ďťż
cranberies
Dziś się trochę ochłodziło, więc postanowiłam wziać Supernovę na jakiś trail. Szybko się ogarnęłyśmy, klacz stała w boksie więc nie trzeba było jej łapać. Chmurzyło się, więc poszłam na półhalę. Tam było przewiewnie, ale w razie czego to ochrona od deszczu jest. Założyłam jej owijki na przód i tył, wzięłam chłodniejszy czaprak i poczłapałyśmy ze stajni.
Na półhali faktycznie nie było gorąco, był miły chłód, nie mówiąc że był ranek. Podciągnęłam popręg o dziurę przed wsiadaniem, wsiadłam bez stołka z ziemi i ruszyłyśmy stępem na wprost. Po kole sobie krążyłyśmy co jakiś czas robiąc woltę. Nie miałam pomysłu co dzisiaj możemy porobić. Na półhalę zajrzał Łukasz z pytaniem czy coś pomóc. Zaświtała mi pewna myśl. Ustawił nam 5 drągów na kłus i 3 na galop. Podziękowałam. Podjechałam z kucynką do drągów, nie bała się ich. Zmieniłyśmy kierunek, parę kółek na drugą i zaczęłyśmy kłusować. Klacz dzisiaj wyraźnie nie była w humorze do jakiejkolwiek pracy i machała głową w górę i w dół. Postanowiłam ją wziąć na koło i uspokoić oraz pozbierać. Dawałam regularnie łydkę i wyraźnie pokazywałam, czego chcę. Nova jednak nie chciała dziś współpracować i usiłowała mi to udowodnić. Nudziła się wyraźnie i wystawiała mi wyzwanie. Nie chciałam go podejmować, więc udowodniłam jej moją władzę szybkim zatrzymaniem do stój. Klacz wkurzona jechała kłusem, ale jak byłam zmuszona szarpnąć za wodze stanęła jak pień. Poklepałam ją i ruszyłyśmy stępem i chwilę potem kłusem. Teraz chodziła przyzwoicie. Najechałam w linii prostej na drągi kłusem. Klacz na początku chciała się zatrzymać przed nimi, ale dałam mocną łydkę i mięciutkim kłusem podnosząc swoje krótkie nóżki przeszła. Poklepałam ją i jechałyśmy na ścianie. Nova zainteresowana nowym elementem jazdy zaczęła się bardziej skupiać. Na drągi już jechała pewnie, znowu ładnie przeszła. Poklepałam i na zakręcie do galopu. Od razu najazd na drągi w linii prostej. Przejechała ładnie, aczkolwiek puknęła o środkowy. Pogalopowałam jeszcze dwa koła, a Łukasz podniósł drągi naprzemiennie po skosie. Peszłam do stępa na chwilę odpoczynku. Po paru kołach w kłusie najazd na drągi. Kucynka zrozumiała, że to zadanie jest troche inne, nogi podnosiła wyżej, nie dotknęła niczego. Poklepałam ją, była zadowolona z siebie i czekała na kolejne zadanie. Jednak ja najechałam jeszcze raz, Łukasz jeszcze nie ustawił drągów na galop. Nova przetuptała po podniesionych drągach leciutko i zwinnie. Poprosiłam zalatanego chłopaka, żeby podniósł drągi całkowicie na kłus, a ja zagalopowałam i najechałam na galopowe. Przejechała z paroma potknięciami, ale ją pochwaliłam i najechałam drugi raz. Było lepiej. Klacz strasznie szarżowała na drągi, w dwóch kołach galopu udało mi się uspokoić, jednak przy najeździe musiałam ja trzymać. Perfekcyjnie tym razem. Poklepałam ją i do kłusa. Pokłusowałyśmy na luźnej wodzy, kiedy przeszłyśmy do stępa popuściłam popręg o dziurę. Postanowiłam poćwiczyć otwieranie bramki. Wyszłyśmy z półhali i zamknęłam drzwi, klacz nie miała wontów co do tego. Podeszłam do bramki na padok, otworzyłam. Klacz ma to w nosie, jest dobrze. Na padoku z niej zsiadłam, rozsiodłałam i zaprowadziłam na myjkę, gdzie wisiał kantar. Tam ją spłukałam i poleciała z innymi końmi na padoki. Po sobie oczywiście posprzątaliśmy. |