ďťż
cranberies
Poćwiczyć czas ujeżdżenie na oklep coby nie przegrać w zawodach z kretesem. Wzięłam ogłowie
Novej, szczotki i poczłapałam ją przygotować. Kucynka spoglądała zza drzwi zafascynowanym wzrokiem. OMG NIE MA ZE SOBĄ SIODŁA OMG. Wyszczotkowałam ją przypominając sobie program L-4, założyłam ogłowie i prowadzimy się na halę bo mróz dzisiaj. Wsiadłam oczywiście ze stołka i jedziemy stępem. Jechało się bardzo miło i bez problemu trzymałam się na jej grzbiecie. Przyszedł Łukasz porobić nam zdjęcia. Po paru kołach i woltach w stępie zakłusowanie. Zachybotało mną trochę ze względu na wrodzony brak równowagi, ale szybko ją odzyskałam i poprawiłam dosiad. Zrobiłam głośny wydech i jechałam po ścianie. Klacz wyraźnie czuła że niekoniecznie pewnie się na niej trzymam, ale dawała z siebie to co zawsze. Wyrozumiałość była jej mocną stroną. Zrobiłam woltę, już nic mnie nie ruszało w tym chodzie, ustabilizowałam się. Zmiana kierunku i jedziemy na drugą. Nova juz wpadła w swój zwyczajowy rytm i nawet udało mi się ją zebrać. Zatem galop. Trochę mną zarzuciło przy zagalopowaniu, zdołałam na szczęście zwolnić szaloną klacz i jechać umiarkowanie szybko. Po galopie na obie strony jedziemy L-4. Wjazd kłusem na linię środkową już umiemy. Wyhylenie ręki do ukłonu poszło mi dość ciężko, prawie się zsunęłam, ale się poprawiłam i ruszamy od razu kłusem. Już sie trzymałam stabilnie! Serpentynę dałyśmy radę, klacz ładnie utrzymywała wygięcie. Zagalopowanie w ramach literowych i poprawne. Na kole w galopie się dość mocno rzuciłam na bok, Nova stanęła momentalnie żebym się poprawiła i zaczynamy od zagalopowania. Tym razem na kole się przytrzymałam grzywy. Przejscie do kłusa prawidłowe, trochę przed H. Czeka nas żucie z ręki. Spróbowałam i udało nam się! Kucynka obniżyła szyję i mieliła wędzidło. Nabrałam wodzy i jedziemy dalej. Do stępa i stęp swobodny. To już umiemy perfekcyjnie, klacz się zrelaksowała i pokazała swoje umiejętności w lenistwie. Mobilizacja i kłus. Potem jak zawsze ładna serpentynka, próba wolty w galopie bez grzywy (udana) i po paru zakrętach na linię środkową i ukłon. Umieram. Zdjęliśmy klaczy ogłowie i Łukasz założył jej kantar. Ja zsiadłam i pozwoliliśmy się kobyłce wyszaleć. Brykała, cwałowała i nawet się wytarzała. Jak odsapnęła po dzikowaniu do stajni i przyoblekamy w derkę. Koniec na dziś. |