ďťż

17.04.2014 łopatka do wewnątrz, program BOJ

cranberies
Piękne kwietniowe popołudnie sprzyjało treningom. Tak też pomyślałam ja. W Animusie było przyjemnie ciepło. Z uśmiechem na ustach podeszłam do stajni, Inside był na pastwisku, Incognito również. W siodlarni znalazłam szybko odnalazłam ogłowie hanowerskie, różowo - biały czaprak i siodło. Po krótkim zastanowieniu wzięłam również ochraniacze. Obładowana różowym sprzętem powiesiłam na drążku na placu. Poszłam na pastwisko z uwiązem i nadzieją, że uda mi się go szybko schwytać. Na pastwisku obok biegała młodziutka Incognito, już niezależna od mamy dwulatka. Inside podszedł ciekawy do płotu. Szybko mu podczepiłam uwiąz i wyszliśmy na dwór. Przywiązałam go na placu i zaczęłam czyścić. Nie był zbyt brudny, jednak miał parę zaklejek od błota. Kopyta miał odrobine upiaszczone, nic wielkiego. Zarzuciłam na niego sprzęt, przy popręgu odrobinę tańczył, ale dałam radę na druą dziurkę. Poszliśmy na czworobok.

Tam zaczęliśmy rozgrzewkę. Zrobiłam strzemiona dwie dziury dłuższe na ujeżdzenie i ruszyliśmy w koło placu. Inside rozglądał się na boki, nie umiał się skupić. Zmieniłam kierunek dając bardziej nacisk na łydkę niż na wodzę. Ładnie skręcił całym ciałem. Zrobiliśmy woltę, dzisiaj poćwiczymy łopatkę do wewnątrz i wolty, wiec trzeba się porządnie powyginać. Obniżył łebek, i podniósł zad, jednymi słowy zaczął się zbierać na woltach. Jednak jeszcze nas czeka kłus! Odstawiłam na chwilę omyłkowo łydki i impuls poszedł spać, a Inside znowu się rozproszył. Ruszyłam kłusem. Porobiliśmy parę wolt, machnęliśmy serpentynę. Koń szedł luźno ale żwawo. Na woltach ładnie się wyginał. W galopie się szamotał na pierwszych trzech foule ale potem się uspokoił.

Przeszliśmy znów do kłusa i wjechałam na woltę, zaczęłam zbierać typa. Dość szybko podstawił zad i zaczął mieszać wędzidłem. Najechałam na ścianę. Zmniejszyłam trochę kontakt, żeby zareagował na łydki, to potrzebne do dzisiejszych ćwiczeń. W przypływie paniki zebrałam wodze jak zrobił dwa kroki galopu, jednak szedł spokojnie już potem na delikatnym kontakcie. Zmieniliśmy kierunek przez półwoltę i skierowałam go łydką na ścianę przy czym pulsującym ruchem lewej wodzy zaczęłam mu wyginać szyję do środka. Prawą łydkę ustawiłam jak do zakrętu usiłując zostać na ścianie. Inside wyczuł, że chcę zrobić coś konkretnego i machnął głową w górę psując wszystko. Wzięłam go na woltę jeszcze raz i zebrałam. Weszłam na mocniejszy kontakt i spróbowałam jeszcze raz. Te same pomoce, efekt inny. Koń elegancko wykonał ćwiczenie. Poklepałam go i pojechaliśmy na wprost. Zmieniłam kierunek po przekątnej i spróbowałam na drugą nogę. Spychając łydkami na woltę i trzymając na ścianie jechaliśmy po trzech śladach. Poklepałam bułango za dobrze wykonane ćwiczenie i korzystając z tego, że byliśmy na czworoboku postanowiłam przejechać program na brązową odnakę.

Wjechałam na linię środkową i zatrzymałam się w X. Ukłoniłam się i pojechałam na wprost, po czym skręciłam w prawo. Inside jechał skupiony na zadaniu ładnie się wyginając. W M zakłusowaliśmy i wjechaliśmy powoli na koło. Eleganckie wygięcie trwało do litery E gdzie było przejście do wysiadywanego. Inside się rozproszył zmianą dosiadu i machnął głową do góry. Powtórzyłam woltę w nadziei, że się zbierze. Prawie było dobrze. Zaglopowanie przed literą B poszło dobrze, ale zbyt chaotycznie. Mimo wszystko bułany jechał równomiernie i bez szaleństw. Przejście do kłusa poszło gorzej, wjechaliśmy na literę M w galopie. Mimo to zmieniłam kierunek i pojechałam na koło w półsiadzie. Inside przyspieszył podgalopowując, zwolniłam go pulsującym ruchem wodzy. Dokończyłam koło i pod ścianą wjechaliśmy w pół koła w wysiadywanym. Trochę podgalopowywał, ale wystarczyło trochę pociągnąć wodze. Zagalopowanie spokojne i płynne idealnie w E. Koło galopem również równomiernie i spokojnie. Przejście do kłusa znów chaotyczne, ale było tam gdzie powinno być. Zatrzymaliśmy się trochę przed literą E, bo wcześniej zaczęłam zatrzymanie myśląc, że będzie jak z kłusem. Pięć sekund wytrzymaliśmy w stój, stepem do K, wjazd na linie środkową kłusem i ukłon. Trochę wyjechaliśmy poza X. Poklepałam konia.

Popuściłam mu popręg i oddałam całkowicie wodze. Chłopak miał nisko głowę, szedł z nogi na nogę, a ja robiłam sobie gimnastykę to znaczy dotykanie uszu, zadu i inne takie. Po paru kołach, kiedy oddech mu się uspokoił wierzchem weszłam na plac i zsiadłam. Wzięłam z niego siodło i założyłam szybciutko kantar na szyję by zdjąć ogłowie. Zdjęłam również ochraniacze. Nastroszyłam jego sierść w spoconych miejscach, założyłam kantar do końca i wypuściłam na pastwisko. Czaprak zostawiłam na drągu do wysuszenia, ochraniacze również powiesiłam, a resztę wzięłam do siodlarni. Umyłam wędzidło w ciepłej wodzie i poszłam popatrzeć jak Inside i Incognito biegają obok siebie mimo dzielącego ich płotu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies