ďťż
cranberies
Postanowiłam włączyć w nasz plan dnia bonus - pracę w zaprzęgu. Na początek postanowiłam oswoić siwą z sytuacją, bez treningu wysiłkowego, więc prawie każdego dnia miała zarówno jazdę, jak i coś z powożenia.
15.09.2014 - praca na podwójnej lonży i na długich wodzach: Wyjątkowo siwa miała dziś dzień ulgowy, wzięłam ją tylko na lonżę i krótką przebieżkę na długich wodzach. Pierwszą część zrobiłam z rana, dokładnie czyszcząc i ubierając klacz w owijki, kaloszki, pas do lonżowania oraz ogłowie bez wodzy, po czym w takim stroju zabierając na lonżownik. Tam podpięłam jej jedną lonżę, drugą zaś zaczęłam delikatnie smyrać siwą po zadzie i tyłach nóg. Nie robiła na niej zbytniego wrażenia, jednak mocniej przyciśnięta powodowała ruch w przód. Dałam jej smakołyka i dopięłam drugą lonżę, prowadząc ją za zadem klaczki, lekko dotykającą jego dolnych partii. Poprosiłam Grację kolejno o stęp, kłus i galop, zmieniając kierunki przez półwoltę. W sumie była to całkiem wygodna forma lonżowania, bo nie trzeba było nic przepinać, wypinać, jedynym problemem był ewentualny brak akceptacji dotyku lonży na zadzie bądź ogarnianie dwóch lonży, ewentualnego bata i czasem szalejącego konia :p Gracja fajnie pracowała na lonży, szła aktywnie, lonża z tyłu motywowała ją do większego podstawienia, półwolty trochę jeszcze nie wychodziły, ale spokojnie to dopracujemy. Nie męczyłam klaczy zanadto, wszak miała pochodzić wieczorem. Tak jak zaplanowałam, około godziny 17 ściągnęłam Grację z padoku, podczyściłam, ubrałam w ochraniacze, pas do lonżowania, ogłowie i dwie lonże dopięte do wędzidła. Tak ubrane poszłyśmy na maneż, gdzie ustawiłam parę stojaków, drążki na stęp i na kłus. Zamknęłam bramkę i stanęłam za małą. Na szczęście Gracja bardzo dobrze reagowała na głos i nie miała problemów z ruszeniem stępem, kiedy ją o to poprosiłam. Kiedy szła trochę za wolno cmoknęłam raz i reakcja była natychmiastowa. Pochwaliłam ją głosem i idąc stępem zrobiłyśmy jedno okrążenie. Zatrzymałam ją, podeszłam, dałam cukierka i ruszamy. Zrobiłyśmy nieco koślawe, duże koło i zmieniłyśmy kierunek. Ponagliłam klaczę, upewniając ją przy tym, że dobrze robi i jedno okrążenie, po nim duże koło i zatrzymanie. Cukierek, ruszenie. Zrobiłam jeszcze parę kół, w tym po jednym ciaśniejszym, dookoła stojaka na stronę i dwa razy przejechałam przez drążki. Siwa nie sprawiała problemów, pomijając lekką niepewność w wykonywanych ćwiczeniach. Często chwaliłam ją głosem, jeśli nadarzyła się okazja częstowałam cukierkiem. Po paru minutach zaczęłyśmy kłus. Mała wyraźnie niepokoiła się, kiedy truchtałam za nią, jednak ja zachowywałam pełnię spokoju i wyrozumiałość. Przemawiałam do niej spokojnie, łagodnie, wyciszająco. Po każdym okrążeniu w kłusie zatrzymywałam i dawałam smakołyka. Z czasem kucka nabierała pewności i coraz swobodniej poruszała się w takim układzie. Spróbowałam wydłużyć i skrócić wykrok - niewiele tego było, ale zawsze coś. No to czas na koła. Z początku mocno koślawe, potem jednak coraz ładniejsze i równiejsze. Wkręcałyśmy się Pochwaliłam siwkę za bardzo udane koło i w drugą mańkę. Parę podejść i udało się. No to wyjazd na linię środkową, zatrzymanie, kłus i w prawo, potem zmiana kierunku przez środek ujeżdżalni i slalom wokół stojaków, rozstawionych w naprawdę dużych odległościach, w razie gdybyśmy miały jakieś problemy. Ruszenie do kłusa wyszło nam trochę kulawo, przez stęp i niezgrane, potem jakoś poszło. Starałam się powodować klaczą tak, by dokładnie wyjeżdżała narożniki, szła równym tempem, z zaangażowanym zadem, rozluźnionym grzbietem i chociaż lekko odciążonym przodem. Slalom wyszedł nam wyjątkowo dobrze, od razu zaczęłyśmy nim wracać i do stępa. W stępie drążki i slalom z gęściej ustawionych stojaków. Gdzie by tam ona miała problemy! No to spróbujemy zagalopować. Skupiłam małą na sobie i dałam komendę. Nieco niepewnie, ale ruszyła. Pochwaliłam ją i zacmokałam zachęcająco, biegnąc w bezpiecznej odległości. Dobrze zrobiłam, bo siwa zachęcona zaczęła sobie lekko pobrykiwać. Póki nie stwarzała zagrożenia pozwoliłam jej na to. W końcu przestała i zaczęła równo galopować, okrągłą, ale krótką fulą. Spróbowałam zachęcić ją do lekkiego poszerzenia wykroku. Szło to opornie, w międzyczasie zmieniałam kierunek, w końcu się udało. Od razu skończyłam galopowanie, w kłusie przeprowadziłam klaczkę jeszcze raz przez slalom, potem drążki dwa razy i do stępa, do stój. -Super malutka - Przytuliłam ją mocno, wtulając twarz w miękką, puszystą grzywę i dałam cukierka. Odpięłam jej lonże, zdjęłam pas do lonżowania i puściłam luzem. Panna pochodziła, połaziła, po czym oczywiście się wytarzała i taka brudna, ale szczęśliwa podeszła do mnie, domagając się pieszczot. Zgarnęłam ją do stajni i wyczyściłam po kąpieli piaskowej, wymasowałam i zostawiłam samą do jutra. dnia Czw 16:26, 18 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz |