ďťż

19.08.2014: Cross - Praca w trudnych warunkach pogodowych

cranberies
Dzień zapowiadał się całkiem ładny, więc postanowiłam wyruszyć z siwką na cross. Gdy przyszłam rano do stajni zobaczyłam na horyzoncie szare chmury.
-Oho, tyle było z ładnej pogody. - Mruknęłam i czym prędzej przyniosłam sprzęt, wyciągnęłam kuckę z boksu, wyczyściłam, wkręciłam hacele, osiodłałam i wyprowadziłam przed stajnię.

Podciągnęłam jej popręg, wsiadłam i na maneż. Wstępne rozprężenie przeprowadzimy tu, bo trasa, którą chciałam dziś przejechać leży ledwie 10-15 minut stępem od stajni, a wygodniej będzie się rozprężyć na maneżu. Rozstępowałam ją w 10 minut, następnie nabrałam wodze, sprawdziłam popręg i kłus. -> C.D.
No to zaczynamy. Dla zapoznania skoczyłyśmy parę razy kłodę 80 cm, a w międzyczasie rozpadało się na dobre. Odczekałam chwilę, jednak nie zapowiadało się na zmiany, więc czas ruszyć. Stanęłyśmy w miejscu, gdzie normalnie podczas zawodów byłby start, uruchomiłam zegarek i ruszamy. Gracja szła do przodu, może mniej niż w normalnych warunkach, ale była całkiem pewna, a kiedy przed nami pokazała się pierwsza przeszkoda - kłoda 60 cm zaczęła ciągnąć w jej stronę. Szła ładną, pełną fulą, nie rozciągając się jednak jak jamnik. Dojechałyśmy blisko i lekki, płynny skok z miękkim lądowaniem i aktywny galop dalej. Jadąc na wprost zaliczyłyśmy bardzo delikatny zjazd i wjazd, chwilę później byłyśmy już za drugą przeszkodą - domkiem 50 cm. Siwa zawahała się odrobinkę, jednak odbiła się i po skoku galopowała dalej do przodu. Dużym łukiem i leciutko z górki i piramida z kłód wysokości 80 cm. Odbijamy w lewo i mamy zeskok 60 cm. Gracja zawahała się, zachęciłam ją cmoknięciem i jakoś poszło. Poklepałam ją i po paru fulach pod górkę wyjeżdżamy na w miarę równy teren i niewielki szwed. Tu Gracja nawet okiem nie mrugnęła, po prostu hop i po sprawie. Zerknęłam na zegarek - miałyśmy całkiem dobry czas. Przed nami był spory odcinek bez skoków, na którym pozwoliłyśmy sobie na mocniejszy galop, by potem zwolnić i najechać na hyrdę 80 cm. Po skoku odbiłyśmy mocno w prawo i wjazd pod górkę, z którego od razu skok przez stacjonatę z kłody, około 70 cm. Dla dodania klaczy pewności wzmocniłam działanie łydek i dosiadu, klepnęłam ją palcatem po łopatce i udało nam się bezproblemowo wylądować po drugiej stronie. Poklepałam ją i zakręt w lewo o 240 stopni, delikatny zjazd w dół i szereg na dwie fule stacjonata 90 cm-okser 70 cm, wszystko zbudowane z kłód. Tu Gracja zawahała się mocniej, w ostateczności tupnęła i wybiła się mocno siłowo, po czym od razu ją wycofałam i zamiast na 2 pojechałam na 3 fule i udało nam się wyjść z tego bez szwanku. Dalej jedziemy na wprost i mały sheep feeder. Przed przeszkodą pacnęłam siwą w łopatkę, co pomogło jej się pozbierać do kupy po szeregu, przy okazji dając kopa do tego, co przed nami. Ostatnie trzy fule fajnie nam się wydłużyły, odskok wypadł idealnie, a siwa oddała płynnego, lekkiego susa. Pomimo iż obie byłyśmy już całe mokre, a deszcz nie ustępował i pogarszał widoczność, to nie miałyśmy żadnych problemów typu poślizgów itp. Dużym łukiem w lewo jedziemy do wjazdu do wody, z którego po 5-6 fulach wyskakiwało się malutkim, 50-centymetrowym bankietem. Tu nie miałyśmy najmniejszych problemów, Gracja szła pewnie, do przodu, wyskok też poszedł nam wzorowo. Poklepałam siwą i powoli wracamy do początku trasy. Galopując po równym terenie skoczyłyśmy trakena 90 cm, potem lekko w lewo, mocniej w prawo i po skosie szereg żywopłotów 70 cm na jedną fulę. Odskok nam pasował, siwa szła pewnie i bez mrugnięcia okiem pokonała oba człony. Jedziemy na wprost, potem lekko w lewo i stół 90 cm. Kucka odbiła się mocno i oddała bardzo ładny, pełny skok. Wylądowałyśmy na lewą nogę i jadąc na wprost wjechałyśmy pod górkę, po czym zjeżdżając z niej skoczyłyśmy przez kłódkę 50 cm i po niej mocniejszym galopem w stronę mety, jednak bez szaleństw, wszak podłoże podwyższało ryzyko wypadków. To był dość długi odcinek sprintu, po którym do oddania został jeszcze jeden skok przez domek 80 cm i meta. Przeszłam do kłusa klepiąc siwkę po obu stronach szyi i jedziemy kłusem do szeregu, który nam nie wyszedł. Chciałam go jeszcze raz przejechać, może już bez przygód. Niebo trochę się rozjaśniało, ale deszcz nieustępliwie padał i padał. Na miejscu zagalopowałam i jazda. Siwa mimo zmęczenia nie stawiała oporów. Zmotywowana palcatem na łopatce nie wahała się już przed pierwszym członem, dzięki czemu odległość w środku szeregu pasowała nam idealnie i pojechałyśmy go tak, jak powinnyśmy za pierwszym razem. Po skoku przez okser co prawda siwa się lekko poślizgnęła, ale błyskawicznie złapała równowagę i zwolniłyśmy do stępa.
-Super mała, tak trzymaj - Wyklepałam ją sowicie, poluźniłam popręg i stępem na luźnej wodzy wracamy do stajni.

Tam natychmiast pod boks, zdjąć przemoczony sprzęt, założyć kantar i na myjkę. Postawiłam Grację na myjce, wlepiłam Filipowi węża i kazałam zlewać nogi zimną wodą, sama poleciałam po ręcznik i derkę polarową. Dzień nie był wszak zbyt ciepły, a jakoś nie chciałam mieć na głowie chorego konia, i to tylko przez własną głupotę. Wróciłam po 3 minutach i wówczas, gdy chłopak dalej schładzał kucynce nogi ja wytarłam ją dokładnie ręcznikiem, rozcierając przy okazji mięśnie, coby nie miała jutro zakwasów i efekt takiej morderczej pracy dla rąk przykryłam dokładnie derką. Odebrałam węża od chłopaka i dokończyłam schładzanie nóg, myjąc przy okazji kopyta. W końcu zakręciłam kran i odwiązałam Gracjuchę, po czym zabrałam na korytarz, gdzie jeszcze wysmarowałam kopytka, dałam marchewkę i wpuściłam w końcu do boksu. Wróciłam po jakimś czasie by ściągnąć jej derkę i spędzić jeszcze trochę czasu razem. Sprawdziłam dokładnie jej stan, wszystko było w normie, więc po godzinie spokojna poszłam wykonywać inne obowiązki.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies