czasem podrywały je wpatrując się w jeden punkt, co najczęściej rozpoczynała Statue. Po 10 minutach postanowiłyśmy zakłusować jadąc w trójkę, droga rozszerzyła się wystarczająco, by żadna z nas nie została na gałęzi czy nie wpadła w jakiś dół. Ja jechałam z lewej, Karuchna pośrodku, Noj natomiast po prawicy. Ten kłus był dużo spokojniejszy i równiejszy. Konie same zaczęły wchodzić na kontakt, Lithium się ustawiła, Kaszmir też, jedynie Statue uporczywie nosiła głowę lekko uniesioną, czujnie rozglądając się na boki. Wszystkie konie strzygły uszami, robiąc tzw "radarki", nasłuchując, co tam w trawie piszczy. |