ďťż

15.01.2013 Oklepowo

cranberies
Po treningu w Dean poprzedniego dnia, miałam ochotę ruszyć Noxla. Nie wiem w sumie co z nim mogę robić. Jest opcja zostawić go na wystawy, ale to się mija z celem moich treningów. Przebiegam z nim trochę, biorę się za... i tu brak weny. Sir Noxle jest takim koniem bez celu. Muszę mu nadać cel. Tylko jaki? Zajmijmy się pokazówą, czyli Hiszpańską szkołą Jazdy, trzeba go będzie najpierw przejeździć na rozgrzewkę. Wzięłam szczotki, lonżę i uzdę bez wodzy. Podeszłam pod boks Czarnego. Pogłaskałam go i otworzyłam boks. Cieszył się na mój widok jak dziecko. Parskał i pukał mnie w ramię. Pogłaskałam go po grzbiecie delikatnie i pokazałam szczotkę. Podstawił się pod nią prawie. Wzięłam gumowe zgrzebło do masażu. Fryziak zaparskał i pochyli łeb mrużąc oczy i odciążając tylną nogę. Kreśliłam kółka na jego sierści, przy okazji pomagając jego sierści wypaść. Wzięłam kolejną, Noxle nie przeszkadzając mi stał bezczynnie, odobnie z kopytami. Rzuciłam na jego grzbiet lonżę i założyłam mu uzdę. Wzięłam pasek i go pociągnęłam, wyszliśmy z boksu bez prowadzenia i na halę.
Przy wejściu do hali był bat do lonżowania, to go wzięłam, co się będę. Pożyczona lonża od Joanne byłą ładna zielona, pasowała do Noxa idealnie. Zdjęłam z jego grzbietu ową lonżę i tupnęłam nogą by pobiegał trochę. Odskoczył trochę w tył. Skoczyłam w górę w miejscu i zaczęłam biec, czarny biegł za mną. Machał głową, on jest tak bardzo kontaktowy, że aż jestem z niego dumna. Zakręciłam nagle, zdziwiony koń także. Połaziłam trochę, zasapałam się. W kącie leżały śwignięte wodze od ogłowia, które Noxle miał na sobie. Pojeździmy może dziś oklepowo? Miałam inne plany, ale nic nie stoi na przeszkodzie. Ustawiłam malutką przeszkodę, dosłownie na foule. Pociągnęłam raz Kalosza za pasek na ogłowiu i pobiegliśmy razem w jej kierunku. Skoczyliśmy równocześnie, bez chwili zawahania. Good. Poszedł za mną w kierunku ławki, gdzie leżały wodze. Zaczepiłam je i nie tracąc czasu wlazłam na niego. Nie był zbyt wykłębiony, więc stęp był boski, ale się bałam czy się nie zsunę w galopie. Mimo wszystko relaksowałam się, jednocześnie robiąc sobie gimnastykę. Wyprostowałam się, wzięłam oddech i dałam sygnał do kłusa. Na początku nieźle wybijał, potem go zwolniłam i jechał gładko. Wyrównał mu się krok, potrzebuję takiej jazdy z innymi końmi. Skręciłam nim na woltę, czułam jak mięśnie pracują mu pod skórą. Sam ogier się skupił, też mnie pewnie czuł lepiej. Otworzył pysk, pomajtał wędzidłem i zamknął. Zmieniłam kierunek, spróbowałam poanglezować na drugą stronę, ale nie dałam rady dłużej niż jedna ściana. Koń się zaokrąglił, trudniej było się utrzymać. Przyłożyłam łydkę do galopu. Ruszył z kopyta, wybijał trochę, ale się trzymałam nogami jego brzucha. Potem spróbowałam zaryzykować i odrobinę przyspieszyć, co było błędem. Ser przyspieszył ostro, podbrykując i podczas jednego takiego bryku zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Ogier przeszedł do kłusa i stępa. Podniosłam się z ziemi z postanowieniem dokończenia treningu. Bolało mnie przedramię, ale jakoś się wdrapałam i rozstępowałam Noxla, muszę to powtórzyć. Dzisiaj zaliczając upadek uświadomiłam sobie, że muszę się lepiej trzymać w siodle nogami i siedzieć stabilniej.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • black-velvet.pev.pl
  • Tematy
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © cranberies